Wcześniej najdłuższy związek Doroty (35 l.) nie trwał nigdy dłużej niż rok. Nie dlatego, że nie chciała! Przeciwnie. Mówi, że starała się tak bardzo i tak jej zależało na relacji, że oddawała całą siebie mężczyźnie, w którym się zakochała. To oni, każdy po kolei (w sumie pięciu) od niej odchodzili. Każdy przy rozstaniu mówił podobnie: że się dusi, że Dorota nie daje przestrzeni, że czują się jak w złotej klatce i są zbyt mono obciążeni jej troską i uczuciami.
– Widać mnie nie doceniali, a ja byłam gotowa oddać życie za tę miłość, czego zresztą nie kryłam – wyjaśnia Dorota. Czuć, że jest dumna, iż potrafi TAK kochać. A że czasem czuje dyskomfort, strach, brakuje jej przyjaciółek? Takie są koszty wielkiej miłości, która nie bierze jeńców.
Obecnie Dorota jest w związku drugi rok i daje z siebie jeszcze więcej. Lista zadań i celów, które sobie narzuciła w tej relacji (wierzy, że ostatniej; planują ślub i dziecko), zdaje się nie mieć końca. Oczywiście, obecny partner mieszka (jak każdy poprzedni) w trzypokojowym mieszkaniu, które kupili jej rodzice. Nie dokłada się do czynszu ani rachunków: Dorota nawet nie porusza tego wątku, bo nie chce, aby on uznał ją za materialistkę. Poza tym "mówienie o pieniądzach psuje romantyzm".