Zetki odwracają się od festiwali? "Wolę chillować na kanapie"

1 tydzień temu 8
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

— Podczas koncertów nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Zamiast tańczyć, wolałabym posiedzieć i posłuchać. Czuję się po prostu niezręcznie. Dlatego też w pewnym momencie odpuściłam sobie chodzenie na koncerty, bo zamiast zabawy, czułam zmęczenie — opowiada 28-letnia Katarzyna. Coraz więcej młodych zamiast festiwali woli "restiwale".

  • — Mimo że oczywiście doświadczenia koncertowe są mocniejsze, to męczą mnie bardzo te kolejki, ścisk, czekanie — mówi 21-letnia Monika
  • — Dlaczego wolę słuchać muzyki w domu? Koncerty to jest dla mnie dużo bodźców, o wiele za dużo. Hałas, tłum i chyba to, że te koncerty bardziej popularnych artystów to pole ludzi z telefonami. Nie widzę twarzy, tylko telefony i nagrywane storki — opowiada 25-letnia Julia
  • W konsumpcji muzyki w domu przedstawiciele pokolenia Z cenią sobie ograniczenie kosztów (bilety na festiwale są coraz droższe), wygodę oraz personalizację doświadczeń.

Według raportu na temat trendów w generacji Z autorstwa zajmującej się badaniem cyfrowych zachowań konsumentów firmy GWI, 19 proc. przedstawicieli tego pokolenia planuje w 2025 r. ograniczyć udział w festiwalach lub w ogóle z nich zrezygnować. Jednocześnie, jak donosi raport, zainteresowanie festiwalami w tej grupie spadło z 46 proc. w 2019 r. do 39 proc. w 2025 r.

Jednocześnie aż 60 proc. słuchaczy z generacji Z stwierdziło, że mogłoby obejrzeć transmisję koncertów na żywo, jeśli nie byliby na miejscu. W konsumpcji muzyki w domu przedstawiciele tego pokolenia cenią sobie ograniczenie kosztów (bilety na festiwale są coraz droższe), wygodę oraz personalizację doświadczeń. Ten sposób chłonięcia muzyki zyskał nawet swoją specjalną nazwę — restiwal, od połączenia słów festiwal oraz "rest", czyli z ang. odpoczynek.

Dalsza część tekstu znajduje się pod materiałem wideo.

"Nie widzę twarzy, tylko telefony"

Zapytaliśmy kilka młodych osób, które stwierdziły, że wolą oglądać koncerty w domu, niż uczestniczyć w nich na żywo, jakie w ich przypadkach motywacje są najważniejsze.

— Dlaczego tak wolę? Koncerty to dla mnie dużo bodźców, o wiele za dużo. Hałas, tłum i chyba to, że te koncerty bardziej popularnych artystów są polem ludzi z telefonami. Nie widzę twarzy, tylko aparaty i nagrywane storki, żeby się pochwalić. Męczy mnie to — opowiada nam 25-letnia Julia. Kobieta zwraca również uwagę na koszty uczestniczenia w koncertach na żywo oraz na presję związaną z tym, że na tego typu wydarzeniach trzeba odpowiednio wyglądać.

— Męczy mnie to, że muszę ubiorem pasować do reszty fanów, bo "tak trzeba". Za koncerty trzeba też sporo zapłacić — stwierdza. — Chodziłam na różne koncerty i festiwale, ale to nie mój klimat — dodaje. Jednocześnie podkreśla, że słuchanie muzyki w domu jest dla niej dużo przyjemniejsze, wymieniając powody pokrywające się z wnioskami z wcześniej wspomnianego raportu.

— W domu puszczam sobie koncert na swojej "50-letniej wieży" i nie muszę słuchać darcia się zaraz za mną. Mogę tańczyć, zastopować w dowolnym momencie lub skipnąć utwór, którego nie lubię. Szczerze? Ostatnio wolę pójść do filharmonii, bo tam bardziej czuje muzykę, a nie mainstreamowy przepych — konkluduje 25-latka.

Słuchanie muzyki w domu preferuje również 21-letnia Monika.

— Ogólnie lubię koncerty, ale tylko, kiedy siedzę na trybunach. Zawsze, gdy koncert jest "stojący" robi mi się słabo i strasznie bolą mnie plecy, muszę się przeciskać przez tłum, żeby nie zemdleć. Nie jest to przyjemne — opowiada.

— Mimo że oczywiście doświadczenia koncertowe są mocniejsze, to bardzo męczą mnie kolejki, ścisk, czekanie, oraz to, że jak na stadionie Śląskim jest koncert, to nie da się po całej metropolii śląskiej poruszać ani autem, ani komunikacją miejską — dodaje. Kobieta zwraca również na kwestię kosztów uczestniczenia w wydarzeniach muzycznych na żywo.

— Inną sprawą są oczywiście wysokie ceny koncertów oraz to, że słucham dużo starszej muzyki. Uwielbiam oglądać występy live ulubionych zespołów, zwłaszcza tych, których już nie zobaczę, bo część z nich już nie istnieje — tłumaczy kobieta.

— Często przez nagranie, zwłaszcza jakościowe, energia również się przenosi, pewnie nie tak intensywnie, ale doceniam, że mogę się poczuć, jakbym tam była bez tych wszystkich negatywnych rzeczy, których doświadczam na koncertach — konkluduje.

"Wybór z kategorii »jeść w tym miesiącu, czy iść na koncert«"

Fanką festiwali muzycznych nigdy nie była również 28-letnia Katarzyna.

— Gdy moi znajomi w liceum jeździli na festiwale muzyczne, głównie na Open’era, ja kompletnie nie rozumiałam, co atrakcyjnego jest w chodzeniu od sceny do sceny. Mimo wszystko byłam na kilkunastu koncertach w swoim życiu, bo chciałam usłyszeć ulubionych artystów na żywo. Ale za każdym razem czułam, że nie odnajduję się podczas takich wydarzeń — opowiada.

Jak tłumaczy, nie lubi tłumów ludzi, tego, że ludzie stoją blisko niej, hałasu i oraz przebywania przez kilka godzin w pozycji stojącej.

— Podczas koncertów nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Zamiast tańczyć, wolałabym posiedzieć i posłuchać. Czuję się po prostu niezręcznie. Dlatego też w pewnym momencie odpuściłam sobie chodzenie na koncerty, bo zamiast zabawy, czułam zmęczenie — opowiada. Ona również woli posłuchać interesującego ją koncertu online.

— Mogę włączyć go w sobie w dowolnym momencie, pochillować na kanapie, poczytać w tym czasie książkę, czy nawet sprzątać. Nie potrzebuję widzieć scenografii scenicznej, nie mam też potrzeby chodzenia na koncerty, by zrobić z nich relacje na sociale, by pokazać, że gdzieś byłam — stwierdza Katarzyna.

Dodaje, że słuchając koncertów w domu, czuje większy komfort i jest w stanie lepiej się skupić na tym, czego słucha, bo nikt jej nie przeszkadza. — Wersje koncertowe są tak dobrze nagrane, że uważam, że niewiele się traci, słuchając w ich domu. No i plusem jest też to, że w domu one mogą trwać bez końca, wystarczy włączyć koncert od nowa — konkluduje.

Do uczestnictwa w koncertach nie mogła również nigdy przekonać się 30-letnia Joanna.

— Byłam na kilku koncertach, ale zamiast się dobrze bawić, czułam tylko napieranie obcych osób. Dodatkowo problemem jest dla mnie ostre oświetlenie w jednym miejscu i totalna ciemność na widowni. Po takim koncercie czuje się bardzo nieswojo. Duży tłum, hałas, to nie jest dla mnie — opowiada. Co więcej, jako niska kobieta, najczęściej widzi przed sobą "czyjeś plecy lub tyłek osób siedzących »na barana« u kogoś innego".

— Każdy się pcha, każdy krzyczy. W dodatku na festiwalach ludzie są pod wpływem alkoholu i innych używek, co mnie dodatkowo stresuje — dodaje. Zwraca również uwagę na kwestię wysokich cen biletów.

— Rozumiem, że trzeba opłacić całą ekipę i hajs na koncie też się musi zgadzać, ale w tych czasach to jest wybór z kategorii "jeść w tym miesiącu, czy iść na koncert". Jednocześnie nie każdy artysta daje z siebie 100 proc. na każdym koncercie, co rozumiem, bo w końcu to też są ludzie — opowiada Joanna. — W domu, na kanapie, jestem w wygodnych ciuchach, bez tłoku i sama reguluję, jak głośno chcę słuchać tego koncertu. Nie muszę się też bać, że zaraz ktoś mi zrobi krzywdę czy będą jakieś zamieszki. No i mogę iść w każdej chwili po ulubione przekąski czy do toalety — stwierdza.

Przeczytaj źródło