Karol Strasburger prowadzi "Familiadę" od ponad 30 lat. Nie ma wątpliwości, że to on nadał teleturniejowi niepowtarzalnego charakteru. Charakterystycznym elementem każdego odcinka są tzw. "suchary", czyli często niezbyt zabawne, niezręczne żarty opowiadane przez gospodarza. Dopiero teraz, po trzech dekadach, wyszła na jaw prawda na ich temat. Gwiazdor telewizji sam to wyjawił.
Mało kto wie, że Karol Strasburger jest z wykształcenia aktorem; na początku lat 70. ukończył bowiem szkołę teatralną w Warszawie. Dziś mężczyzna ma na koncie ponad 50 kreacji, w pamięci widzów najbardziej zapisał się chyba jednak jako Józef Tolibowski z "Nocy i dni" Jerzego Antczaka.
Ale i tak największy wkład Strasburger miał w historię polskiej telewizji. Od ponad 30 lat jest on bowiem twarzą nietracącej na popularności "Familiady". W niedawnym wywiadzie wrócił nawet wspomnieniami do początku produkcji. Wtedy jeszcze nikt nie mógł się spodziewać, że odniesie ona sukces i na tak długo zagości na antenie.
"Pamiętam swoje wahania, swoje wątpliwości, jak długo wytrzymam, czy jak długo ze mną wytrzymają, bo to tak dwustronnie wtedy myślałem o tym. I nagle 30 lat, ile to się zdarzyło w moim życiu, ile się zdarzyło w kraju, w którym żyjemy, w świecie, który nas otacza. Strasznie dużo rzeczy się podziało i jednocześnie widzę, jak to wpłynęło na mnie, na moje zachowanie, na mój sposób rozmowy z ludźmi, prowadzenia tego programu, na moją psychikę, doświadczenie. Jestem zdecydowanie innym człowiekiem, niż byłem" - mówił w rozmowie ze Światem Gwiazd.
Pomimo drobnych zmian, które nawet i ostatnio zaszły w programie (mowa tu m.in. o odświeżeniu dekoracji, nowej wersji czołówki czy zmianie liczby graczy w drużynach), pewne elementy pozostają takie same jak zawsze. Należy do nich chociażby opowiadanie żartów przez prowadzącego, które zyskało już wręcz kultowy status.
W jednym z najnowszych wywiadów Strasburger wyjawił, jaka historia się za nimi kryje. Okazuje się, że to nie on wpadł na pomysł, aby w ten właśnie sposób rozpoczynać każdy odcinek quiz show.
"Kiedyś usiadłem z moim kolegą z kabaretu i mówię: 'Kurczę, mam taki problem, bo (...) [jak] mam się przywitać. Ile razy to 'Dzień dobry państwu', 'Witam państwa. Dziś piękny dzień', 'Witamy w kolejnej Familiadzie. Nowe rodziny dziś przyjechały...'. Myślę: 'Gadałem to tyle razy, [trzeba zrobić] coś, żeby za każdym razem [było] inaczej'. A on mówi: 'Ty wiesz co? Dowcipy jakieś'" - wyjawił niespełna 78-latek w podcaście "WELLcome w popkulturze" prowadzonym przez Dorotę Wellman i jej syna Jakuba.
Początkowo Strasburger nie był przekonany do tego pomysłu. Nigdy nie opowiadał kawałów i nie znał ich zbyt wiele. W końcu jednak uległ namowom znajomego, który polecił mu czegoś poszukać i po prostu... "pokombinować".
"Spróbowałem i tak to poszło" - skwitował Karol, który dziś jest dumny z nadanego mu miana "króla sucharów".
Nie wszyscy wiedzą, że gospodarz "Familiady" samodzielnie wymyśla te osobliwe "wstępniaki" do każdego epizodu. Czasami jednak podrzucają mu je sami widzowie, co niekiedy prowadzi do zabawnych sytuacji.
"Dość często dostaję od telewidzów takie pomysły. 'Pan to powie'. Jeden gość wysłał mi na kartce [napisane] długopisem dowcipy, ale na końcu napisał też numer konta" - zdradził Strasburger.
Co ciekawe, na mężczyźnie ciąży duża odpowiedzialność w związku z opowiadaniem kawałów. Robiąc to, nietrudno przecież narazić się różnym osobom. Prezenter dobrze wie, jak to jest.
"Kiedyś powiedziałem o (...) [osadzonych w zakładach], to się obrazili. Kiedyś powiedziałem o piekarzach. To akurat nie był dowcip, tylko powiedziałem, żeby nie jeść białego pieczywa, bo jest niezdrowe. (...) Oj, jakie to było niedobre, jak oni się obrazili" - dodał.
Zobacz materiał promocyjny partnera:
Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.
Zobacz też:
Karol Strasburger ujawnił prawdę o relacjach z Jackiem Kurskim. Potwierdził wcześniejsze domysły
Pierwsza żona Strasburgera nagle zniknęła z ekranów. Nikt nie wie, co się u niej dzieje