Zwierzęta gospodarskie panikują, a rolnicy czują się bezradni. Wszystko przez strzelnicę, którą w Mielenku Gryfińskim, niedaleko Szczecina wybudowało Bractwo Kurkowe. Treningi i zawody strzeleckie odbywają się na skraju lasu, tuż obok pastwiska dla krów i kilkaset metrów od zabudowań.
Strzelnica w Mielenku Gryfińskim (woj. zachodniopomorskie) działa od około roku. Powstała na terenie dzierżawionym od Lasów Państwowych. Okoliczni mieszkańcy o nowym uciążliwym sąsiedztwie dowiedzieli się, gdy obiekt powstał i zaczęli słyszeć strzały.
Dobiegająca ze strzelnicy kanonada stała się szybko utrapieniem rolników i hodowanych przez nich zwierząt. Pastwisko Jacka Buszty od strzelnicy dzieli około 100 metrów. Na pastwisku całe dnie powinno spędzać kilkaset hodowanych przez rolnika krów. Tak jest, aż rozlegną się strzały.
Przeogromna panika, stres, uciekanie. Jest to tak zwany owczy pęd, czyli jedno rusza i wtedy już całe stado biegnie. Nie ma możliwości zatrzymania. Największym problemem jest to, że może dojść do urazów, czy tak jak nie tak dawno do poronienia - opisuje gospodarz.
Pan Jacek nagrywa to, jak na wystrzały reaguje stado bydła. Na filmach widać uciekające galopem krowy, czy zwierzęta tłoczące się przy gospodarstwie. Słychać przeraźliwe ryki bydła.
To nie jest zwykłe muczenie krowy. To jest ewidentnie ryk paniczny nawoływania. Czyli ona jakby czuje, że jest zagrożenie, straciła cielaka i po prostu go nawołuje. I to jest też w jakiś sposób ostrzeganie się nawzajem - opisuje rolnik.
Nie jest jedynym, któremu działalność strzelnicy utrudnia życie. Odgłosy ze strzelnicy przy sprzyjających warunkach słychać i 2 kilometry dalej, gdzie na pastwisku Jacka Wasika przebywają koniki polskie.
Moje pastwiska znajdują się na końcu takiego w cudzysłowie korytarza akustycznego, który stanowią ściany lasu i przecinka po nieistniejącej już linii wysokiego napięcia - relacjonuje pan Jacek. Choć dla ludzi wystrzały są ledwo słyszalne, zachowanie koni pokazuje, kiedy na strzelnicy w Mielenku zaczęły się treningi.
Konie są płochliwe. Konie stresują się, biegają wokół ogrodzenia, po strzelaniu nie chcą iść na swoje ulubione pastwiska. I to nie jest jednodniowa akcja. To jest dwu, trzydniowy problem, w czasie strzelania i dwa dni po strzelaniu, zanim konie zapomną o tym, co się działo chwilę wcześniej - tłumaczy rolnik.
Leszek Wróbel przeniósł się do Mielenka kilkanaście lat temu. Wraz z żoną marzył o emeryturze na spokojnej wsi.
Gdybym chciał mieszkać na poligonie, to koło Drawska bym sobie kupił ten dom, nie? My uciekaliśmy ze Szczecina, z miasta, od hałasu. Mówimy: emeryci jesteśmy, mówimy: emeryturę spędzimy sobie na wsi, będzie fajnie. No i było fajnie. Było - żali się pan Leszek. Jak dodaje, najgorzej strzelanie znosi jego pies, Pula.
Wygląda tak, że ja mam psa na podwórku, ona sobie tam biega, całe dni spędza na podwórku, na słońcu, ale w momencie jak już widzę, że Pula gdzieś gdzieś zniknęła, to już wiem, że się zaczęło. Mój pies na podwórku reaguje w ten sposób, że jak tylko zaczyna się ta kanonada, ona do budy i jak ją zawołam to wystawi łeb, ale nie wyjdzie. To jak sylwester, tylko kilka razy w tygodniu - dodaje mężczyzna.
Prezes Bractwa Kurkowego z Gryfina o zastrzeżeniach sąsiadów nowej strzelnicy wie. Jak podkreśla, przez rok Bractwo podjęło już działania, które miały hałas wytłumić. Stanęły m.in. drewniane pergole czy wyłożony pianką akustyczną namiot. W opinii mieszkańców Mielenka niewiele to dało.
Zdaję sobie sprawę, że może to być uciążliwe, ale proszę przyjąć do wiadomości, że my organizujemy zawody strzeleckie raz w miesiącu, które trwają cztery godziny od godziny 10 do godziny 14. I raz w tygodniu mamy treningi dwugodzinne i jestem przekonany, że gdyby to była dobra wola ze strony tego rolnika, jedynego, który właściwie tam rozpoczął batalię z nami, gdyby była dobra wola i taka naprawdę chęć zabezpieczenia tego swojego stada przed wpływami hałasu, to nie byłoby tego problemu - mówi Marek Woś.
Prezes Bractwa twierdzi, że dysponuje nagraniami, na których widać, że krowy nie uciekają, a odchodzą i dalej się pasą. Podkreśla, że były prowadzone badania poziomu hałasu i wyrażone w przepisach normy nie zostały nigdzie przy strzelnicy przekroczone.
Według opinii weterynaryjnej, jaką zamówił jeden z rolników, w tym przypadku nie chodzi o decybele, ale o to, że krowy narażone są na nagłe odgłosy, tzw. hałas impulsowy. "Charakteryzuje się krótkotrwałym, intensywnym dźwiękiem o wysokim natężeniu, który jest nieprzewidywalny i przypomina naturalne zagrożenia (np. odgłosy drapieżników). Krowy mięsne, ze względu na zakres słuchu (23 Hz-35 kHz, maksymalna wrażliwość w okolicach 8 kHz), są szczególnie wrażliwe na wysokie częstotliwości, które dominują w widmie wytworzonym przez np. wybuchy petard, wystrzały z broni czy prace budowlane. Ograniczona adaptacja do hałasu impulsowego, w odróżnieniu od ciągłego (np. maszyny rolnicze), wynika z jego nieprzewidywalności, co utrzymuje wysoki poziom stresu" - czytamy w opinii weterynaryjnej.
Ja wiem, że zwierzę inne bodźce odbiera inaczej. Ale to, co my zrobiliśmy do tej pory, zabezpieczając właśnie przed rozchodzeniem się tego hałasu i to, co jeszcze mamy w planie zrobić, to myślę, że to wyeliminuje skutecznie te uciążliwości i ta strzelnica będzie funkcjonowała - mówi prezes Bractwa Kurkowego z Gryfina. Bractwo chce postawić ekrany dźwiękochłonne, takie jakie znajdują się przy drogach. Szuka na to pieniędzy.
Za rolnikami wstawili się lokalni radni, którzy o zbadanie legalności powstania strzelnicy zwrócili się do Nadzoru Budowlanego.

3 tygodni temu
15




English (US) ·
Polish (PL) ·