Kilka lat temu Rosja była kluczowym graczem w Syrii i na Bliskim Wschodzie. W regionie stacjonowały tysiące żołnierzy, okręty i bombowce strategiczne, a po Morzu Śródziemnym pływał rosyjski lotniskowiec. Nie zostało z tego nic.
Od rozdawania kart do grania w grę
Kluczem do pozycji Rosji była interwencja w syryjskiej wojnie domowej w 2015 roku - upadek Baszara al-Assada był nie do zaakceptowania dla Rosjan. Dzierżawili bazę morską w Tartusie, która stała się ich głównym portem na Morzu Śródziemnym. Rosyjska marynarka wojenna była traktowana wtedy jeszcze poważnie, więc jej obecność w regionie była ważnym elementem strategicznej rozgrywki między mocarstwami.
Rosyjskie lotnictwo ratowało władze w Damaszku, bombardując zarówno siły Państwa Islamskiego, jak i syryjskiej opozycji. Moskwa była również kluczowym graczem w wielostronnej rozgrywce mocarstw - i wchodziła w konflikt z innymi siłami okupującymi Syrię lub wspierającymi jedno ze stronnictw, często wychodząc z tych konfrontacji zwycięsko.
Zobacz wideo Pete Hegseth jak rasistowski Piotr I Wielki - chce golić brody czarnoskórym żołnierzom
Tureckie wojska zestrzeliły rosyjski bombowiec w 2015 r., kiedy ten wleciał w ich przestrzeń powietrzną. Rosyjskie sankcje sprawiły, że rok później premier Turcji przeprosił za wydarzenie. Ankara pozwalała też Rosjanom bombardować swoich sojuszników na północy Syrii, a czasem nawet własne wojska. Kiedy al-Assad rozpoczął ofensywę w 2019 roku, Turcy wysłali armię, żeby wesprzeć rebeliantów. Dochodziło wtedy do bezpośrednich starć rosyjsko-tureckich. W jednym z nalotów Rosjanie zabili 34 tureckich żołnierzy, ale sprawa została zamieciona pod dywan. Już kilka tygodni później wspólne patrole rosyjsko-tureckie pilnowały zawieszenia broni.
Dochodziło również do konfrontacji z Amerykanami. W 2018 roku połączone siły syryjskie i rosyjscy najemnicy zaatakowali kurdyjsko-amerykańską bazę. W nalotach i ostrzale artyleryjskim USA mogło zginąć nawet osiemdziesięciu Rosjan. Sprawa również została zamieciona pod dywan. Rosyjska i syryjska obrona przeciwlotnicza otwierała ogień do izraelskich samolotów, które bombardowały kraj oraz prowadziła zaawansowaną wojnę radioelektroniczną, będąc w stanie kompletnie wyłączyć z akcji amerykańskie drony oraz samoloty rozpoznania.
Przez Syrię przewinęło się kilkadziesiąt tysięcy rosyjskich żołnierzy. W walkach udział brało lotnictwo, dokonując przynajmniej 28 tysięcy ataków oraz marynarka wojenna, która ostrzeliwała rebeliantów pociskami manewrującymi. Rosja była uznawana za kluczowego i strategicznego gracza w regionie. W 2022 roku jej zaangażowanie zostało ograniczone, kiedy porażka inwazji na Ukrainę zmusiła Rosjan do przeniesienia zaopatrzenia oraz ludzi na ważniejszy kierunek.
W 2025 roku Rosja nie ma już nic do powiedzenia w Syrii, chociaż wciąż utrzymuje tam bazy lotnicze oraz morskie.
Afryka: straż pałacowa i zasadzki Tuaregów
Kiedy Rosja traciła wpływy w Syrii, próbowała zbudować lepszą pozycję w Afryce. Rosjanie są od lat stroną wojny domowej w Libii, wspierając generała Haftara, który kontroluje wschód kraju. Sojusze w Libii są trudne do wytłumaczenia - Rosjanie są po tej samej stronie, co Francja czy Grecja, ale przeciwko reszcie Unii Europejskiej. Korzystają z baz morskich oraz powietrznych w kraju, co ułatwia im ekspansję w Sahelu - regionie na południe od Sahary.
Przestrzeń do rosyjskiej interwencji w Afryce powiększyła się, kiedy rozpadły się sojusze byłych francuskich kolonii, a Paryż zaczął wycofywać siły z regionu. W Mali i Burkina Faso doszło do przewrotów, w których armia przejęła władzę i wypowiedziała ustalenia o stacjonowaniu francuskich wojsk. Rosjanie są obecni również w Republice Środkowoafrykańskiej oraz kilku innych krajach kontynentu.
Ważne jest, żeby zrozumieć charakter ich obecności - mowa o najemnikach należących do grupy Wagner, a obecnie - Korpusu Afrykańskiego. Ich rola to w większości ochrona przywódców niestabilnych rządów oraz pilnowanie interesów - są strażnikami kopalni, z których surowce trafiają do Rosji. Chociaż Moskwa buduje swoją pozycję na antykolonialnych nastrojach, metody jej działania nie różnią się od tych, które stosowali Brytyjczycy czy Francuzi - wysyłaniu prywatnych wojsk, żeby chroniły lokalnych watażków oraz prowadziły konwoje z surowcami do portów, kiedy kraj dookoła pogrąża się w chaosie.
Jednym z elementów chaosu jest wpływ Państwa Islamskiego w Mali i Burkina Faso. Organizacja kontroluje przygraniczne obszary obu krajów i ani zachodnia, ani rosyjska interwencja nie była w stanie powstrzymać jej rozwoju. W siłę rosną też siły separatystyczne - na północy Mali Tuaregowie domagają się niepodległości. Wagnerowcy wspierają siły malijskie w tłumieniu rebelii, ale do tej pory skończyło się to tylko upokorzeniem - w 2024 rządowy konwój wpadł w zasadzkę, w której zginęło 80 Rosjan. Rok później sytuacja się powtórzyła, w czerwcu 2025 zginęło ponad 45 Rosjan z Korpusu Afrykańskiego, a piętnaście pojazdów ich konwoju zostało przejętych przez rebeliantów.
Żołnierze na wynajem, a nie kreatorzy polityki
Rosja straciła wpływ na politykę na Bliskim Wschodzie oraz w Afryce, który była w stanie wywierać jeszcze kilka lat temu. Cała uwaga jest obecnie skierowana na kontynuację wojny w Ukrainie. I chociaż prognozy o upadku rosyjskiej gospodarki nie sprawdziły się, Rosja nie jest już w stanie prowadzić wojny samodzielnie - podstawą jej ataków na ukraińskie miasta jest irańska technologia dronowa, a artyleria funkcjonuje dzięki amunicji z Korei Północnej. Dochody z wysyłania najemników stały się innym ważnym elementem rosyjskiej strategii.
Nowy obszar wpływu - Afryka - to symboliczne działania. Rosyjski handel z Afryką jest kilkakrotnie mniejszy od amerykańskiego i stanowi kilka procent chińskiego. Nie ma tu żadnych narzędzi wpływu. Rosjanie ograniczają się do pełnienia roli gwardii pałacowej dla przywódców kilku krajów, które w zamian pozwalają im czerpać zyski oraz eksportować surowce ze swoich kopalni. Tam, gdzie Rosjanie podejmują działania wojenne, kończy się to spektakularnymi porażkami w starciu z siłami plemiennymi. Sprzęt, z którego korzystają rosyjscy najemnicy również budzi politowanie. Nie są to kolumny BTR-ów, Pancyrów i Tigrów, które można było obserwować w Syrii - najemnicy muszą wyposażyć się sami, korzystając ze sprzętu dostępnego na rynku. Ich konwoje to zbieranina chińskich czy tureckich wozów, między którymi można znaleźć Toyoty z przyspawanymi płytami pancernymi.
Co do Assada, póki co jest chroniony przez Moskwę. Spędza czas w swoim apartamencie grając w gry, kiedy nowy przywódca Syrii - były bojownik Al-Kaidy Ahmed al-Szara - podróżuje z honorami po Moskwie, żeby spotkać się z Władimirem Putinem. Nie wygląda na to, żeby Assad mógł przydać się Rosji w najbliższych latach, ale może stanowić pewną polisę ubezpieczeniową na wypadek nowych zawirowań w regionie. Rosja wciąż posiada bazy w Syrii. Nie wszystkie szanse są stracone. Ale kiedy okaże się, że Assad jest niepotrzebny, może skończyć jak wiele innych osób zależnych od Kremla - w walizce z kilkoma ranami postrzałowymi i notatką policyjną, że popełnił samobójstwo.






English (US) ·
Polish (PL) ·