Miał zabić matkę, rzucił się na służby z mieczem. Sąsiedzi od dawna żyli w strachu: To była kwestia czasu

23 godziny temu 25

Data utworzenia: 20 listopada 2025, 17:21.

"On powinien siedzieć w psychiatryku. Tragedia była kwestią czasu" — mówią poruszeni mieszkańcy bloku przy ulicy Sadowej w Sanoku (woj. podkarpackie). To tam rozegrał się dramat, gdy agresywny, uzbrojony najprawdopodobniej w miecz mężczyzna zaatakował próbujących wejść do mieszkania policjantów i strażaka, poważnie raniąc wszystkich czworo. Napastnik został zastrzelony. W środku znaleziono ciało jego matki...

Przerażająca zbrodnia w Sanoku. Policjanci oddali strzały. Foto: facebook / LASKAR-MEDIA

Leciwy, czteropiętrowy blok w spokojnej dzielnicy Sanoka. W czwartek, 20 listopada, przed południem zaroiło się tam od służb. Zgłoszenie dotyczyło agresywnego mężczyzny, który zabarykadował się w mieszkaniu na drugim piętrze razem z matką. Sytuacja była dramatyczna, bowiem w lokalu włączył się czujnik gazu, co mogło wskazywać na celowe odkręcenie kurków.

Czytaj także: 63-latek zginął na miejscu, 61-latka walczy o życie. Szokujące ustalenia śledczych po brutalnym ataku

Miał zabić matkę, potem zaatakował mieczem policjantów i strażaka. Wojciech M. z Sanoka nie żyje

Obecni na miejscu policjanci i strażacy podjęli decyzję o natychmiastowy wejściu do środka. Wtedy jednak sytuacja wymknęła się spod kontroli.

— Mężczyzna był agresywny i nie pozwolił funkcjonariuszom wejść do mieszkania. Atakował ich niebezpiecznym narzędziem — maczetą albo mieczem. Policjanci najpierw próbowali obezwładnić go gazem i używali pałki, ale był cały czas agresywny. W końcu ranił najpierw strażaka, potem trzech policjantów. Wtedy padły strzały — mówi w rozmowie z "Faktem" Piotr Wojtunik, rzecznik prasowy podkarpackiej policji.

Napastnik — 47-letni Wojciech M. — poniósł śmierć na miejscu. Po wejściu do mieszkania służby znalazły także ciało jego matki. Wszystko wskazuje na to, że kobieta została zabita. Ranni policjanci zostali przewiezieni do szpitali. Najcięższe obrażenia odniósł strażak, którego śmigłowiec LPR przetransportował do szpitala w Rzeszowie. Mężczyzna ma rany cięte rąk i tułowia. Życiu żadnemu z funkcjonariuszy nie zagraża jednak niebezpieczeństwo.

Mężczyzna od lat zmagał się z problemami psychicznymi

Jak ustaliliśmy, Wojciech M. mieszkał w bloku przy ul. Sadowej sam. Mama często go odwiedzała, przychodziła niemal codzienne, doglądała syna. Tak też było i 20 listopada rano. Mieszkańcy osiedla mówią, że około godziny 10 słyszeli, jak kobieta wzywała pomocy przez otwarte okno, mówiła, że syn zabrał jej telefon. Chwilę potem jej głos ucichł.

Według sąsiadów mężczyzna od dawna zmagał się z problemami psychicznymi — te miały zacząć się jeszcze w szkole. Jak usłyszeliśmy na miejscu, 47-latek leczył się na schizofrenię, ale choroba się nasilała, a on sam stawał się nieobliczalny, zachowywał się irracjonalnie i stwarzał zagrożenie.

— Niekiedy w nocy zaczynał coś wiercić wiertarką. Czasami chodził po osiedlu w kasku motocyklowym, mimo że nie miał motocykla. Był widywany z łukiem, mieczem. Wczoraj też chodził z mieczem, ale nikt nie zareagował. Wszyscy tylko omijali go szerokim łukiem, bo takie "odchyły" stały się ponurą rzeczywistością — mówią "Faktowi" sąsiedzi Wojciecha M.

"To było kwestią czasu"

Mieszkańcy osiedla nie są zdziwieni, że doszło do tej tragedii. Zgodnie twierdzą, że 47-latek od dawna powinien być odizolowany od społeczeństwa.

— Taki człowiek powinien siedzieć w psychiatryku. Nie wiem, dlaczego nikt na to nie reagował. To było kwestią czasu — mówi "Faktowi" Igor, mieszkaniec bloku, w którym doszło do tragedii.

Na miejscu zbrodni cały czas pracują służby. Wciąż rozstawione są parawany, przed blokiem stoi karetka i radiowozy, a w mieszkaniu ślady zabezpieczają technicy kryminalistyki. Śledczy nie ujawniają na razie przyczyn śmierci około 70-letniej matki mężczyzny.

/14

- / LASKAR-MEDIA

Osiedle, na którym doszło do zabójstwa.

/14

- / LASKAR-MEDIA

Na miejscu zaroiło się od służb.

/14

- / LASKAR-MEDIA

Policjanci zostali wezwani do mężczyzny zabarykadowanego w mieszkaniu z matką.

/14

- / Facebook

Wojciech M. miał od dawna zmagać się z problemami psychiatrycznymi.

/14

- / LASKAR-MEDIA

Przedmiot zabezpieczony na miejscu.

/14

- / LASKAR-MEDIA

Służby pracujące na miejsu.

/14

- / LASKAR-MEDIA

Igor, sąsiad Wojciecha M., mówi, że te wydarzenia były tylko kwestią czasu.

/14

- / LASKAR-MEDIA

W mieszkaniu znaleziono ciało matki mężczyzny.

/14

- / LASKAR-MEDIA

47-latek rzucił się z mieczem na policjantów i strażaka.

/14

- / LASKAR-MEDIA

Tragedia rozegrała się 20 listopada przed południem.

/14

- / LASKAR-MEDIA

Tragiczna interwencja policji w Sanoku.

/14

- / LASKAR-MEDIA

Tragiczna interwencja policji w Sanoku.

/14

- / LASKAR-MEDIA

Tragiczna interwencja policji w Sanoku.

/14

- / LASKAR-MEDIA

Tragiczna interwencja policji w Sanoku.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.

Newsletter

Najlepsze teksty z Faktu! Bądź na bieżąco z informacjami ze świata i Polski

Zapisz się

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas!

Napisz list do redakcji

Przeczytaj źródło