Karolina mieszka w Warszawie. Każdego wieczoru walczy z własnymi demonami: to ekran telefonu, czerwone logo Netflixa, homework, aplikacje do zamawiania jedzenia 24/7. Jej sny są płytkie, ciało śpi, ale świadomość wciąż w biegu, z głową pełną niespłaconych faktur, niedokończonych e-maili i stresów zawodowych. Tabletki? Owszem, czasem. Wprawdzie nie rozwiązują przyczyny, ale przynajmniej pozwalają przetrwać. Sen Karoliny to nie regeneracja, tylko układanie się z otaczającym ją chaosem. Nie pamięta, kiedy się porządnie wyspała (może w zeszłym roku w czasie wakacji na wsi) i marzy tylko o jednym – żeby się kiedyś obudzić i poczuć: "Jestem gotowa. Dam radę".
Bezsenni enigmatyczni
To, co przeżywa Karolina, nie jest jednostkowym przypadkiem, lecz zjawiskiem dobrze znanym psychiatrom i psychoterapeutom. Polacy śpią najkrócej i najgorzej w Europie – średnio niespełna 6 godzin i 45 minut na dobę, podczas gdy mieszkańcy Finlandii czy Holandii przesypiają ponad 7,5 godziny. Ponad 47 proc. z nas budzi się w nocy z powodu stresu, co czyni nas najbardziej "zamartwiającym się narodem" w Europie. Bezsenność, która dotyka już niemal połowy dorosłych Polaków, stała się jednym z najczęstszych powodów zgłoszeń do lekarzy pierwszego kontaktu. Obturacyjny bezdech senny, związany głównie z otyłością, występuje u co dziesiątego dorosłego i pozostaje w większości nierozpoznany. Z danych WHO i raportów niemieckiej firmy farmaceutycznej STADA oraz OECD wynika, że zaburzenia snu przybierają w Polsce formę epidemii – cichej, ale wyniszczającej. Europa może spać spokojniej – my jeszcze nie.
Paweł Droździak, psycholog, dzieli pacjentów zmagających się z bezsennością na trzy grupy. Jedni nie śpią, bo rzeczywiście coś się dzieje – choroba dziecka, rozwód, nagły kryzys. Ich głowy nie gasną, bo świat wokół płonie. Leki nasenne pomagają im ten czas przetrwać. Inni, bardziej neurotyczni, przeżywają wszystko zbyt intensywnie. Jedno słowo od szefa, jedno nieodebrane połączenie i sen pryska na wiele nocy. Ale jest też trzecia grupa, najbardziej enigmatyczna: "Ludzie, którzy po prostu nie śpią. Nie wiedzą dlaczego. Czują napięcie, którego nie umieją nazwać. Żyją w ciągłym rozedrganiu, jakby ich układ nerwowy nie znał pozycji «stand by»". I to właśnie oni najtrudniej docierają do pomocy – bo bez snu trudno myśleć, trudno działać, trudno wierzyć w zmianę. Tak potwornie zmęczeni ludzie nie są w stanie pracować nawet podczas psychoterapii" – mówi Paweł Droździak.