Para Japończyków serwuje żurek i bigos. Odwiedziłem viralową knajpę w Kioto

1 tydzień temu 13
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Żurek i bigos, plakaty z filmami Wajdy i ceramika z Bolesławca. A wszystko to niedaleko centrum Kioto — dawnej stolicy Japonii. Postanowiłem odwiedzić restauracjo-kawiarnię z polskim jedzeniem prowadzoną przez małżeństwo Japończyków, którą doceniało wielu polskich influencerów.

  • Klasyki polskiej kuchni naprawdę można zjeść w dawnej stolicy Japonii. I, co najważniejsze, nie zaserwują wam ich Polacy
  • Właściciel doktoryzował się na Uniwersytecie Wrocławskim — i tu tkwi cały sekret pomysłu na restaurację. Jest znawcą historii ekonomii, specjalizuje się w dziejach społeczno-gospodarczych Europy Środkowe
  • Choć tradycyjne polskie potrawy podawane są w lokalu w Kioto raczej w stylu japońskim i nieco różnią się w smaku, jak i sposobie przyrządzenia od tego, jaki znają Polacy, robią naprawdę dobre wrażenie

Spokojna, osiedlowa część Kioto. Północny fragment centrum. Ulica Shinponto. Tuż obok płynie rzeka Kamo — wzdłuż niej przechadzają się turyści. 15 minut spacerem stąd na południowy zachód tętni słynny targ Nishiki. Obładowany — dodajmy — przyjezdnymi po brzegi. Mimo tego okolice Shinponto wydają się praktycznie puste. Ciężko natknąć się tu na mieszkańców, nie mówiąc o backpackerach czy rodzinach z selfie stickami. Ale gdy zajrzymy pod numer 136, jest szansa, że spotkamy tam podróżników z daleka. Bo z dużym prawdopodobieństwem usłyszymy tam polski język.

Dalsza część tekstu znajduje się pod materiałem wideo.

Żurek, bigos, pierogi i flaki, ale to Kioto

Już sam potykacz przykuje uwagę Polaka. To na nim wydrukowane jest menu Max1921 Bookcafe — restauracjo-kawiarni, którą niedawno odkryli internetowi twórcy. Spis potraw oczywiście sporządzony jest w kanji (logograficzne znaki pisma japońskiego). Ale po prawej można zobaczyć znajome nazwy spisane alfabetem łacińskim. To "żurek", "bigos", "pierogi" i "flaki". To nie żart! Klasyki polskiej kuchni naprawdę można zjeść w dawnej stolicy Japonii. I, co najważniejsze, nie zaserwują wam ich Polacy. To lokal prowadzony przez parę starszych Japończyków, którzy na wejściu chętnie przywitają was swojskim "Dzień dobry".

Byliśmy w viralowym japońskim lokalu z polską kuchnią

Byliśmy w viralowym japońskim lokalu z polską kuchnią Foto: Rafał Krause / Noizz.pl

O tej miejscówce powstało już kilka tiktoków, rolek i filmów na YouTube. Jednym z pierwszych vlogerów, który nagrał o niej materiał, był Emil Truszkowski. Polak, znany szerzej z vlogów nagrywanych w Korei Północnej i kanału "Pozdro z KRLD", opublikował relację z wypadu do Max1921 Bookcafe na profilu o nazwie "Po Japonii". To jego drugie konto, na którym, jak sama nazwa wskazuje, przedstawia smaczki z życia w Kraju Kwitnącej Wiśni. W materiale wyrażał zaskoczenie lokalem i jego "polskim klimatem". Podkreślał, że choć w Japonii istnieje grupa ludzi uczących się języka polskiego, zwykle są to studenci polonistyki, którzy trafili na ten kierunek z przypadku. I rzadko się zdarza, by mieli później okazję pielęgnować miłość do nadwiślańskiego kraju.

Odwiedziny Pateca

Prawdziwe zainteresowanie tą knajpą z polską kuchnią zrodziło się jednak później. Dopiero po publikacjach tiktokera @ohayo_mayo i wreszcie po relacji stamtąd Pateca, większa liczba osób dowiedziała się o jej istnieniu. TikTok i Reels słynnego youtubera, ukazujący wizytę w Max1921 Bookcafe, obejrzano do tej pory łącznie ponad 2,5 mln razy. Setki komentarzy wyrażało zaskoczenie, z jakim szacunkiem japońskie małżeństwo podchodzi do polskiej kuchni i kultury.

Postanowiłem odwiedzić to miejsce, bo również urzekły mnie rzeczone relacje. I faktycznie, Max1921 Bookcafe nie jest zwykłą knajpą, w której podaje się polskie jedzenie. Choć wnętrze przypomina raczej elegancki wine bar, na wejściu wita nas zwisający z wieszaka szalik z napisem "POLSKA". Dalej widzimy ustawiony przy ladzie mały ołtarzyk składający się z polskich pamiątek. W wielu miejscach dostrzeżemy ceramikę z Bolesławca (w niej podawane są też dania) czy łowickie wzory. Jednak klimatu dodają tam przede wszystkim wszechobecne książki — i to nie tylko nawiązujące do naszego kraju. Ich mnogość nie jest tylko elementem wystroju. Wszak pan Shinsuke Hosoda, który właśnie z żoną prowadzi ten lokal, sam jest autorem licznych publikacji.

Wrocław-Kioto-Gdańsk

Hosoda doktoryzował się na Uniwersytecie Wrocławskim — i tu tkwi cały sekret pomysłu na restaurację. Jest znawcą historii ekonomii, specjalizuje się w dziejach społeczno-gospodarczych Europy Środkowej. W Max1921 znajdziemy nawet jego książkę o położeniu socjalnym robotników w górnictwie węglowym w Księstwie Pszczyńskim w XIX w. — Mieszkaliśmy we Wrocławiu przez 6 lat od 1987 roku z całą naszą czteroosobową rodziną — mówi mi Hideko, czyli żona Pana Shinsuke. To okres, w którym jej mąż zdobywał w Polsce stopień doktora. — Później mieszkaliśmy przez rok w Gdańsku — dodaje.

Lokal w Kioto prowadzą od września 2021 r. Shinsuke Hosoda przez ostatnie lata uczył historii Europy na Uniwersytecie Ryukoku w Kioto. Niedawno przeszedł na emeryturę.

— Doszedł do wniosku, że chciałby w jakiś sposób odwdzięczyć się Polsce — wytłumaczyła mi żona doktora.

Można powiedzieć, że odwdzięczył się z nawiązką. Przede wszystkim — miłością do jedzenia. Choć tradycyjne polskie potrawy podawane są w lokalu w Kioto raczej w stylu japońskim i nieco różnią się w smaku, jak i sposobie przyrządzenia od tego, jaki znają Polacy, robią naprawdę dobre wrażenie. Żurek — z czym nie spotkałem się nigdy, jedząc go w Polsce — miał dodatki w postaci pomidorów koktajlowych, a kiełbasa podawana była na osobnym talerzu. Pierogi też różniły się konsystencją, zaskoczeniem mógł być też warzywny sos. Niemniej obie potrawy zachwyciłyby mnie, nawet gdybym mógł spróbować ich w Polsce. Co ciekawe, do dań otrzymuje się także pieczywo przypominające bułkę poznańską. A każdy, kto podróżował po Japonii, wie, że to dodatek niecodzienny, ponieważ próżno szukać takich wypieków w japońskich sklepach.

"Polska" knajpa w Kioto

"Polska" knajpa w Kioto Foto: Rafał Krause / Noizz.pl

"Polska" knajpa w Kioto

"Polska" knajpa w Kioto Foto: Rafał Krause / Noizz.pl

"Polska" knajpa w Kioto

"Polska" knajpa w Kioto Foto: Rafał Krause / Noizz.pl

Pierogi i rewolucja

Mimo że podczas mojej wizyty zamiast polskich piw można było zamówić czeskie — w ostatnim czasie i rodzime pojawiły się w ofercie. Zabawnym widokiem było jednak obserwować Japończyków, którzy do żurku popijali mocniejsze trunki polskich producentów. Choć warto nadmienić, że w Japonii całkiem popularna jest Żubrówka, którą można znaleźć często nawet w nieturystycznych lokalach.

Na miejscu spotkaliśmy innych Polaków — czteroosobową rodzinę z Gdańska. Ale nie brakowało lokalnych klientów. Czy mieszkańcy Kioto faktycznie wybierają z menu polskie dania, skoro w karcie znajdują się też niepolskie potrawy? — Wśród Japończyków największą popularnością cieszy się żurek — potwierdza moje przypuszczenia Hideko. — Następne w kolejności są pierogi i bigos. Polska kuchnia jest bardzo dobrze odbierana w Japonii — podkreśla współwłaścicielka Max1921.

Skąd właściwie wzięła się ta specyficzna nazwa lokalu? Nawiązuje do niemieckiego aktywisty komunistycznego działającego na rzecz ruchów robotniczych, Maxa Hoelza. — To rewolucjonista, który w 1921 r. wzniecił zamieszki w środkowych Niemczech i jest również tematem mojej pracy magisterskiej — wyjaśnia mi Pan Hosoda. To z pewnością niejedyny rewolucjonista pozostający w spektrum zainteresowań właściciela — wszak na ścianie można było dostrzec także portrety Fidela Castro.

Polskie kino

Górna część, w której sympatyczni Państwo Hosoda podawali starannie przygotowane jedzenie, to nie wszystko. Na dole lokalu znajduje się większa biblioteczka, w której wyświetlane są na projektorze polskie filmy. Akurat, gdy ją odwiedzałem, leciała "Śmierć w Wenecji" — zatem produkcja jedynie z polskimi akcentami — ale wewnątrz można było dostrzec plakaty choćby filmów Munka czy Wajdy. —"Człowiek z marmuru" to jeden z moich ulubionych filmów — zapewniał mnie Pan Shinsuke, gdy zwróciłem uwagę na plakaty, co, biorąc pod uwagę jego zamiłowanie do historii europejskiej klasy robotniczej, nie zaskakuje.

Małżeństwo podkreśla, że najbardziej lubi w Polsce ludzi. — Mimo że czasy, kiedy tam mieszkaliśmy, były trudne, dzięki pomocy Polaków przeżyliśmy wspaniałe chwile — mówi Pani Hideko. — Jesteśmy wam bardzo wdzięczni — dodaje. Przy okazji podkreśla, że nawet teraz, gdy odwiedzają Polskę, spotykają się z przyjaciółmi z czasów studiów, właścicielami domu, w którym mieszkali, oraz z rodzicami poznanymi w szkole ich dzieci.

Czy istnieje wielu Japończyków, którzy, tak jak Państwo Hosoda, interesują się Polską? — Japończycy bardzo kochają Chopina — mówi Hideko. — Wielu z nich zaczyna interesować się Polską właśnie dzięki jego twórczości. Obecnie w muzeum w Kioto odbywa się wystawa "Young Poland", co dodatkowo zwiększa zainteresowanie tym krajem — wyjaśnia. Jednocześnie dodaje, że zainteresowanie Polską wzrosło również dzięki filmom Andrzeja Wajdy.

Wypad do Max1921 mogę szczerze polecić każdemu Polakowi odwiedzającemu Kioto. Poza całym anturażem, który choć swojski, prezentuje się nieco inaczej, niż mógłby przypuszczać gość znad Wisły, ważne są również emocje. Bo urokowi wszystkiemu dodają próby mówienia po polsku przez Panią Hideko oraz biegła znajomość naszego języka przez Pana Shinsuke, który włada również — poza oczywiście japońskim — niemieckim oraz angielskim.

Miejsca takie jak ta knajpa w Kioto pozwalają nam spojrzeć na naszą kulturę przez pryzmat tego, jak widzą bądź wyobrażają sobie ją inni. I choć nie jest to jedyny lokal z polskim jedzeniem w Japonii — bo i w Tokio można znaleźć restaurację, w której są polskie pączki, oraz knajpę prowadzoną od niedawna przez Polaka — to z całą pewnością jest to miejsce przynoszące wiele wzruszeń.

P.S. Na deser zjecie tam pyszną szarlotkę z lodami.

Przeczytaj źródło