Przed uderzeniem w Jamajkę siła huraganu "eksplodowała". Naukowcy tłumaczą groźne zjawisko

1 dzień temu 6

Zniszczone domy i historyczny kościół, ulice pełne odpadów i błota, straty - dopiero do oszacowania. To obraz zachodniej części Jamajki po przejściu huraganu Melissa. Po przejściu nad wyspą żywioł skierował się w stronę Kuby i Haiti. Melissa uderzyła w Jamajkę jako rzadki huragan 5. kategorii. Zagrożenie tak silnymi sztormami rośnie wraz z tym, jak działania człowieka zmieniają atmosferę i oceany Ziemi.

Huragan Melissa uderzył w Jamajkę i Kubę Fot. REUTERS/Octavio Jones

Premier Jamajki Andrew Holness określił wyspę jako "strefę kataklizmu" po przejściu huraganu Melissa. Chociaż centrum sztormu przesunęło się już na północ od wyspy, to mieszkańcom wciąż zagrażają powodzie błyskawiczne i osuwiska powodowane ulewami.

Zobacz wideo Szymon Malinowski: Nie doceniamy naszego wpływu na klimat w skali planetarnej

Najsilniejsza część huraganu uderzyła w zachód Jamajki we wtorek. To oznacza, że nie dotknęła ona najgęściej zaludnionej części kraju, w tym stolicy Kingston. Jednak zachodnia Jamajka to - jak tłumaczył cytowany przez "Guardiana" minister  Desmond McKenzie - spichlerz kraju, dlatego wszyscy mieszkańcy mogą odczuwać straty w uprawach. 

W miejscowościach położonych w tej części wyspy pierwsze zdjęcia i doniesienia opisują potężne zniszczenia: pozarywane dachy, zalane ulice i domy, połamane drzewa i linie energetyczne. Na części wyspy wciąż nie ma prądu, a samo dotarcie do niektórych miejscowości może jeszcze potrwać. Dlatego w tej chwili pełna skala zniszczeń i strat nie jest znana. 

Huragan na sterydach

W ostatnich dniach i godzinach przed nadejściem Melissy stało się jasne, że skutki huraganu mogą być katastrofalne. Uderzył on w wybrzeże Jamajki jako huragan 5., najwyższej kategorii. Ta zaczyna się od stałego wiatru o prędkości co najmniej 250 km/h, tymczasem Melissa osiągnęła niemal 300 km/h. Porywy wiatru, zmierzone przez samolot łowców burz niedługo przed uderzeniem w wyspę, sięgały oszałamiających 400 km/h.

Meteorolodzy opisują Melissę jako "sztorm stulecia" dla Jamajki i najsilniejszy huragan, który kiedykolwiek bezpośrednio uderzył w wyspę. To także jeden z najsilniejszych huraganów na Atlantyku w historii pomiarów. Siła Melissy zszokowała niektórych ekspertów - m.in. tym, jak gwałtownie przybrała na sile. W ciągu mniej niż jednego dnia prędkość wiatru wzrosła dwukrotnie, z około 110 do 220 km/h. Jest to możliwe z powodu silnego rozgrzania oceanów z powodu globalnego ocieplenia - wskazują naukowcy cytowani przez "The Guardian".

Choć sztormy 5. kategorii stanowią niewielką część wszystkich, to to zjawisko przestaje być bardzo rzadkie. Zaledwie w ubiegłym roku niemal miliard dolarów strat wyrządził huragan Beryl, który przeszedł obok Jamajki jako sztorm 4. kategorii (a wcześniej przez krótki czas osiągnął 5. kategorię).

- Widzieliśmy dokładnie takie połączenie warunków, które mogły pozwolić na osiągnięcie ogromnej mocy przez huragan Melissa. Rozgrzany ocean pozwolił na gwałtowne nasilenie się sztormu, ale huragan porusza się również powoli, co oznacza, że podczas przemieszczania się nad lądem może spaść więcej deszczu - wyjaśniała cytowana przez brytyjski dziennik Leanne Archer z Uniwersytetu w Bristolu.

Zmiana klimatu to silniejsze huragany

Rok 2024 był najgorętszy w historii pomiarów i dotyczy to zarówno atmosfery, jak i oceanów. To efekt zmiany klimatu, napędzanej głównie przez spalanie węgla, ropy i gazu przez człowieka. 

- Większość czynników nasilających moc huraganu została spotęgowana przez dodatkowe ciepło w oceanach i atmosferze spowodowane zmianami klimatycznymi. Cieplejszy ocean oznacza więcej energii i większą siłę, a większa wilgotność w cieplejszej atmosferze oznacza, że może spaść więcej deszczu o większej intensywności - tłumaczy Leanne Archer.

Zmiana klimatu wpływa na niszczycielski potencjał huraganów na kilka sposobów, opisuje klimatolog Andrew Dessler: 

  1. Wzrost poziomu morza. Z powodu zmiany klimatu poziom morza wzrósł już około 24 cm i rośnie coraz szybciej. Ta liczba może wydawać się niewielka, ale może ona stanowić różnicę między przelaniem się wezbranej rzeki lub fal oceanu przez wały - a więc tym, czy dojdzie do powodzi czy nie. Duża część infrastruktury - szczególnie na wybrzeżach - była budowana dziesiątki, a nawet setki lat temu, gdy poziom morza był niższy.
  2. Silniejsze ulewy. Zmiana klimatu sprawia, że w tym samym czasie może spaść więcej deszczu. Po pierwsze - w cieplejszym powietrzy "mieści się" więcej pary wodnej, a więc gdy ta spada w formie deszczu, wody jest więcej. Po drugie - z powodu dodatkowego ciepła powierzchnia oceanów silniej paruje, a więc więcej wilgoci trafia do atmosfery. Przez to huragany i nie tylko mogą powodować silniejsze ulewy niż kiedyś.
  3. Rozgrzane oceany to paliwo dla sztormów. W tej chwili nie ma dowodów na to, że wraz ze zmianą klimatu zmienia się liczba sztormów tropikalnych. Wiemy jednak, że kiedy te już się pojawiają, to częściej są one silne lub bardzo silne. To znaczy, że przeciętnie w roku może pojawiać się tyle samo huraganów na Atlantyku, ale więcej z nich osiągnie 3., 4., a nawet 5. kategorię. To dlatego, że rozgrzane morze stanowi "paliwo" dla sztormów, które czerpią energię zgromadzoną w ciepłej wodzie.

Tak długo, jak nie uda nam się zatrzymać globalnego ocieplenia, zagrożenie sztormami tropikalnymi będzie rosło. Co gorsza, nakłada się ono na inne negatywne skutki zmiany klimatu, jak fale upałów. To oznacza, że społecznościom dotkniętych chaosem klimatycznym - jak mieszkańcom Jamajki - trudniej jest podnieść się po każdym kolejnym kataklizmie. Dlatego konieczne jest zarówno jak najszybsze odejście od ropy, węgla i gazu, by zatrzymać wzrost temperatury, jak i przystosowanie się do coraz groźniejszych warunków. 

Google News Facebook Instagram YouTube X TikTok
Przeczytaj źródło