Mleko i krew. Polska organizacja szczepi krowy w Etiopii, by łagodzić konflikty i skutki chaosu klimatycznego

2 dni temu 3

Ogrodzenie z ciernistych gałęzi. Po jednej stronie dziesiątki krów i byków oraz kilku pasterzy, po drugiej - kilka osób w białych kamizelkach, białych rękawiczkach, ze strzykawkami w dłoniach. Głównie mężczyźni, ale wśród nich także kobieta - Goleghn Beholi. 

- Mamy duży problem z muchami tse-tse, wiele z naszych krów umiera z powodu chorób. A nie stać nas na szczepionki ani repelenty - mówi Beholi. W tym roku w społeczności ludu Bodi, mieszkającej na południu Etiopii, uruchomiono jednak program szczepień. - Zdobywam doświadczenie, które przyda się nie tylko mojej społeczności, ale też mieszkańcom sąsiednich wsi - podkreśla kobieta.

Zobacz wideo Polska organizacja wspiera szczepienie bydła w Etiopii

Szczepienia bydła i szkolenie członków plemienia - jak Goleghn Beholi - z podstaw wiedzy weterynaryjnej to część programu, jaki w dolinie rzeki Omo na południu Etiopii prowadzi Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM).

- To nie tylko wsparcie bytu konkretnych społeczności, które są częścią programu, ale też sposób na łagodzenie konfliktów w całym regionie - tłumaczy Adam Kukliński, koordynator projektu PCPM w Etiopii. W ramach programu zaszczepionych zostanie co najmniej 64 tys. sztuk bydła. Organizacja liczy jednak, że dzięki nowej wiedzy właściciele zwierząt będą kontynuować szczepienia na własną rękę. A stabilizacja stad bydła zapobiegnie jego kradzieżom, które nieraz kończą się krwawymi konfliktami. 

Goleghn Beholi, członkini społeczności Bodi, która przeszła szkolenie weterynaryjne w ramach działań PCPM

Goleghn Beholi, członkini społeczności Bodi, która przeszła szkolenie weterynaryjne w ramach działań PCPMFot. Patryk Strzałkowski

Krowa to życie

Nangachcole Cochoi, lider odwiedzonej przez nas społeczności Bodi, ma prawie 40 sztuk bydła. - Mniej niż kiedyś, bo sporo zwierząt umarło - podkreśla. 

- Bydło nie tylko zapewnia środki do życia. Jest też ważną częścią kultury, centralnym elementem życia społecznego - wyjaśnia Meseret Admasu. Pracownik IIRR, międzynarodowej organizacji działającej na rzecz rozwoju obszarów wiejskich, z którą współpracuje PCPM, dobrze zna południe Etiopii - jako biolog przez lata pracował w parku narodowym Omo.

Admasu wymienia: krowy zapewniają pożywienie w postaci mleka, ale też krwi, upuszczanej w niewielkiej ilości z żywych zwierząt; ze skór wykonuje się ubrania; zwierzęta są dawane w posagu, a więc bez nich mężczyzna nie weźmie ślubu. Wybrane byki nazywane są imieniem rodziny i ozdabiane. - Mają znaczenie duchowe - podkreśla Etiopczyk.

Bydło stanowi też dla wielu jedyny majątek i zabezpieczenie na ciężkie czasy. Społeczności pasterskie żyją w ubóstwie: są osoby, które mają jedno ubranie, niewielu posiada prosty telefon noszony na sznurku. Najmłodsi wykonują swoje zabawki z gliny i patyków, a kobiety i dzieci noszą wodę z rzek lub kanałów w ciężkich baniakach. Mała torba, cienki materac do spania, garnek, posiłek z kukurydzy startej na mąkę ręcznie, dwoma kamieniami, długa droga po wodę oraz pilnowanie bydła - to życie codzienne wielu członków półkoczowniczej społeczności. 

Szczepienie bydła w społeczności ludu Bodi

Szczepienie bydła w społeczności ludu BodiFot. Patryk Strzałkowski

Gdy któryś z członków rodziny zachoruje, można sprzedać krowę, żeby opłacić wizytę w przychodni lub leki. Kiedy nie udaje się zebrać wystarczających plonów, za pieniądze ze sprzedaży jednego cielaka można kupić 100 kg kukurydzy. 

A utrata plonów to - z powodu zmiany klimatu - coraz większe zagrożenie. - W ubiegłym roku obsialiśmy pola, ale deszcz nie przyszedł wtedy, kiedy powinien. Straciliśmy całe plony  - mówi Nangachcole Cochoi. W ostatnich latach Etiopia mierzyła się z najgorszą suszą od 40 lat. Rolnictwo jest tam ściśle powiązane z pogodą i dostosowane do rytmu pory suchej i deszczowej. Destabilizacja klimatu może oznaczać, że deszcz nie pojawia się w tym okresie, co zawsze - lub jest go zbyt mało.

Nangachcole Cochoi, lider odwiedzonej przez nas społeczności Bodi

Nangachcole Cochoi, lider odwiedzonej przez nas społeczności BodiFot. Patryk Strzałkowski

Jednocześnie zmiana klimatu może oznaczać też bardziej intensywne opady, które - szczególnie w górzystym krajobrazie - oznaczają ryzyko powodzi błyskawicznych. To zagrożenie zarówno dla zdrowia i życia ludzi, jak i ich upraw. - Skutki zmiany klimatu widać tu bardzo wyraźnie - podkreśla Meseret Admasu.

W kraju, gdzie nawet 80 proc. ludności utrzymuje się z rolnictwa i pasterstwa, każdy taki sezon utraconych plonów może oznaczać pogłębienie ubóstwa, a nawet zagrożenie głodem. Chociaż Etiopia poczyniła postępy w walce z niedożywieniem, to pozostaje ono problemem dla milionów mieszkańców. A pasterskie społeczności mogą być szczególnie narażone na destabilizację klimatu i jej skutki. 

- To życie - odpowiada Nangachcole Cochoi zapytany o to, jak ważne jest dla niego i jego społeczności bydło. 

Rozlew krwi

Nangachcole Cochoi należy do ludu Bodi, jednego z kilkunastu plemion zamieszkujących południową dolinę Omo. Część z nich - w tym Bodi - prowadzą półkoczowniczy tryb życia, przemieszczając się po swoim terytorium razem z bydłem. Inne grupy, jak Konso, choć też utrzymują się głównie z wypasu bydła, żyją w sposób osiadły, w niewielkich wsiach. 

Jak zwraca uwagę Meseret Admasu, choroby zakaźne - w tym przenoszone przez owady - powodują, że ludzie tracą dużą część bydła. To może prowadzić do desperacji, a w konsekwencji niektórzy uciekają się do kradzieży. Część pasterzy ma broń palną i kilka tygodni przed naszą wizytą w Etiopii jedna osoba zginęła w związku z kradzieżą bydła z innego plemienia. Takie sytuacje mogą przerodzić się w trwające tygodnie, a nawet miesiące konflikty między plemionami.

- W Etiopii trwały i trwają różne konflikty i na zdecydowaną większość z nich nie mamy żadnego wpływu. W tym przypadku jesteśmy w stanie - może nie zapobiegać im w 100 procentach - ale przynajmniej rozładować prowadzące do nich napięcia - mówi Adam Kukliński z PCPM.

Szczepienie krów w ramach projektu PCPM w Etiopii

Szczepienie krów w ramach projektu PCPM w EtiopiiFot. Patryk Strzałkowski

Konflikty nie tylko prowadzą do ofiar śmiertelnych wśród przedstawicieli społeczności, ale odbijają się negatywnie na całym regionie. W skrajnych sytuacjach lokalna administracja nie może bezpiecznie dotrzeć do społeczności (np. z samorządowym programem weterynaryjnym). Utrudnia lub uniemożliwia to turystykę, która mogłaby przynosić dochody dla regionu. Nad rzeką Omo znajduje się duży park narodowy, który mógłby przyciągać turystów zarówno dziką przyrodą, jak i wyjątkową kulturą mieszkających wokół niego ludów. Obecnie jednak przyjeżdża tam niewielka liczba zagranicznych turystów. 

- Liczymy, że na koniec projektu te społeczności będą miały odbudowane, zdrowsze stada bydła. Ich sytuacja materialna się poprawi i desperacja nie będzie pchać ich do kradzieży, które mogą eskalować do poważnych konfliktów - podkreśla Kukliński. - Będą też bardziej odporni na nasilające się klęski klimatyczne, które mogą niszczyć uprawy i stwarzać zagrożenie głodem - dodaje.

Pasterze lepiej zadbają o bydło?

Jednak aby tak się stało, szczepienia i inne zabiegi (np. opryski przeciwko owadom i pasożytom) muszą trwać dłużej niż finansowany ze środków polskiego MSZ program. PCPM liczy, że ich działania pokażą społeczności korzyści ze stosowania szczepionek i innych metod dbania o bydło, by później kontynuowali to na własną rękę. 

- Od przedstawicieli starszyzny wiemy, że właściciele są gotowi w przyszłości płacić za szczepienia. Teraz mogą przekonać się, że to się opłaca. A przeszkoleni pracownicy weterynaryjni będą mogli oferować swoje usługi komercyjnie. W regionie są setki tysięcy zwierząt, więc pracy dla nich nie zabraknie. A właściciele będą w lepszej sytuacji. Każdy skorzysta - mówi Kukliński.

Społeczność z ludu Konso bierze udział w programie szczepień PCPM

Społeczność z ludu Konso bierze udział w programie szczepień PCPMFot. Patryk Strzałkowski

Żeby wprowadzić program szczepień - słyszymy we wsi plemienia Konso - trzeba było pokonać brak wiedzy i sceptycyzm wobec szczepionek. Jak mówi Meseret Admasu, kluczem okazało się łączenie podawania szczepień z doraźnym leczeniem zwierząt - żeby pozytywne efekty były widoczne od razu. Na te, które mają przynieść szczepienia, trzeba będzie poczekać. Chociaż - zauważa Kukliński - już teraz do PCPM docierają pierwsze pozytywne sygnały od właścicieli zaszczepionego bydła. Szkolenia i wiedza pozostaną na dłużej i - jak liczy polska organizacja - będą wspierać lokalny samorząd i jego służby weterynaryjne. Te prowadzą działania wspierające pasterzy, ale ich skala i zakres pozostaje dalece niewystarczający - a mowa o regionie, w którym żyje kilkaset tysięcy sztuk bydła, a na jednego człowieka przypada co najmniej kilka krów.

Stabilizacja, którą może im to zapewnić, będzie coraz bardziej potrzebna. Chociaż mieszkaniec Etiopii emituje 45 razy mniej dwutlenku węgla od przeciętnego Europejczyka, to oni w o wiele większym stopniu są narażeni na skutki zmiany klimatu. 

A choć odwiedzone przez nas społeczności żyją w widocznym ubóstwie, to - zauważa Kukliński - sytuacja na południu Etiopii wcale nie jest najgorsza w kraju. - Na północy, na terenach bardziej pustynnych np. w regionie Afar, zwierzęta nieraz nie mają dostępu do żadnego pożywienia ani wody. Po prostu umierają. A ludzie potrzebują wtedy już nie wsparcia rozwojowego, jakie niesiemy na południu, a pomocy humanitarnej - by ratować ich życie - mówi.

Projekty PCPM w Etiopii są współfinansowane w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP

Przeczytaj źródło