Oto największy problem płacy minimalnej w Polsce. "Tragifarsa" [OPINIA]

3 dni temu 2
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Opinia dra Piotra Lewandowskiego, prezesa Instytutu Badań Strukturalnych, powstała w ramach projektu #RingEkonomiczny money.pl. To format dyskusji na ważne, ale kontrowersyjne tematy społeczne i ekonomiczne. W 12. edycji Ringu debatujemy o polityce ustalania płacy minimalnej i gospodarczych konsekwencjach jej ostrych podwyżek z ostatnich kilku lat. Równolegle z tekstem prezesa IBS publikujemy opinię dr Jana Czarzastego, kierownika Zakładu Socjologii Ekonomicznej w Szkole Głównej Handlowej. Wprowadzeniem do dyskusji jest omówienie sondy na temat płacy minimalnej wśród ponad 50 ekonomistów.

W okolicach czerwcowego przesilenia tradycyjnie obserwujemy w Polsce spektakl ustalania poziomu płacy minimalnej na kolejny rok. Rząd, organizacje pracodawców i związki zawodowe ogłaszają swoje stanowiska głównie z myślą o opinii publicznej, rzadko odnosząc się do siebie nawzajem. I niemal całkowicie ignorują przy tym dane i analizy, które mogłyby poprzeć lub obalić ich argumenty. Najwyższy czas odejść od pozorów dialogu i zacząć podejmować decyzje z myślą o ich realnych skutkach społecznych.

Spektakl ustalania płacy minimalnej

W tym roku uwagę zwraca alarmistyczne stanowisko organizacji pracodawców, identyfikujące długą listą plag, które na Polskę niby ściągnęły podwyżki płacy minimalnej. Choć sprzeciw pracodawców wobec podwyżki płacy minimalnej nie dziwi, rozczarowuje brak rzetelnych prób oszacowania faktycznej skali domniemanych problemów.

Z kolei rząd, mimo zapowiedzi ministry Agnieszki Dziemianowicz-Bąk o prowadzeniu polityki opartej na dowodach, nie wykonał ani nie zlecił do tej pory żadnej analizy skutków poprzednich, ani kolejnych podwyżek. Dodatkowo głos resortu pracy w tym roku rozszczepia się z opinią resortu finansów, co bardziej świadczy o napięciach w rządzie niż o prowadzeniu merytorycznej debaty. Związki zawodowe natomiast, przelicytowane przez ministerstwo pracy w obietnicach wobec pracowników, w tegorocznym spektaklu niemalże statystują na dalszym planie.

Kolejnym aktem będą "negocjacje" w Radzie Dialogu Społecznego, które od powołania tej instytucji w 2015 roku nigdy nie zakończyły się porozumieniem. W tym roku prawdopodobnie będzie podobnie. W finałowym, wrześniowym akcie rząd przyjmie więc to, co w czerwcu sam zaproponował. Kurtyna opadnie, a w czerwcu przyszłego roku zobaczymy to przedstawienie ponownie.

Płaca minimalna nabrała znaczenia

Coraz częściej ten coroczny rytuał przypomina bardziej tragifarsę niż komedię. Kilkanaście lat temu, gdy płaca minimalna była relatywnie niska a nierówności płac duże, jej podwyżki przynosiły realne korzyści. Poprawiały sytuację pracowników o najsłabszej pozycji, ograniczały skalę płacenia "pod stołem" i zachęcały niektóre osoby bierne zawodowo do podjęcia pracy.

Przy szybkim wzroście gospodarczym i rosnącym popycie większość firm radziła sobie z podwyżkami płac, które i tak były ciągnięte w górę przez siły rynkowe. Ponadto, na wielu lokalnych rynkach pracy płaca minimalna nie miała dużego znaczenia, bo i tak płacono na nich generalnie więcej. Badanie, które przeprowadziłem z Maciejem Albinowskim pokazuje, że pozytywne skutki płacy minimalnej dla przeciętnych płac i negatywne dla zatrudnienia były istotne tylko na 30 proc. lokalnych rynków pracy o najniższym poziomie rozwoju.

Obecnie sytuacja jest inna. Płaca minimalna przekroczyła 50 proc. średniego wynagrodzenia – poziom, który przez lata był celem polityki państwa. Według szacunków ministerstwa pracy, zarabia ją już co najmniej 20 proc. osób pracujących. To oznacza, że kolejne decyzje w tej sprawie będą miały znacznie szersze konsekwencje niż wcześniej. Zbyt duża podwyżka może oznaczać straty przeważające nad korzyściami – zwłaszcza dla małych firm i słabszych regionów. Zbyt mała – nie zrekompensuje realnego spadku siły nabywczej płac. Przestrzeń do błędu się bardzo skurczyła.

Dobrym punktem odniesienia mogą być praktyki z Niemiec czy Wielkiej Brytanii, gdzie ustalanie płacy minimalnej opiera się na systematycznych badaniach wpływu na zatrudnienie, wynagrodzenia, ceny i produktywność. Wskazówki w tym kierunku daje też unijna dyrektywa z 2022 roku, która nie tylko definiuje referencyjne poziomy płacy minimalnej, ale też zaleca bieżące monitorowanie wielu wskaźników gospodarczych i społecznych. Choć termin wdrożenia tej dyrektywy minął już jesienią 2024 roku, Polska nadal nie stworzyła instytucjonalnych warunków do prowadzenia polityki opartej na danych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także:

Spłonęła fabryka jego firmy. Nikogo nie zwolnił. "Czułem gigantyczny ból"

Sztywne reguły to zły kierunek

Jednym z pomysłów, który pojawia się w debacie, jest automatyczne powiązanie płacy minimalnej z poziomem 50 proc. średniej krajowej. Urok tego rozwiązania wynika z jego prostoty, ale jego dużą wadą jest brak elastyczności. Taki mechanizm mógłby działać w okresach stabilnego wzrostu, ale niósłby poważne ryzyka w czasie kryzysów. Wyobraźmy sobie spowolnienie gospodarcze obniżające konsumpcję wewnętrzną. Często w takich kryzysach pracę tracą osoby pracujące w zawodach o raczej niższych wynagrodzeniach, np. handlu, turystyce i gastronomii.

W efekcie, nawet jeśli płace wszystkich pracujących pozostałyby bez zmian, średnie wynagrodzenie wzrosłoby za sprawą efektu kompozycyjnego. Sztywna reguła nakazywałaby podnieść płacę minimalną, choć raczej należałoby ją zachować na stałym realnym poziomie.

Dobrze prowadzona polityka płacy minimalnej powinna być elastyczna, uwzględniać kontekst gospodarczy i cykliczność koniunktury. Co więcej, jej skutki – zarówno pozytywne, jak i negatywne – zawsze będą rozłożone nierównomiernie, co czyni ją obszarem naturalnego konfliktu i dialogu.

Ocena plusów i minusów jest siłą rzeczy subiektywna, bo zależy od wartości. Tym bardziej istotne jest, aby decyzje w tym obszarze były podejmowane w sposób transparentny, oparty na analizie danych i rzeczywistej debacie, wręcz wykraczającej poza dziesięć organizacji obecnych w RDS.

Polska musi odejść od spektaklu

Obecny model – coroczny spektakl o przewidywalnym scenariuszu – wyczerpał swoje możliwości. Dalsze trwanie w tym schemacie oznacza coraz większe ryzyko błędnych decyzji. Polska potrzebuje zmiany podejścia: przejścia od pozorów dialogu do realnej polityki publicznej, w której fakty mają większe znaczenie niż doraźne interesy uczestników gry.

Dlatego czas najwyższy, by rząd – wspólnie z partnerami społecznymi – podjął rzeczywiste działania na rzecz reformy procesu ustalania płacy minimalnej. Pierwszym krokiem powinno być powołanie – wzorem Niemiec i Wielkiej Brytanii – niezależnego ciała eksperckiego, odpowiedzialnego za analizę danych i rekomendacje.

Drugim – zagwarantowanie, że Rada Dialogu Społecznego stanie się przestrzenią rzeczywistych negocjacji, a nie jedynie sceną politycznego teatru. Trzecim – przyjęcie zasady, że każda zmiana wysokości płacy minimalnej powinna być poprzedzona jawną analizą jej skutków gospodarczych i społecznych. Bez tych kroków nadal będziemy dryfować w stronę decyzji podejmowanych w ciemno – a na to, w obecnych realiach, nie możemy już sobie pozwolić.

Autorem opinii jest dr Piotr Lewandowski, prezes Instytutu Badań Strukturalnych.

Przeczytaj źródło