Wojna na Ukrainie wydrenowała amerykańskie zapasy 155 mm amunicji
W czwartek, 19 czerwca 2025 roku amerykańska armia ogłosiła, że do 2026 roku podporządkowane jej zakłady osiągną zdolność produkcji ponad miliona pocisków artyleryjskich kalibru 155 mm rocznie. Kluczowym momentem ma być październik 2025 roku, kiedy miesięczna produkcja osiągnie poziom 100 000 sztuk (czyli 1,2 mln sztuk rocznie) Oznacza to ponad dwukrotny wzrost w stosunku do obecnych możliwości i niemal siedmiokrotny skok względem stanu sprzed rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
W chwili obecnej amerykańskie fabryki wytwarzają około 40 000 pocisków artyleryjskich miesięcznie, co daje roczną produkcję na poziomie 480 000 sztuk. Już ten poziom stanowi znaczący postęp względem przełomu lat 2021–2022, kiedy to miesięcznie powstawało zaledwie około 14 500 pocisków (czyli ok. 170 000 sztuk rocznie). Tempo wzrostu pokazuje skalę inwestycji i zaangażowania Stanów Zjednoczonych w odbudowę swojego potencjału zbrojeniowego.
Impulsem do rozbudowy zdolności produkcyjnych była oczywiście agresja Rosji na Ukrainę. Od początku konfliktu Waszyngton dostarczył Kijowowi znaczne ilości amunicji, co poważnie uszczupliło amerykańskie zapasy. Konieczne stało się ich odbudowanie, a także przygotowanie na potencjalne konflikty zbrojne w innych rejonach świata, w tym na Bliskim Wschodzie i w regionie Indo-Pacyfiku, gdzie rośnie napięcie związane z polityką Chin wobec Tajwanu.
Żołnierze 18. Pułku Artylerii w trakcie przygotowania pocisków 155 mm do strzelania bojowego w trakcie zgrupowania poligonowego na poligonie w Nowej Dębie. / 18 Brygada Artylerii / st. szer. spec. Damian Łubkowski
Rozbudowa potencjału produkcyjnego nie obywa się bez trudności. We wrześniu 2024 roku wyprodukowano co prawda 40 000 łusek nabojów, jednak z powodu niedoborów materiałów pędnych i zapalników udało się ukończyć zaledwie 18 000 w pełni zmontowanych pocisków. Ta sytuacja unaoczniła kluczową zależność całego procesu od dostępności komponentów, których produkcja była dotąd scentralizowana w niewielkiej liczbie zakładów, m.in. w kanadyjskim Valleyfield.
Aby przezwyciężyć te ograniczenia, rząd USA zainwestował około 5 miliardów dolarów w modernizację i rozbudowę krajowego przemysłu amunicyjnego. Środki te przeznaczono zarówno na unowocześnienie istniejących zakładów, jak i na budowę nowych obiektów, które mają nie tylko zwiększyć produkcję, ale też uniezależnić Stany Zjednoczone od zagranicznych dostawców kluczowych komponentów. Dzięki tym działaniom armia ma nadzieję nie tylko zabezpieczyć własne potrzeby, lecz także zapewnić wsparcie sojusznikom w razie potrzeby.
Amerykanie rozbudowują zakłady produkujące 155 mm amunicję
Modernizacja i rozbudowa istniejących zakładów amunicyjnych stanowiła pierwszy krok w stronę osiągnięcia ambitnych celów produkcyjnych. Przykładem może być zakład w Radford w stanie Wirginia, gdzie zainwestowano w zwiększenie automatyzacji oraz uruchomiono instalację do produkcji nitrocelulozy – kluczowego składnika ładunków miotających. Równolegle fabryka w Scranton w Pensylwanii przeszła z jednozmianowego na trzyzmianowy tryb pracy, co pozwoliło na niemal nieprzerwaną produkcję przez całą dobę, siedem dni w tygodniu.
Dodatkowo powstają całkowicie nowe obiekty przemysłowe, które mają odciążyć dotychczasowe zakłady i znacząco zwiększyć całkowitą moc produkcyjną. W kwietniu 2025 roku oficjalnie uruchomiono fabrykę w Camden w stanie Arkansas, która ma dostarczać aż 50 000 pocisków miesięcznie. Kolejnym dużym ośrodkiem jest zakład w Mesquite w Teksasie gdzie powstawać ma 30 000 sztuk miesięcznie, a wkrótce dołączy do nich fabryka w Parsons (z produkcją na poziomie 12 000 sztuk miesięcznie), również w Arkansas. Dzięki tym trzem lokalizacjom US Army zbliża się do celu 100 000 pocisków miesięcznie.
Co istotne, amerykańska ekspansja przemysłowa nie ogranicza się tylko do terytorium Stanów Zjednoczonych. W Ingersoll, w kanadyjskiej prowincji Ontario, rozpoczęła działalność fabryka amunicji, która na początek będzie wytwarzać 10 000 pocisków miesięcznie. To dowód na to, że Waszyngton coraz częściej sięga po regionalne partnerstwo przemysłowe w celu wzmocnienia łańcuchów dostaw i dywersyfikacji źródeł produkcji.
Polski żołnierz z 18 Dywizji Zmechanizowanej uzbraja nabój kalibru 155 mm przed strzelaniem z armatohaubic K9A1. / 18 Dywizja Zmechanizowana
Jednym z kluczowych celów inwestycyjnych stało się również uniezależnienie od zagranicznych dostaw materiałów wybuchowych. Od 1986 roku amerykańskie fabryki kupowały trotyl od zewnętrznych dostawców, często z krajów tak egzotycznych jak Ukraina, Rosja, kraje Ameryki Południowej czy Azji. Dla przykładu, w kwietniu tego roku bydgoski zakład Nitro-Chem podpisał z Amerykanami umowę o wartości ok. 1,2 mld zł na produkcję trotylu dla US Army. Z tego powodu trwają przygotowania do uruchomienia krajowej produkcji trotylu, co ma wyeliminować tę słabość i zapewnić niezależność w zakresie podstawowych komponentów amunicji.
Wszystkie te działania mają jeden nadrzędny cel: zapewnienie amerykańskim siłom zbrojnym nieprzerwanego dostępu do nowoczesnej amunicji artyleryjskiej, zarówno na potrzeby własnych operacji, jak i w ramach wsparcia dla sojuszników. W dobie konfliktów o charakterze wojny materiałowej, zdolność do długotrwałej produkcji i szybkiej odbudowy zapasów staje się równie ważna, jak same zdolności bojowe. Amerykańska armia ma ambicję, by tę zdolność odzyskać – i póki co jest na dobrej drodze.