"Wieczna czujność jest ceną wolności", czyli ratownictwo medyczne w czasach kryzysu

2 tygodni temu 16
  • 27 listopada rozpoczęła się dwudniowa konferencjaca organizowana przez Krajowe Centrum Monitorowania Ratownictwa Medycznego (KCMRM)
  • To ogólnopolska III Konferencja „Bezpieczeństwo w kryzysie - ciągłość działań ratowniczych”
  • Rynek Zdrowia objął wydarzenie patronatem medialnym

Bezpieczeństwo w kryzysie - ciągłość działań ratowniczych

Zorganizowana przez Krajowe Centrum Monitorowania Ratownictwa Medycznego (KCMRM) dwudniowa konferencja "Bezpieczeństwo w kryzysie - ciągłość działań ratowniczych” ma pomóc odpowiedzieć na pytanie, jak zapewnić bezpieczeństwo w czasach kryzysu.

Konferencja ma też wzmocnić współpracę między kluczowymi instytucjami i organizacjami w zakresie zarządzania kryzysowego i ratownictwa medycznego, z uwzględnieniem najnowszych technologii i praktyk, jakie mogą wspierać bezpieczne i efektywne działania ratownicze.

Dr Tomasz Sanak z Zakładu Medycyny, Katastrof i Pomocy Doraźnej Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum, przedstawił wyzwania dla polskich zespołów ratunkowych związane z obecną sytuacją geopolityczną.

Rozpoczął od cytatu Thomasa Jeffersona: "Wieczna czujność jest ceną wolności”, które powinno być mottem dla służb szczególnie w obecnych czasach.

Jak mówił, w sytuacjach masowego zagrożenia, wojny i ataków, zespoły ratownictwa medycznego potrzebują nowych schematów działania, np. w strefie ostrzału, gdy nie można wytyczyć bezpiecznych stref.

- W sytuacji wojny nie jesteśmy w stanie wytyczać stref bezpiecznych  i wtedy przydaje się strategia RUN and PLAY, czyli tylko interwencje ratujące życie - wyjaśniał.

Jak dodał, musimy być świadomi ciągłego zagrożenia i wyciągać wnioski z wojny, która toczy się w Ukrainie, ponieważ konflikt między "równymi" przeciwnikami to trwała ofensywa różniąca się od wojny z terroryzmem, gdzie ataki są incydentalne.

- To trwała ofensywa. Ciągłe zagrożenie panuje na dużym obszarze, brakuje bezpiecznych stref przez długi czas, a odległość nie gwarantuje bezpieczeństwa - podkreśla Tomasz Sanak.

Zwraca uwagę, że w takiej sytuacji nie działa wcześniej bezpieczna i rutynowa ewakuacja powietrzna.

- Dziś helikopter i drony medyczne są zestrzeliwane przez wroga. Więc nie można liczyć na transport drogą powietrzną. Ewakuacja medyczna staje się jednym z najtrudniejszych wyzwań. Musi odbywać się drogą naziemną - wyjaśniał ekspert.

Transport pacjenta niestabilnego w warunkach konfliktu - jak mówił - jest wówczas trudniejszy, bo niezbędna może być głęboka sedacja, wentylacja mechaniczna i kontrola krwawienia. Wskazywał, że niezbędny jest do tego inne wyposażenie, m.in. bardziej specjalistyczny sprzęt jak nowoczesne respiratory,  które będą działały kilka godzin bez prądu, lodówki z preparatami krwiozastępczymi czy aparaty do szybkich przetoczeń.

Systemy związane  z ewakuacją będą wymagały także - jak wskazywał ekspert - poszerzenia kompetencji pracowników medycznych, aby mogli podać leki do głębokiej sedacji czy reagować w przypadku wstrząsu krwiotocznego i umieć wykryć krwawienia wewnętrzne.

Neutralność medyczna to już tylko teoria

Jak ostrzegał, realia współczesnych konfliktów są takie, że służby medyczne będą atakowane. - Neutralność medyczna to już tylko teoria - ocenił i dodał, że Międzynarodowy Czerwony Krzyż raportuje setki ataków na karetki i ratowników.

Oprócz ataków na transporty medyczne przeciwnik będzie skupiał się także na zniszczeniu centrów krytycznych, jak dyspozytornie medyczne czy duże szpitale. Stąd trzeba być przygotowanym na zabezpieczenie "safe housów", mniejszych i ukrytych, do których można ewakuować pacjentów.

- Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jesteśmy gotowi na masowy napływ ofiar, czy mamy dostęp do produktów krwiopochodnych, czy mamy zrealizowane szkolenia taktyczne. Ratownicy musza umieć działać w strefie ostrzału. To konieczność - zaznaczył.

Według dra Sanaka medycyna praktyczna powinna stać się elementem edukacji już od szkół podstawowych, ponieważ bez przygotowanego społeczeństwa na wypadek wypadków masowych, sami medycy nie wystarczą, aby taką sytuację opanować. - Sąsiad sąsiadowi musi umieć pomóc w takiej sytuacji - zaznaczył.

Jak dodał, "na początku wojny na Ukrainie to my jeździliśmy tam szkolić, a teraz to my powinniśmy uczyć się od medyków zza naszej wschodniej granicy".

Na pytanie, co możemy zrobić dziś, podał, że niezbędne są:

  • szkolenia i ćwiczenia: regularne ćwiczenia masowych zdarzeń, wprowadzenie TCCC/ TEC do standardów, współpraca z wojskiem i policją, symulacje działań w środowisku niebezpiecznym
  • wyposażenie i logistyka: zapasy osocza liofilizowanego w ambulansach, balistyczna ochrona dla ratowników, procedury ewakuacji w warunkach ostrzału, plany awaryjne dla każdego szpitala.

- Chce wiedzieć, co mam robić, jak utracę łączność telefoniczną, łączność w SWD, gdzie są punkty, gdzie mogę udać się z moim pacjentem? Bo pierwsze co padnie, to łączność - przekonywał.

Jak podsumował, nie mamy czasu na samozadowolenie. - Wieczna czujność to nasz obowiązek wobec społeczeństwa - dodał.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.

Dowiedz się więcej na temat:

Przeczytaj źródło