Nie dwa tygodnie, a dwa dni. "Szalony" Trump blefował. Jak zachowają się rynki? [OPINIA]

1 tydzień temu 12
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Prezydent Donald Trump mówił dwa dni temu, że przez dwa tygodnie będzie się zastanawiał nad tym, czy USA uderzą na Iran. Ostrzegałem w mediach społecznościowych, żeby się do tych dwóch tygodni nie przywiązywać, ale nie oczekiwałem, że dwa tygodnie będą trwały dwa dni. Tak to jest z kimś kto sam o sobie (w wywiadzie dla "The Wall Street Journal") mówi, że jest "szalony".

USA już w sobotę uruchomiły swoje bombowce strategiczne zdolne do przenoszenia bomb mogących przeniknąć do umieszczonych pod górami miejsc, gdzie Iran ulokował swoje fabryki (laboratoria) do wzbogacania uranu.

Najbardziej ryzykowna gra Trumpa

W nocy z soboty na niedzielę USA zaatakowały Iran. Zbombardowane zostały trzy miejsca (Fordow, Natanz, Isfahan). Główne serwisy informacyjne piszą, że uderzenie na Iran to największa i najbardziej ryzykowna geopolityczna gra Trumpa. Oczywiste jest jednak, że tandem USA - Izrael może zrobić z Iranu pobojowisko, a sam Iran niewiele może przeciwstawić takiemu duetowi.

Można jeszcze powiedzieć, że prezydent Trump jak rasowy polityk, zaprzeczył temu, co obiecywał podczas kampanii wyborczej. Był przecież wtedy posłańcem procesu pokojowego, zwolennikiem braku zaangażowania USA w wojny na Bliskim Wschodzie. I oczywiście miał natychmiast zaprowadzić pokój w Ukrainie. Jedno jest pewne: o wymarzonej (podobno) pokojowej nagrodzie Nobla Donald Trump może zapomnieć. I nie pomoże mu to, że teraz mówi o konieczności zawarcie układu pokojowego z Iranem. Brzmi to doprawdy jak niesmaczny żart.

Oczywiście świat zamarł, ale w niedzielę i tak nie-islamski i poza izraelski świat zamiera, więc reakcja rynków finansowych pozostawała w sferze wyobraźni, wręcz geopolitycznej fikcji. Nie widzę na przykład izraelskiego indeksu TA-125, który w normalną niedzielę powinien być notowany (w Izraelu giełda działa w niedzielę), ale nie widzę też informacji o zamknięciu giełdy. Dotychczas indeks TA-125 zyskiwał podczas ataków Izraela na Iran i vice versa.

Widać jedynie reakcję nielubianego przeze mnie bitcoina (handel bitcoinem w niedzielę jest kontynuowany). Nielubianego dlatego, że jego fundamentalna wartość jest równa zeru, czego doświadczymy jak już komputery kwantowe naprawdę się rozpędzą.

Wydawało się, że ucieczka w bezpieczne przystanie powinna przeceniać kryptowaluty, ale zachowanie tego rynku jest często całkowicie nieprzewidywalne, więc trudno na bazie tego rynku mówić, co będzie się działo na poważnych rynkach finansowych. W niedzielę bitcoin drożał, ale na małym obrocie można podejrzewać, że drożał dlatego, że część inwestorów uważa tę 'kryptowalutę' za bezpieczną przystań.

Wszystkie oczy na Ormuz

Puszczę poniżej wodze fantazji, bo uprzedzam, że tekst pisany w niedzielę o poranku może być już po 24 godzinach nieaktualny. Przede wszystkim czekamy na to, czy Iran odpowie, blokując cieśninę Ormuz. Już odpowiedział atakując naddźwiękowymi rakietami Izrael i wyrażając oburzenie atakiem USA, ale oświadczenie ministra spraw zagranicznych nie zawierało bezpośredniej groźby pod adresem USA. Nie było też nic w tym oświadczeniu na temat blokady cieśniny Ormuz. To oczywiście nic nie znaczy, bo przecież taki ruch powinien być niespodziewany.

Blokada cieśniny doprowadziłaby zapewne do podniesienia ceny ropy o kolejne pięćdziesiąt procent, bo przecież 20 proc. światowego popytu na ropę idzie właśnie tą drogą. Poza tym ucierpiałbym europejski eksport, bo jego spora część idzie też przez Ormuz. Czy taka blokada zostałaby spokojnie przyjęta przez USA? Z całą pewnością nie. Marynarka USA odblokowałaby drogę przez cieśninę Ormuz, ale to jeszcze bardziej zwiększyłoby geopolityczne napięcie.

Jak zachowają się rynki?

Z tego wynika, że ropy na poziomie 100+ dolarów za baryłkę w poniedziałek nie zobaczymy. Powinniśmy jednak zobaczyć wzrost jej ceny, którego skala zależeć będzie od reakcji Iranu. To jest główne, ale nie jedyne zagrożenie dla globalnego wzrostu gospodarczego.

Giełdy akcji powinny w poniedziałek zareagować spadkami indeksów, bo zadziała zasada ładnie brzmiąca po angielsku 'when in doubt sell out' (kiedy masz wątpliwości, to sprzedawaj). Nie będą to spadki olbrzymie (o ile będą, bo doba to dużo czasu), bo świat finansów będzie czekał na rozwój sytuacji i od niego będzie zależna reakcja giełd.

Na rynku walutowym też gracze będą mieli problem. Przed atakiem Izraela na Iran widać było, że dolar utracił status bezpiecznej przystani. Owocowało to spadkami indeksu dolara (główne waluty vs dolar) wtedy, kiedy nastroje na giełdach pogarszały się.

Jednak po rozpoczęciu ataku Izraela na Iran sytuacja się zmieniła i status bezpiecznej przystani na chwilę (według mnie na chwilę) wrócił do dolara i do obligacji USA - dolar zyskiwał, a obligacje drożały. I teraz pozostaje prawie szekspirowskie pytanie: po ataku USA będzie ucieczka od dolara, czy wręcz odwrotnie? Według mnie bardziej prawdopodobny jest ruch pro-dolarowy, ale nie jestem przekonany do tego poglądu. Poza tym uważam, że ewentualne umocnienie dolara będzie chwilowe.

Rynek złota też ma problem. Teoretycznie reakcja powinna być korzystna dla ceny złota, bo jest ono nadal bezpieczną przystanią. Jednak ostatnio ile razy cena uncji zbliżała się do szczytu wszech czasów (okolice 3,450 dolarów), tyle razy odskakiwała w dół bez względu na to, co działo się w geopolityce.

Poza tym cena złota jest ujemnie skorelowana z dolarem - im mocniejszy dolar tym gorzej dla złota. I tu wracamy do rynku walutowego, którego sytuacja w poniedziałek rano będzie bardzo niejednoznaczna. Z tego wniosek, że najpewniej rekordu cen tego metalu nie odnotujemy.

Oberwać może turystyka i ruch lotniczy

Nie tylko cieśnina Ormuz i jej blokada może wpływać na nastroje na rynkach. Nie będzie z tego - jednak według mnie - wojny światowej. Plusem dla sytuacji globalnej jest to, że w Iranie panuje szyicki odłam islamu, a 85-90 proc. tej religii na całym świecie to sunnici. Nie jest tajemnicą, że te odłamy szczerze się nienawidzą. Z tego wniosek, że na przykład Pakistan stanął co prawda po stronie Iranu, ale nie zaatakuje Izraela bronią atomową. Inne państwa arabskie mogą albo milczeć albo wyrażać jedynie słowne potępienie działań duetu USA - Izrael.

Nie znaczy to jednak, że antyamerykańskie i antyżydowskie nastroje na całym świecie nie dostały potężnego wzmożenia. Można więc oczekiwać ataków na różnego rodzaju amerykańskie i izraelskie instytucje, czy też na obywateli USA i Izraela. Tego jednak nie da się wycenić. Po prostu świat stał się bardziej niebezpieczny dla wszystkich. To może uderzyć na przykład w turystykę i ruch lotniczy, ale rynki finansowe już od dawna takie ataki terrorystyczne lekceważą.

Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion

Przeczytaj źródło