Siatkarze na to nie zasłużyli. Polacy szybko zapomnieli, co się wydarzyło

1 miesiąc temu 19

Naprawdę wspaniałych czasów dożyliśmy w polskim sporcie, skoro medal mistrzostw świata w siatkówce traktujemy jako rozczarowanie. Szybko zapomnieliśmy o czasach, gdy taki wynik był dla nas nieosiągalnym marzeniem.

Polscy siatkarze po zdobyciu brązowego medalu mistrzostw świata Fot. REUTERS/Noel Celis

Nie było wielkiej radości wśród polskich siatkarzy po zwycięstwie nad Czechami w meczu o brązowy medal mistrzostw świata. I to dobrze o nich świadczy. Ten niedosyt pokazuje, jak ambitna to grupa. Nikt nie przekonywał, że brąz to szczyt naszych możliwości. Kamil Semeniuk o medalu mistrzostw świata powiedział nawet pogardliwie "blacha". Ale też nikt na słowa krytyki, które popłynęły z kraju, nie zareagował jak Zbigniew Boniek. Nasz wielki piłkarz po mundialu w 1986, gdy Polska odpadła w 1/8 finału, rzucił klątwę i na następny awans na mistrzostwa świata czekaliśmy do 2002 roku.

Ósmy turniej, ósmy medal. Jest moc

Perspektywa drużyny i jej niezaspokojone ambicje to jedno, a krytyka, jaka na nią spadła w kraju to drugie. Ze zdziwieniem czytam, jakim rozczarowaniem zakończył się siatkarski mundial, bo zdobyliśmy tylko brąz. W dodatku przez cały turniej nasi siatkarze "rozegrali tylko jeden poważny mecz" i w tym spotkaniu właśnie zawiedli. Oczywiście chodzi o przegrany 0:3 mecz z Włochami.

Już mój kolega redakcyjny Łukasz Jachimiak zwrócił uwagę, że choć euforii nie ma, to jednak jest to ósmy z rzędu wielki siatkarski turniej, z którego Polacy przywożą medal. Żaden inny kraj nie ma w siatkówce tak udanego bilansu. Łukasz pisze: "Spójrzmy, gdzie jest dziś Francja. Mistrz olimpijski sprzed roku mundial 2025 skończył na fazie grupowej. Popatrzmy na Brazylię. Wypadła na Filipinach równie beznadziejnie. Idźmy dalej: Amerykanie, którzy razem z nami i Francuzami stali na olimpijskim podium w Paryżu, z MŚ 2025 pożegnali się w ćwierćfinale. To jest rok poolimpijski, w reprezentacjach doszło do dużych zmian. W naszej chyba do największych. Pamiętajmy, że na MŚ 2025 grało w naszej kadrze tylko sześciu z 13 wicemistrzów olimpijskich sprzed roku. Prawda jest taka, że na wielkie zmiany zareagowaliśmy dobrze". 

Na Filipinach jak w Korei i Japonii. Dla potęg to dramat

I to jest właściwa perspektywa, z której powinniśmy patrzeć na sukces kadry Nikoli Grbicia. Nie jest winą Polaków, że w drodze do półfinału nie musieli potykać się z żadną z siatkarskich potęg. One poległy dużo wcześniej. Turniej w odległych Filipinach okazał się wielkim wyzwaniem dla wszystkich. I dla Polaków i dla Brazylijczyków to przecież impreza po drugiej stronie świata. Nasza drużyna i tak na turnieju, który sypnął niespodziankami, jak chyba żaden inny dotąd w całej jego historii, utrzymała przynajmniej medalowy poziom. Wraca do kraju z trofeum. 

Turniej na Filipinach trochę przypominał mi piłkarskie mistrzostwa świata z 2002 roku. Wtedy też padały wyniki nie do uwierzenia. Turniej w Korei i Japonii okazał się porażką dla kilku tradycyjnych potęg. W fazie grupowej odpadły m.in. Francja, Argentyna i Portugalia. Aż do ćwierćfinałów dotarły za to takie tuzy, jak: Irlandia, USA, Senegal, Korea Południowa czy Turcja. Polska - to też warto przypomnieć, że jechała na turniej z wielkimi ambicjami - mogła się pakować już po dwóch meczach. 

Tak to już widocznie jest, że jak się rozgrywa turniej w nietypowym miejscu, to i wyniki mogą być anomalią. W siatkówce przynajmniej można powiedzieć, że i Czesi i Bułgarzy, którzy sprawili sensację na Filipinach, mają za sobą medalowe tradycje. Zresztą to dobre dla całej dyscypliny, jeśli na najważniejszej dla niej imprezie padają wyniki, które chwieją światową hierarchią. Jest to impuls i dla tych mniejszych siatkarskich narodów, że warto pracować, bo światowa czołówka wcale nie jest hermetyczną grupą. 

Polacy szybko zapomnieli niechlubną przeszłość

I tu szczególnie dziwią mnie słowa krytyki występu Polaków z tzw. środowiska siatkarskiego. Przecież wszyscy, którzy wytykają Nikoli Grbiciowi błędy, doskonale pamiętają czasy, gdy takim mniejszym narodem z tradycjami byli Polacy. Ja pamiętam to doskonale. To były czasy, gdy przegrywaliśmy w el. mistrzostw Europy ze Słowacją i Izraelem. Awans na mistrzostwa świata był nieosiągalnym marzeniem. Do Ligi Światowej też nas dołączyli wtedy nie z powodu wysokiego poziomu gry, ale dlatego, że przynieśliśmy światowej federacji żywą gotówkę od naszych kibiców, sponsorów i telewizji.  

Polska siatkówka podniosła się z popiołów i hula, że aż miło. Z każdego turnieju przywozimy medal. To, czy Grbić mógł lepiej zareagować na słabą grę drużyny w meczu z Włochami, to oczywiście kwestia do dyskusji. Nie ma jednak żadnej pewności, czy jakiekolwiek zmiany wpłynęłyby na wynik spotkania. Mamy medal i warto się z tego cieszyć, bo poprzednie pokolenia polskich kibiców nie miały takiej radości. A w wielu innych dyscyplinach sportu kibice i działacze marzą o takim "rozczarowaniu", jakie przyniósł turniej na Filipinach. A okazja do rewanżu będzie bardzo szybko. Już za dwa lata kolejne mistrzostwa świata w Polsce. 

Google News Facebook Instagram YouTube X TikTok
Przeczytaj źródło