Stara Wieś to urokliwa, górska miejscowość. Jeszcze niedawno życie toczyło się tam spokojnym rytmem. Dziś mieszkańcy mówią, że nad wsią wciąż unosi się cień tragedii, do której doszło 27 czerwca br. Zbrodnia na zawsze odmieniła oblicze tej społeczności i pozostawiła piętno, którego nie sposób wymazać.
Strzelał do teściowej, córki i zięcia
Tadeusz Duda najpierw zaszedł do teściów. Mierzył z ostrej broni do swojego teścia Feliksa. Jakimś cudem starszy pan wybłagał zięcia, by mu życie podarował. Duda w szale skierował kroki w stronę teściowej — pani Elżbiety i wystrzelił, raniąc ją w brzuch. Potem poszedł 600 metrów dalej w stronę domu swojej córki, Justyny († 26 l.). Strzelił najpierw do zięcia Zbigniewa († 31 l.), a następnie zabił córkę, która trzymała roczną Polę na rękach. Nie miał żadnych skrupułów.
— Nie ma już mojej wnuczki i jej męża... moje serce bardzo krwawi i rozpadło się na wiele kawałków — mówiła nam pani Elżbieta (73 l.), teściowa Tadeusza Dudy, którą postrzelił 27 czerwca br. — Z ludźmi można się dogadać, ale z nim nigdy nie było to możliwe.
Mieszkańcy Starej Wsi nie mogą się otrząsnąć. "Naszą miejscowość krwią naznaczył"
— Nasza wioska już zawsze będzie się z Dudą kojarzyć, jak Borowce z Jaworkiem. Tam morderca zabił rodzinę i u nas to samo się stało — mówi starszy pan Józef. — Półtora miesiąca minęło, ale ludzie szybko nie zapomną, a pewnie nigdy to nie nastąpi. Szaleniec był z Tadeusza, naszą miejscowość krwią naznaczył.
Najbliżsi sąsiedzi ofiar wciąż przeżywają dramat. — To, co się stało, bardzo odchorowałam. Przecież ratowałam Elę, to moja przyjaciółka i najbliższa sąsiadka. Krew ścierałam ze ścian, obmywałam ją wodą, nim przyjechało pogotowie. Człowiek działał na adrenalinie — mówi pani Kunegunda (69 l.).
Dopiero później przyszła świadomość, że sprawca mógł wrócić i dokończyć swoje dzieło. – Myślałam, że nas wszystkich powystrzela. Dobrze, że policja wtedy pilnowała – dodaje.
Trzy sztuki broni mordercy zostały znalezione
Mija półtora miesiąca od tragedii. Śledczy zapewniają, że wszystkie sztuki broni należące do Tadeusza Dudy zostały już znalezione.
— 1 lipca znaleziono pierwszą broń, z której sprawca popełnił samobójstwo. Drugą znaleziono w lipcu, ale nie została użyta jako narzędzie zbrodni. Trzecią broń, długą, znaleziono w lesie, na przełomie lipca i sierpnia, to narzędzie, z którego sprawca strzelał do swojej rodziny — mówi w rozmowie z "Faktem" prokurator Justyna Rataj-Mykietyn, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. — Czekamy na wyniki balistyczne każdej broni, na opinię daktyloskopijną, by potwierdzić, czy tylko i wyłącznie Tadeusz D. był posiadaczem tej broni.
Mieszkańcy Starej Wsi nie chcą wracać do tragedii
Jednak w mieszkańcach wciąż tkwi strach i ból. — Mało kto chce rozmawiać. Sąsiedzi milczą, jakby tematu nie było — mówi jedna z mieszkanek. — Matce tego mordercy to nie zazdroszczę, tyle bólu musi dźwigać. I żal mi tego maleństwa, które bez rodziców zostało.
— Polusię po tej tragedii bardzo było trudno utulić. Jak coś spadło w pokoju nie chcący, to od razu w płacz dzieciątko wpadało. Wciąż wołała "mama... mama...". Do teraz nie wolno coś głośno przy niej mówić. Trzeba pilnować, by nic nie spadło i huku nie narobiło niechcący, bo od razu maleńka się chowa. Taki chyba lęk dostała od tego strzału, jak jej dziadek wycelował kulę do własnej córki — mówi pani Kunegunda. — Polusia ma się wychowywać w rodzinie jej zabitego ojca. Sąd postanowił, że brat ma przejąć opiekę.
Zło, które narastało latami
Ludzie mówią, że od czasu jak się dowiedzieli, że Tadeusz Duda odebrał sobie życie, spokój we wsi nastał. — Zawsze z nim było coś nie tak. Jeszcze jak był kawalerem, grał na akordeonie, to już źle mu z oczu patrzyło. Do ludzi źle się odnosił, za kołnierz nie wylewał i to go zgubiło — dodaje starsza pani.
Choć do wsi powoli wraca codzienność, wspomnienie dramatu nie pozwala mówić o prawdziwym spokoju. — Jak patrzę na ten dom, to jeszcze się boję, że on znowu wyjdzie na balkon i zacznie krzyczeć, tak jak zawsze wyzywał teściów — przyznaje pani Kundegunda.
Śledztwo zmierza do finału
Śledczy przesłuchali już większość świadków makabrycznej zbrodni, której dokonał Tadeusz Duda. Czekają jeszcze na pisemną opinię biegłych dotycząca sekcji zwłok zamordowanego małżeństwa. Prokuratorzy nie chcą ujawnić, ile kul zatopił w ciałach swoich bliskich Tadeusz Duda. Takowa opinia powinna wpłynąć na dniach.
— Mamy opinię dotyczącą śmierci sprawcy. To był jeden strzał oddany w okolicy prawej skroni. Przyczyną śmierci były rozległe obrażenia mózgowia spowodowane wystrzałem. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna popełnił samobójstwo — dodaje prokurator Justyna Rataj-Mykietyn. — Jeśli się potwierdzi, że to on zabił członków swojej rodziny i nie znajdziemy dowodów, że ktoś mu w tym pomagał, wówczas najpewniej śledztwo zostanie umorzone.
Tragedia w Starej Wsi pozostawiła po sobie rany, które – jak mówią mieszkańcy – nigdy się nie zagoją.
Zbyszek zginął koło dziecięcej trampoliny. Kulisy zbrodni w Starej Wsi
Usłyszała: "Idź, ratuj Elżbietę" Później ścierała krew ze ścian. Wstrząsająca relacja sąsiadki Dudy
/7
Dziennik Śledczy, Rafał Klimkiewicz / Edytor
Stara Wieś wciąż żyje tragedią. Mieszkańcy nie mogą zapomnieć o morderstwie.
/7
Rafał Klimkiewicz / Edytor
— Krew ścierałam ze ścian, ratowałam Elę. To, co się stało, bardzo odchorowałam — mówi pani Kunegunda.