Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
"Dolar to nasza waluta, ale wasz problem" – te słowa przypisywane Johnowi Connally'emu, ówczesnemu sekretarzowi skarbu USA, wypowiedziane w latach 70. XX wieku, doskonale oddają istotę amerykańskiej potęgi monetarnej. Ostatnio prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi zależało, by go osłabić i akurat to mu się udało, zmniejszając problem, jakim dla amerykańskiego eksportu był silny dolar.
Dlaczego dolar jest dzisiaj taki słaby? Powodów jest kilka, ale przede wszystkim warto przypomnieć, dlaczego w ostatnich kilku latach był taki mocny i drogi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z małej wsi do wielkiego biznesu - historia Rafała Brzoski w Biznes Klasie
Kilkuletnia siła dolara
Lata 2021–2024 to dla dolara czas prawdziwego tryumfu. Indeks DXY*, pokazujący jego siłę wobec innych walut, sięgnął poziomów niewidzianych od 20 lat - jesienią 2022 roku przekroczył 114 punktów. Dolar nie był wtedy tylko walutą – był symbolem stabilności i przewagi.
Za tym stała przede wszystkim polityka Rezerwy Federalnej, która jako pierwsza spośród głównych banków centralnych zaczęła podnosić stopy procentowe – z niemal zera do ponad 5 proc. w ciągu kilkunastu miesięcy. To sprawiło, że inwestorzy zaczęli kierować kapitał do USA, wzmacniając dolara.
Do tego doszły globalne czynniki: wojna w Ukrainie, rosyjski szantaż gazowy, problemy Europy z drogą energią, spowolnienie w Chinach – to wszystko podbiło popyt na bezpieczne aktywa denominowane w dolarach, zwłaszcza obligacje skarbowe USA.
Amerykańska gospodarka radziła sobie lepiej niż inne. Szybko wychodziła z pandemii, miała mocny rynek pracy i stabilny popyt wewnętrzny. Europa, Japonia czy Wielka Brytania borykały się z własnymi problemami, co dodatkowo osłabiało ich waluty i wzmacniało dolara.
Słabość konkurencji była wyraźna – euro i jen traciły, a funt po krótkim premierostwie Liz Truss wyglądał na walutę w kryzysie. W efekcie dolar, jako główna waluta światowego systemu finansowego, korzystał z przewagi nie tylko swojej, ale też konkurencji.
Dodatkowo światowy system zadłużenia w dolarach sprawiał, że wzrost stóp procentowych w USA podnosił koszty obsługi długu, co zwiększało zapotrzebowanie na dolara. To samonapędzający się mechanizm.
Dlaczego dolar traci koronę?
Skoro dolar przez lata był symbolem siły i stabilności, to co się zmienia? Dlaczego dziś traci na wartości i z tronu światowej waluty zaczyna się powoli zsuwać?
Tu warto wspomnieć o korekcie po wcześniejszych wzrostach. Umocnienie dolara w latach 2021–2024 było tak znaczące, że naturalnym ruchem jest teraz jego słabsza faza. To normalne odchylenie po szczytach.
Po drugie, kluczowa jest polityka pieniężna Fed. Rynek coraz bardziej wierzy, że Rezerwa Federalna zacznie luzować stopy procentowe w USA, odpowiadając na spowolnienie inflacji i gorsze dane gospodarcze. Kontrakty terminowe wskazują nawet na aż pięć cięć stóp do końca 2026 roku.
Dla inwestorów to znak, że dolar przestaje być tak atrakcyjny jako waluta oferująca wysokie zwroty. Do tego dochodzi presja polityczna – Trump nie szczędzi słów krytyki Jerome'owi Powellowi, do tego stopnia, że nazywa go głupkiem. Niezależność Fed została zachwiana. Wiadomo, że od połowy przyszłego roku, kiedy decydować będzie nowy szef banku centralnego, stopy będą spadać radykalnie szybko zgodnie z poleceniem z Białego Domu.
Trzeci czynnik to problemy fiskalne USA. Rosnący deficyt budżetowy, napędzany cięciami podatków i wzrostem wydatków, ma według prognoz zwiększyć dług publiczny do 135 proc. PKB ciągu dekady. Tymczasem już dzisiaj dług publiczny USA to 122 proc. PKB (przy naszych 60 proc.). Takie perspektywy nie napawają inwestorów optymizmem. Dodatkowo agencje ratingowe obniżyły ocenę amerykańskiego długu do poziomów z czasów, gdy prezydentem USA był Woodrow Wilson, walczący m.in. o powstanie polskiej państwowości.
Czwarty punkt to globalne zmiany gospodarcze. Gospodarki Europy i Azji zaczynają wychodzić na prostą, a USA niekoniecznie (prognozowany wzrost tylko 1–1,6 proc. w 2025 r.), co przekłada się na rosnący apetyt na euro i waluty rynków wschodzących. Jednocześnie pomimo zawirowań geopolitycznych dolar przestał być "bezpieczną przystanią".
Piąty to nieprzewidywalność Waszyngtonu, zarówno w polityce międzynarodowej, handlowej oraz nieroztropność fiskalna sprawiła, że dolar nie pełni już tej samej funkcji jak pół roku wcześniej. Inwestorzy nie chcą już trzymać pieniędzy w dolarze w takim stopniu jak kiedyś.
Napięcia i konflikty handlowe - zwłaszcza z UE - oraz chaotyczna polityka celna, podważają wizerunek dolara jako stabilnej i przewidywalnej waluty rezerwowej. Nie znaczy, że ją traci, ale zainteresowanie jest mniejsze niż w przeszłości.
Dolar za 3,50 zł? Może nawet taniej
W ciągu najbliższych sześciu miesięcy dolar może osłabić się o kolejne 10 proc., do poziomu około 80 punktów w indeksie DXY (wskaźnik mierzący wartość dolara amerykańskiego w stosunku do koszyka sześciu głównych walut obcych – przyp. red.), co – według niektórych prognoz walutowych – może oznaczać kurs nawet 3,35 PLN w perspektywie roku. Nawet jeśli obniżki stóp procentowych nastąpią dopiero pod koniec 2025 r., już sam "gołębi" ton Donalda Trumpa oraz to, co wydarzy się w Fed w 2026 roku, może wystarczyć, by trwale osłabić amerykańską walutę.
Świat powoli oswaja się z myślą, że dominacja dolara nie jest już dana raz na zawsze. W rosnącej liczbie transakcji handlowych zaczynają pojawiać się euro, juany i lokalne waluty. Banki centralne dywersyfikują rezerwy (np. kupując dolary kanadyjskie, czy australijskie), a inwestorzy szukają alternatyw, choćby tymczasowych. Kurs USD nie będzie już tak jednoznacznym odzwierciedleniem potęgi Ameryki.
Jeśli rzeczywiście spełni się scenariusz głębokiego luzowania polityki pieniężnej w USA, połączony z osłabieniem fiskalnej wiarygodności i niepewnością polityczną, to dolar może nie tylko kosztować mniej – może też ważyć mniej w globalnym systemie finansowym. Dla Polski i innych krajów regionu to szansa na tańszy import, słabszy wpływ amerykańskich zawirowań i ewentualne przewartościowanie roli złotego w relacjach inwestycyjnych.
Król nie tyle został obalony, ile dobrowolnie oddaje część władzy. Czy to chwilowy ukłon wobec rynkowych sił, czy trwała zmiana epoki, przekonamy się już niedługo.
Autorem Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku, adiunkt w Katedrze Ekonomii Politycznej WNE UW
* Indeks DXY mierzy wartość dolara amerykańskiego względem koszyka sześciu głównych walut: euro, jena japońskiego, funta szterlinga, dolara kanadyjskiego, korony szwedzkiej i franka szwajcarskiego.