Wyglądają jak dorosłe, ale to dalej dzieci. "Część społeczeństwa tego nie rozumie"

21 godziny temu 7
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

- Przychodzi moment, w którym dziecko coraz mocniej wygląda jak dorosły. Zaczyna eksplorować różne obszary związane z seksualnością, ale jego poziom świadomości i rozeznawania się w rzeczywistości jest nadal na poziomie dziecka – ostrzega psycholożka Agnieszka Stein.

Agnieszka Stein: Chciałabym, żeby każda dziewczynka mogła sama zdefiniować dla siebie, co dla niej znaczy bycie dziewczynką. Bardzo popularne jest przekonanie, że dorośli powinni jakoś dziecku wytłumaczyć, jak należy przeżywać swoją płeć i jak jej doświadczać. Zamiast to objaśniać, można po prostu zainteresować się doświadczeniem tej konkretnej osoby. Żeby każdy mógł sobie to swoje znaczenie stworzyć.

– Tworzą je na bazie osobistych doświadczeń, odczuć, upodobań, preferencji i potrzeb. A także na podstawie relacji z różnymi ludźmi, zarówno z innymi dziewczynkami, jak i z dorosłymi kobietami.

Na przekonanie o tym, jak to jest być dziewczynką, wpływ mają również przekazy kulturowe, medialne. To proces nie tylko przyswajania, ale także eksplorowania i kwestionowania ich, czyli sprawdzania swojego stosunku do tych przekazów.

Najnowszy Newsweek Psychologia już w sprzedaży

– Bycie odbiorcą różnych przekazów polega nie tylko na przyjmowaniu ich za swoje, ale także na sprawdzaniu, z czym się zgadzam, z czym się nie zgadzam, co mi pasuje, a co mnie wkurza, co mnie pociąga, a co chciałabym wybrać inaczej. Dlatego ja nie zdecydowałam się odpowiedzieć wprost na pytanie: co to dzisiaj znaczy być dziewczynką? Bo chciałabym każdej dziewczynce powiedzieć, że może wybierać sobie to, co jej służy, i nie musi brać tego, co jej nie odpowiada. Nawet jeśli ktoś jej mówi, że tak należy albo że inni wokół są o tym przekonani. Można być dziewczynką i kobietą na miliony sposobów. Każda z nas może to zrobić po swojemu.

– Przynależność jest bardzo skomplikowaną, wielowątkową kwestią. Mamy bardzo różne przynależności, nie tylko jedną. I możemy sami nadawać im znaczenie, możemy sami określać się jako utożsamiających się z jakąś grupą lub nie. Dla jednej dziewczynki może być mniej ważne, by przynależeć do grona dziewczynek, a ważniejsze, żeby przynależeć do grona osób, które lubią malować albo które interesują się jakimś konkretnym sposobem spędzania czasu. Albo konkretną książką. A inna dziewczynka może będzie miała ochotę przynależeć do jakiejś społeczności lokalnej, w której żyje, mieszka i jest jej w niej dobrze.

– Tak, chociaż w naszej kulturze, jeśli chodzi o określenie tożsamości, bardzo popularna jest narracja, w której płeć jest na pierwszym miejscu. Informacja, czy jesteś dziewczynką, czy chłopcem, czy może ani dziewczynką, ani chłopcem, ma kluczowe znaczenie. Warto jednak dostrzegać, że nie dla wszystkich ludzi płeć odgrywa tak dużą rolę w określeniu tożsamości.

– Za znak naszych czasów uznałabym raczej to, że możemy o tym rozmawiać. Że możemy to eksplorować i mówić głośno o tej różnorodności bez nadawania przynależności do określonej płci wartości moralnej.

Z drugiej strony, bycie dziewczynką kiedyś oznaczało coś zupełnie innego niż teraz. Kiedyś tożsamość płciowa była związana przede wszystkim z zewnętrznymi atrybutami fizycznymi i spełnianiem pewnej roli społecznej. Wszystkie wewnętrzne kwestie, przeżycia, które kryły się pod spodem, były prywatną sprawą i wyborem konkretnej osoby. Mam wrażenie, że dzisiaj chcemy określać tożsamość innych ludzi wielopłaszczyznowo, ingerując w ich prywatność. Kiedyś wystarczyły kobieca ekspresja i prezentowanie się jako kobieta, by nikt tej kobiecej tożsamości nie kwestionował. Nie analizowano wtedy najdrobniejszych szczegółów anatomicznych danej osoby. Należało tylko być spójnym w swojej roli, ponieważ ta rola określała różne prawa i przywileje. Dziś mamy już może mniej tych różnicujących płcie praw i przywilejów, bo na papierze mamy równość. Ale z kolei mamy więcej zaleceń i oczekiwań co do tego, jak myśleć, jak przeżywać swoją tożsamość. Również ciało jest bardzo szczegółowo oglądane, kontrolowane, czy przystaje do standardów danej płci. Te zmiany, które obserwujemy w kwestii postrzegania i przeżywania swojej płciowości, są więc bardzo różne. I nie wszystkie dają więcej wolności i swobody.

– Nie da się ich przed tymi treściami chronić ani od nich izolować. Bo nawet jeśli nasze dziecko nie będzie miało do jakiejś aplikacji dostępu, to jego koledzy i koleżanki będą mieli. Jeśli skoncentrujemy się na kontroli, a nie na nauce korzystania z tych treści, to dziecko może pozostać bez narzędzi. A kontakt z tymi treściami prędzej czy później będzie miało.

W internecie są różne rzeczy. Treści przesiąknięte stereotypami, bezrefleksyjnie powielane przekonania. A zaraz obok treści zupełnie niestereotypowe. Mamy możliwość świadomie konsumować to, co tam zamieszczono. I szukać takich osób i takich treści, które prezentują różnorodność. Możemy też, wchodząc w kontakt z treściami stereotypowymi, uświadamiać je sobie, możemy je zauważać, rozmawiać o nich, sprawdzać, jak na nas wpływają, kontestować. I myślę, że to jest zadanie dla nas jako dorosłych, którzy mają dzieci pod opieką, by uczyć je, w jaki sposób świadomie korzystać z mediów społecznościowych i innych treści zamieszczanych w internecie, zamiast przyjmować je bezrefleksyjnie w nieprzetworzonej formie. Powinniśmy uczyć dzieci, jak wyszukiwać treści, które mogą być wspierające, zamiast jedynie bazować na tych, które podsunie algorytm, jak skorzystać z tego narzędzia do poszerzania sobie obrazu świata. Bo o tym samym medium jedni ludzie mówią, że ono utrwala stereotypy, a drudzy – że pomaga im w rozwijaniu niestereotypowego sposobu patrzenia. Mieszkając w jakiejś małej miejscowości lub obracając się w dość hermetycznym środowisku, mogłabym nie spotkać takiej różnorodności postaw, wyborów i interpretacji, jaką mogę znaleźć w internecie.

– Widzę obecne w naszym myśleniu o dziewczynkach dwie narracje, które funkcjonują równolegle. Pierwszą z nich określiłabym jako równościową. Dzisiaj zapraszamy dziewczynki i kobiety do świata, w którym ludzie są równi bez względu na płeć: w rozwoju, w biznesie, w nauce szkolnej, w życiu publicznym i zawodowym. Druga historia dotyczy bardzo stereotypowej i tradycyjnej roli kobiet w życiu prywatnym. Nadal żywa jest narracja o tym, że kobieta potrzebuje tego jedynego wspaniałego mężczyzny, który będzie się nią opiekował, płacił na randkach i traktował ją jak królową. To historia o miłości romantycznej i o tym, że dziewczynka powinna marzyć o dziecku i macierzyństwie jako najwyższym spełnieniu.

– Tak, i te dwie historie często wchodzą ze sobą w konflikt. Nastolatka, nakarmiona obiema tymi narracjami, czuje presję bardzo wielu oczekiwań. Ma się wyrabiać i w jednym, i w drugim.

– Dając dziewczynkom przestrzeń na to, by one z tych wszystkich dostępnych rzeczy wybierały te, które są dla nich ważne i bliskie ich potrzebom. I po swojemu konstruowały swoje życie. W ten sposób wpuszczamy tam powietrze. Warto przyglądać się temu, co do swoich dzieci mówimy i jakie to ma znaczenie. Nie trzeba mówić kilkuletniej córce, że na pewno będzie miała dziecko i wspaniałego męża i będzie szczęśliwa, bo każda dziewczynka marzy o tym, by tego męża mieć. Dziewczynki od najmłodszych lat są kształtowane do tego, by opiekować się innymi i dawać. I gdy wchodzą w dorosłe życie, mają ileś tam ról do wypełnienia, żeby móc przynależeć i być w porządku.

– Rodziców, bliskich, kultury, społeczeństwa. Myślę, że w rozpuszczaniu tego wpływu może pomóc to, że przestaniemy mówić o płci i zaczniemy mówić o konkretnej osobie. Zapytamy: a jak ty chcesz? A co jest dla ciebie ważne?

– Często słyszę, że trudniej wychowywać dziewczynki. Prawdopodobnie dlatego, że w kontekście dziewczynek nasza uwaga częściej koncentruje się na zagrożeniach, przed którymi chcielibyśmy je uchronić. Spotykam się z obawami, że dziewczynkom będzie trudno w patriarchalnym społeczeństwie i że narażone są one nadal na wiele zagrożeń, od naruszeń fizycznych po dyskryminację czy wspomnianą już presję społeczną na bycie wystarczająco użyteczną. Myślę, że chłopcy mają dużo więcej przestrzeni na bycie dziećmi niż dziewczynki, które dużo wcześniej są umieszczane w roli opiekuńczej, pomocowej. Mają się zajmować młodszym rodzeństwem i pomagać w obowiązkach domowych.

– Tak, dziewczynki znacznie częściej mają zadowalać innych. Wyzwaniem dla rodziców jest też otoczenie opieką nastolatek, czyli dziewczynek w wieku przejściowym pomiędzy dzieckiem a dorosłym. Przychodzi moment, w którym dziecko coraz mocniej wygląda jak dorosły. Zaczyna eksplorować różne obszary związane z seksualnością, a jego poziom świadomości, umiejętności relacyjnych i rozeznawania się w rzeczywistości jest nadal na poziomie dziecka.

– Dowodzą tego dyskusje internetowe na temat sytuacji związanych z naruszeniami. Kiedy spotykają się z 30— czy ­40-letnimi mężczyznami, to są one molestowanymi dziećmi, a nie kobietami rozbijającymi rodziny, jak często się sugeruje. I to jest dla mnie niezwykle ważne, by pozwolić tym dorastającym dziewczynkom być nadal dziećmi. Żeby pozwolić im chodzić w takich strojach, w jakich jest im wygodnie. Pozwolić im się brudzić, biegać i hałasować. Pozwolić im interesować się tym, czym się interesują, zamiast mówić: "Jesteś już dużą dziewczynką, nie wypada robić takich rzeczy".

– To duża praca, którą mamy do wykonania nie tylko w kontakcie z dziewczynkami. Warto uważać także na to, jaką narrację o dziewczynkach przekazujemy swoim synom. Potrzebujemy też bardziej świadomie podchodzić do własnych narracji na temat płci i tożsamości. To jest historia o tym, jak ja jako kobieta widzę siebie. Bardzo duże znaczenie ma też to, jaką historię o płci opowiadają ojcowie.

– Tak, to pozwala nie powielać stereotypów. Nie powtarzać ich nieświadomie lub nie działać zgodnie z nimi. Bo tu nie chodzi tylko o to, jak ta dziewczynka będzie myślała o sobie, ale także o to, jak jest ustawione myślenie o kobietach w świecie, do którego ona wchodzi.

– Często wyobrażamy sobie, że wzmocnienie polega na powiedzeniu: możesz to zrobić, to jest dobre, to jest fajne, to ci wolno, do tego masz prawo. Skoro ja jestem ta mocna, to mogę coś powiedzieć z mojej pozycji przewagi i w ten sposób dziecko wzmocnić. A ja myślę, że dziewczynki potrzebują wsparcia, które zasadza się na ciekawości: a jak ty chcesz? A jak lubisz? Opowiedz mi o tym więcej. Czyli nie takiego, które idzie z góry i z autorytarnej pozycji dyktuje, jak to ma być. Tylko wsparcia od dołu, polegającego na słuchaniu, opierającego się na wierze w dziecko i zaufaniu, że ono samo potrafi siebie usłyszeć, zobaczyć, zrozumieć. A także wybierać, biorąc pod uwagę swoje preferencje i potrzeby.

Agnieszka Stein — psycholog, prekursorka rodzicielstwa bliskości w Polsce. Wspiera rodziców w towarzyszeniu dzieciom oraz w ich własnym rozwoju. Szkoli profesjonalistów pracujących z dziećmi i rodzicami w nurcie rodzicielstwa bliskości. Autorka książek dla rodziców

Przeczytaj źródło