Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Podczas szczytu NATO w Hadze doszło do spotkania prezydentów Ukrainy i USA - Wołodymyra Zełenskiego i Donalda Trumpa. W Kijowie do tej rozmowy podchodzono z pewnym niepokojem, jak do każdego spotkania po głośnym skandalu w Gabinecie Owalnym. Obawiano się, że rozmowa może pogorszyć relacje albo że Trump będzie naciskał na Ukrainę, by ta poczyniła niekorzystne ustępstwa wobec Rosji. Tymczasem spotkanie przebiegło lepiej, niż się spodziewano. Trump zapowiedział, że rozważy przekazanie Ukrainie systemów Patriot i stwierdził, że nadszedł czas, by zakończyć rosyjsko-ukraińską wojnę.
Ukraińscy eksperci zwracają uwagę, że ważne są nie tylko słowa, ale też to, co trafiło do końcowego dokumentu szczytu. Po raz pierwszy w oficjalnym komunikacie NATO wskazano, że część budżetów obronnych państw sojuszu może zostać przeznaczona na pomoc militarną dla Kijowa. Jednocześnie podkreślono potrzebę zwiększenia wydatków na obronę do 5 proc. PKB, tłumacząc to rosnącym zagrożeniem ze strony Rosji. Choć temat członkostwa Ukrainy w NATO pozostał nierozwiązany, liderzy potwierdzili solidarność. Zarówno ukraińska, jak i amerykańska strona oceniają spotkanie Zełenskiego z Trumpem jako konstruktywne i zapowiadają dalszą współpracę.
Zobacz wideo Ukraińcy zniszczyli Rosji 20 proc. bombowców dalekiego zasięgu
Szczyt NATO w Hadze. Ukraina z lepszym wynikiem, niż się spodziewano
Z perspektywy Kijowa efekty jednodniowego szczytu NATO w Hadze okazały się lepsze, niż zakładano jeszcze kilka dni temu. Ukraińska delegacja opuszczała Hagę w znacznie lepszym nastroju, niż gdy do niej przyjeżdżała - przede wszystkim dlatego, że oczekiwania były bardzo ostrożne.
Po ubiegłorocznym szczycie NATO w Waszyngtonie, którego deklaracja wspominała Ukrainę blisko 40 razy i zawierała sformułowanie o nieodwracalnej drodze do członkostwa w NATO, w tym roku w Kijowie nikt nie spodziewał się podobnych słów. Tym bardziej że prezydent USA Donald Trump, jeszcze w trakcie kampanii wyborczej, wyrażał sceptycyzm wobec wsparcia dla Ukrainy - a także wobec samego NATO.
W Hadze organizatorzy dostosowali format spotkania w taki sposób, by maksymalnie ułatwić prezydentowi USA udział i uniknąć napięć. Udział Wołodymyra Zełenskiego do ostatniej chwili nie był przesądzony, a jego obecność ograniczono do zamkniętej, protokolarnej kolacji. Mimo to, jak zauważa ukraiński politolog Jewhen Mahda w komentarzu dla Gazeta.pl, rzeczywistość przeszła oczekiwania.
Były momenty pełne sceptycyzmu wobec Trumpa, ale pojawiły się ważne, korzystne dla Ukrainy sygnały. Zamiast ulotnych i mało konkretnych obietnic dotyczących przyszłego członkostwa w NATO, na szczycie padła jasna deklaracja wsparcia dla finansowania i wzmacniania zdolności obronnych Ukrainy- komentuje ekspert. Jak dodaje, zwiększenie nakładów na obronność do poziomu 5 proc. PKB przez państwa członkowskie NATO może być istotnym sygnałem politycznym, choć nie powinno prowadzić do przesadnego entuzjazmu. - Chodzi nie tylko o wydatki na czołgi czy amunicję. Mamy do czynienia z nową formą wojny - infrastruktura, cyberbezpieczeństwo, odporność społeczeństw - to równie istotne obszary w kontekście zagrożenia ze strony Rosji - podkreśla Mahda.
Ekspert przestrzega jednak przed przecenianiem deklaracji prezydenta USA. - Trump pozostaje sobą. Trudno dziś powiedzieć, czy dostawy nowych systemów rakietowych do Ukrainy zostaną zrealizowane. Dlatego tak ważne jest utrzymanie presji dyplomatycznej i ciągłe monitorowanie sytuacji - mówi Mahda.
Mimo wszystko podkreśla, że sam szczyt NATO był ważnym momentem dla Kijowa. - Wbrew początkowym obawom Ukraina otrzymała potwierdzenie, że sojusznicy są gotowi ją wspierać - zarówno politycznie, jak i wojskowo. To dużo więcej, niż można było zakładać jeszcze przed rozpoczęciem obrad - ocenia.
"Historyczna zmiana podejścia NATO". Ukraińscy eksperci: To więcej niż symbol
Zwiększenie nakładów państw członkowskich NATO na obronność z dotychczasowych 2 do 5 proc. PKB zostało uznane w Kijowie za przełomowy sygnał - nie tylko w kontekście samego Sojuszu, ale i przyszłości bezpieczeństwa europejskiego z udziałem Ukrainy. Jak wskazuje Ołeksandr Chara, dyplomata i ekspert Centrum Strategii Obronnych, to dowód na to, że Ukraina jest traktowana jako trwały element architektury euroatlantyckiej.
- To ważne osiągnięcie. NATO pokazuje, że widzi Ukrainę jako integralny komponent systemu bezpieczeństwa, a nie tylko państwo objęte wojną. W tym sensie decyzja o zwiększeniu finansowania to nie gest polityczny, ale konkretna zmiana systemowa - podkreśla Chara w rozmowie z Espreso TV.
- Widać, że Trump zaczyna rozumieć złożoność wojny rosyjsko-ukraińskiej. Już samo utrzymanie zawieszenia broni jest wyzwaniem, a zakończenie wojny - jeszcze większym- zaznacza Chara. Jego zdaniem to początek zmiany podejścia obecnego prezydenta USA, który może w kolejnych miesiącach wykazywać większą otwartość wobec Kijowa.
Mychajło Samus, dyrektor think tanku New Geopolitics Research Network, ocenia szczyt jako "moment odrodzenia NATO". - Wbrew kompaktowej formule i skromnej deklaracji końcowej, efekty szczytu pokazują, że Sojusz nie zwija żagli. Wręcz przeciwnie - przestawia się na długofalowy tryb działania, właściwy dla czasu wojny - zauważa ekspert.
Jego zdaniem kluczowym zapisem wspólnego komunikatu jest uznanie Rosji za "długoterminowe zagrożenie", co oznacza koniec iluzji, że konflikt da się rozwiązać politycznymi kompromisami. - NATO zaczyna traktować Rosję nie jako tymczasowego przeciwnika, ale egzystencjalne zagrożenie, które wymaga gruntownej zmiany myślenia, uzbrojenia i priorytetów obronnych - wyjaśnia Samus.
Zdaniem Samusia, integracja Ukrainy z NATO nie musi być formalna, by była realna. - To, co obserwujemy, to praktyczne włączenie Ukrainy w struktury euroatlantyckie. A to oznacza nowe otwarcie dla skutecznego odstraszania rosyjskiej osi zła - powiedział ekspert.