Usunęli wszystkie znaki drogowe i sygnalizatory. Efekty zaskoczyły włodarzy miasta

11 godziny temu 6
  • Holenderskie miasto Drachten w ramach eksperymentu zlikwidowało znaki drogowe i sygnalizację świetlną
  • To element koncepcji "wspólnej przestrzeni" opracowanej przez Hansa Mondermana, holenderskiego inżyniera
  • Louis Sarkozy, syn byłego prezydenta Francji, proponuje wprowadzenie podobnych rozwiązań we Francji. Wybuchła na ten temat głośna debata publiczna
  • Eksperci wskazują, że choć wprowadzenie "wspólnej przestrzeni" w Drachten było korzystne, ta idea nie sprawdzi się w każdych warunkach
  • Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu

SPIS TREŚCI

  1. Kto wymyślił koncepcję miasta bez znaków i świateł drogowych?
  2. Syn Sarkozy’ego chce usunąć znaki i światła z francuskich ulic
  3. Czy koncepcja "wspólnej przestrzeni" sprawdziłaby się w Polsce?

Wyobraźcie sobie centrum miasta bez świateł i znaków drogowych. Totalny chaos, paraliż i kolizja na kolizji? W holenderskim mieście Drachten zadziałało to odwrotnie — tuż przed zmianą organizacji ruchu dochodziło tam średnio do dziewięciu poważnych wypadków rocznie. Zrezygnowanie z tradycyjnej infrastruktury drogowej sprawiło, że w ciągu pierwszych dwóch lata doszło tam do zaledwie dwóch wypadków. Teraz takie rozwiązanie rozważają też inne europejskie kraje.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Jakie miasto w Holandii zlikwidowało znaki drogowe i sygnalizację świetlną?

Kto opracował koncepcję 'wspólnej przestrzeni'?

Jakie zmiany w bezpieczeństwie zaobserwowano w Drachten po usunięciu znaków drogowych?

Co sądzą eksperci o zastosowaniu 'wspólnej przestrzeni' w dużych miastach?

Kto wymyślił koncepcję miasta bez znaków i świateł drogowych?

Pojęcie "wspólnej przestrzeni" (ang. Shared Space) wprowadził Hans Monderman, holenderski inżynier znany z nietypowego spojrzenia na relacje ludzi z pojazdami. Jego pomysł był prosty, ale zarazem kontrowersyjny, opierał się bowiem na zatarciu wyraźnych granic między jezdnią a chodnikiem. Kluczowym elementem jest usunięcie znaków drogowych i sygnalizacji świetlnej, co ma skłaniać uczestników ruchu drogowego do zwracania na siebie uwagi, nawiązywania kontaktu wzrokowego i poleganiu na wzajemnym zaufaniu oraz zdrowym rozsądku.

Czyli... absolutne szaleństwo! A jednak lokalny samorząd w Drachten w północnej Holandii naprawdę zdecydował się na zlikwidowanie niemal wszystkich świateł drogowych i przekazanie pałeczki mieszkańcom. Najlepszym przykładem wcielenia tej idei jest ruchliwe skrzyżowanie Laweiplein — po metamorfozie liczba wypadków w tym miejscu spadła aż o 94 proc. Ucierpiała jednak na tym płynność ruchu, dlatego mieszkańcy wymogli na samorządzie wybudowanie w tym miejscu ronda. Efekt? Bezpieczniej i zero korków!

Liczba wypadków spadła, ale wzrosła liczba drobnych kolizji. To nie przeszkadza miastu

Liczba wypadków spadła, ale wzrosła liczba drobnych kolizji. To nie przeszkadza miastuGeorge Trumpeter / Shutterstock

Sprawdź: To "holenderski chwyt". Prosta metoda, którą powinien znać każdy kierowca

Syn Sarkozy’ego chce usunąć znaki i światła z francuskich ulic

Na efekty udanego eksperymentu Holendrów zapatrzyli się Francuzi. Louis Sarkozy, syn byłego prezydenta Francji, chce przenieść te doświadczenia na francuskie ulice. Postulat drogowego "bezprawia" znalazł się w jego programie wyborczym. Kandydat na mera Mentony, malowniczego miasteczka na Lazurowym Wybrzeżu, chciałby przebudować w ten sposób mniej ruchliwe dzielnice. Jego zdaniem, brak wyraźnych zasad zmusi kierowców do większej odpowiedzialności i poprawi bezpieczeństwo na drogach.

Propozycja młodego Sarkozy’ego wywołała gorącą debatę we Francji. Zwolennicy wskazują na sukcesy Drachten, krytycy natomiast zwracają uwagę na różnice kulturowe oraz specyfikę francuskich miast, które są często zatłoczone i pełne turystów potrzebujących jasnych zasad. Nie brakuje też obaw o bezpieczeństwo pieszych i rowerzystów, którzy w takich warunkach mogą czuć się mniej pewnie.

Przeczytaj też: Kto ma pierwszeństwo na pasie rozbiegowym? Przepisy są jasne

Rondo w miasteczku Mentona na Lazurowym Wybrzeżu we Francji

Rondo w miasteczku Mentona na Lazurowym Wybrzeżu we FrancjiVV Shots / Shutterstock

Czy koncepcja "wspólnej przestrzeni" sprawdziłaby się w Polsce?

Jak pokazuje przykład Drachten, zrezygnowanie z tradycyjnej infrastruktury drogowej może nie tylko poprawić bezpieczeństwo, ale też zwiększyć płynność ruchu. Lepiej jednak nie wyciągać pochopnych wniosków z tego eksperymentu — zamieszkiwane przez około 45000 osób małe Drachten to nie Warszawa z dwoma milionami mieszkańców. W wielkich metropoliach "wspólna przestrzeń" mogłaby być zbyt dużym wyzwaniem.

Bez czerwonych świateł nie tworzyłyby się tak łatwo korki, a brak wyraźnych zasad wymusiłby na kierowcach, pieszych i rowerzystach zachowanie większej ostrożności. Eksperci od bezpieczeństwa ruchu drogowego podkreślają jednak, że idea "wspólnej przestrzeni" sprawdza się tylko w miejscach o małym lub umiarkowanym natężeniu ruchu. Zastosowanie tej koncepcji w zatłoczonych miastach mogłoby doprowadzić do chaosu. Niewykluczone, że taki model organizacji ruchu będzie zdobywać popularność w małych miejscowościach lub na mniejszych skrzyżowaniach w centrach miast. Czy także w Polsce? Czas pokaże.

Przeczytaj źródło