Głos, który zna cała Polska. Dariusz Szpakowski o życiu, upadku i powrocie do mikrofonu w autobiografii

1 dzień temu 19

Dariusz Szpakowski to głos, który przez dekady towarzyszył milionom Polaków. Od mundiali po igrzyska, od łez po euforię – jego komentarze stały się częścią historii sportu. Dziś legendarny dziennikarz wydaje autobiografię, w której wraca do chwil triumfu i porażki, opowiada o przemijaniu i o tym, jak po „śmierci zawodowej” udało mu się powrócić przed mikrofon.

Pięćdziesiąt lat za mikrofonem. Historia człowieka, który stał się głosem polskiego sportu

Przed laty umarłem śmiercią zawodową, ale udało mi się zmartwychwstać. Dziś nie mówię: Dziękuję, do widzenia, żegnam, tylko: Do zobaczenia - mówi Dariusz Szpakowski. 

Jego autobiografia, napisana wspólnie z Przemkiem Rudzkim, to podróż przez pół wieku życia za mikrofonem. Komentator wspomina dwanaście mundiali, igrzyska olimpijskie, a także początki kariery w rozgłośni harcerskiej.

Spisaliśmy różne momenty. Przeprowadziliśmy czytelników przez moje pięćdziesiąt lat pracy, przez dwanaście mundiali, przez miejsce, w którym się urodziłem – warszawskie Powiśle - opowiada. 

Książka nie jest jednak tylko kroniką sportu. To również portret Polski zmieniającej się na oczach pokoleń i zapis emocji człowieka, który przez dekady był częścią ich najważniejszych chwil.

Upadek i odrodzenie. „Umarłem śmiercią zawodową”

Szpakowski nie unika w książce trudnych tematów. Najboleśniejszym momentem kariery był czas, gdy został odsunięty od mikrofonu na rok i siedem miesięcy. 

Nigdy bym się tego nie spodziewał. Do dziś nie bardzo wiem, za co mnie to spotkało. Napisałem znamienne zdanie: Jan Ciszewski miał 51 lat i umarł śmiercią naturalną. Ja miałem tyle samo i umarłem śmiercią zawodową. Udało mi się jednak zmartwychwstać.

ZOBACZ TAKŻE: Robert Lewandowski wróci szybciej, niż wszyscy myśleli? Nowe informacje

Powrót był dla niego momentem symbolicznego triumfu. Jak sam wspomina, podczas Ligi Mistrzów, widząc zapłakanego chłopca po porażce Chelsea, powiedział do mikrofonu: 

Młody człowieku, nie płacz. Marzenia się spełniają, tylko trzeba mieć cierpliwość i w nie wierzyć.

To zdanie, dziś kultowe, brzmi jak jego własne credo.
 

Autorytet, pokora i pożegnanie z mikrofonem

Choć sam siebie nie uważa za legendę, dla widzów jest kimś więcej niż komentatorem. 

Zawsze starałem się jedynie oddać emocje, być mile widzianym gościem w domach Polaków i nie zagadywać wydarzeń - mówi z pokorą. 

Premiera jego książki na Stadionie Narodowym była świętem sportu: pojawili się trenerzy, piłkarze, artyści i przyjaciele z branży.

Dziś Szpakowski wie, że zbliża się do końca swojej drogi zawodowej. 

Pożegnałem się z komentowaniem mundiali, ale decyzję o tym, kiedy ostatecznie przestanę, podejmie za mnie organizm. Na razie nie powiem: Dziękuję, do widzenia, żegnam, tylko: Do zobaczenia

Jego historia to nie tylko opowieść o sporcie, lecz także o sile pasji, pokory i odrodzenia po zawodowym upadku.

Liga Mistrzów - tabela rozgrywek

Reklama

Przeczytaj źródło