Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Jeszcze dwa tygodnie temu resort finansów zapewniał w komentarzu dla money.pl, że rząd nie pracuje nad podatkiem od "nadmiarowych zysków" banków, którego domaga się Polska 2050. Tymczasem w środę, na antenie Radia Zet, minister Andrzej Domański poinformował, że jego resort pracuje nad podatkiem od odsetek od rezerwy obowiązkowej utrzymywanej w Narodowym Banku Polskim. Choć nazwa jest inna, cel pozostaje ten sam – pozyskanie dodatkowych środków do budżetu. W 2026 roku wpływy z tego tytułu mają wynieść 1,5–2 mld zł.
Podatek od rezerwy zamiast nadzysków
– Nowy podatek to zła wiadomość. Ostatnio policzyliśmy efektywną stopę podatkową sektora bankowego za 2024 rok – wyniosła 32 proc. I to bez uwzględnienia kosztów składek na BFG, KNF czy wakacji kredytowych z ubiegłego roku. Banki już teraz są dużym płatnikiem podatków, a każdy nowy podatek to negatywny sygnał – mówi money.pl Michał Konarski, analityk Biura Maklerskiego mBanku.
Nie wiadomo, jak dokładnie miałby być obliczany nowy podatek. Minister Domański nie podał żadnych szczegółów poza ogólnikami. Redakcja money.pl wysłała pytania do resortu i czeka na odpowiedź.
Rezerwa obowiązkowa to depozyt, który banki komercyjne muszą utrzymywać w banku centralnym. Zgodnie z przepisami, banki "zamrażają" w ten sposób 3,5 proc. wybranych pasywów – głównie środków powierzonych im przez klientów. W zamian otrzymują od NBP odsetki, których wysokość odpowiada obecnie stopie referencyjnej – 5,25 proc. Narodowy Bank Polski może dowolnie zmieniać zarówno wysokość rezerwy, jak i jej oprocentowanie.
– To wysokie oprocentowanie na tle regionu – np. w Czechach wynosi ono 0 proc. Z punktu widzenia polskich banków to wciąż znaczący koszt – sięgający 30–40 proc. przychodów z odsetek od rezerwy – ocenia Michał Sobolewski, analityk DM BOŚ.
Jego zdaniem banki mogą próbować rekompensować ten podatek, m.in. przez obniżenie oprocentowania depozytów lub innych produktów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wywiad ze Svenem Schuwirthem - wiceprezesem marki Cupra
Pomysł opodatkowania banków nie jest nowy. Najpierw Lewica, a później Polska 2050 sygnalizowały chęć obniżenia marż lub nałożenia dodatkowych podatków na sektor bankowy. Część tego ryzyka została już uwzględniona przez rynek – twierdzi Sobolewski.
Tym większe było zaskoczenie, gdy minister Domański – który wcześniej zapewniał, że nie chce zwiększać obciążeń fiskalnych sektora – ogłosił prace nad nowym podatkiem. Wcześniej deklarował także chęć modyfikacji konstrukcji obecnego podatku bankowego, który zniechęca banki do udzielania kredytów. Obecnie banki wolą finansować państwo przez zakup obligacji, zamiast wspierać rozwój gospodarki.
– Sektor naciskał na zmiany w podatku bankowym. Nie wiemy, jakie miałyby być, ale prawdopodobnie miałyby wspierać akcję kredytową – mówi Konarski.
Zdaniem analityka, jeśli zmiany w podatku bankowym zmniejszyłyby wpływy budżetowe, rząd może chcieć je zrekompensować nowym podatkiem. – W rezultacie zmiana mogłaby być dla sektora neutralna – ocenia Konarski.
Propozycja mniej dotkliwa niż wcześniejsze
Nowa propozycja ministra Domańskiego – ograniczona do odsetek z rezerwy – według analityków zmniejsza potencjalne skutki dla sektora.
Wcześniejsze propozycje zakładały podatek od nadmiarowych zysków, który mógłby przynieść budżetowi nawet 10 mld zł. Obecnie mowa o wpływach na poziomie 1,5–2 mld zł. Mimo to, z punktu widzenia banków, to wciąż znaczący koszt – nawet do 40 proc. przychodów z odsetek od rezerwy według luźnych szacunków.
– Odsetki od rezerwy są już objęte podatkiem CIT, bo wchodzą do kalkulacji dochodu – podkreśla dr Tadeusz Białek, prezes Związku Banków Polskich.
Białek zaznacza również, że brak wymaganej rezerwy skutkuje wysokimi sankcjami finansowymi, a sama rezerwa pełni ważną funkcję w stabilizacji sektora.
ZBP liczy na możliwość zaprezentowania swojego stanowiska w toku procesu legislacyjnego i na konstruktywny dialog z rządem.
Czekając na ruch NBP
Od maja trwa debata na temat możliwej obniżki oprocentowania rezerwy obowiązkowej. Postulowali to niektórzy członkowie RPP. Choć temat był omawiany w czerwcu na posiedzeniu Rady, nie zapadły żadne wiążące decyzje.
– Jeśli NBP uzna, że nie opłaca się wypłacać odsetek bankom, może obniżyć ich wysokość lub nawet całkowicie je zlikwidować. To oznaczałoby, że zamiast 5,25 proc. banki otrzymają np. połowę tej stawki lub 0 proc. – wskazuje Konarski.
W odpowiedzi na pytania money.pl NBP odmówił komentarza w tej sprawie.
Ciekawy obraz wyłania się z komentarza Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego, o który redakcja money.pl poprosiła biuro prasowe. W przesłanej odpowiedzi czytamy:
Szczegółową opinię UKNF przedstawi w toku ewentualnego procesu legislacyjnego.
UKNF nie przesądza, ale daje sygnał. Co można z tego wnioskować?
UKNF przypomina, że nawet oprocentowanie rezerwy obowiązkowej na poziomie 0,1 proc. – obowiązujące od pierwszych miesięcy pandemii do pierwszej podwyżki stóp procentowych w 2021 r. – nie zakłóciło funkcjonowania sektora bankowego. Banki nie zmieniały wówczas masowo polityki depozytowej ani nie podnosiły kosztów kredytów.
Innymi słowy – niezależnie od tego, czy banki otrzymywały 0,1 proc., czy 5,25 proc. od rezerwy utrzymywanej w NBP, nie przekładało się to bezpośrednio na ofertę dla klientów. To podważa jeden z głównych argumentów sektora: że opodatkowanie odsetek zmusi banki do obniżania oprocentowania depozytów lub podwyższania marż.
Skoro oprocentowanie rezerwy nie miało istotnego wpływu na rynek, to – zdaniem nadzoru – opodatkowanie tych odsetek również nie powinno być traktowane jako poważne uderzenie w sektor bankowy.
Podsumowanie: zgniły kompromis
Minister finansów wybrał rozwiązanie mniej konfrontacyjne, ale wciąż odczuwalne dla banków. Nowy podatek nie uderza frontalnie, ale jego skutki mogą być znaczące – zwłaszcza jeśli NBP, będący pod wpływem opozycji, zdecyduje się obniżyć lub znieść oprocentowanie rezerwy.
Jeśli nowy podatek zostanie uchwalony, Polska 2050 będzie mogła ogłosić sukces, minister Domański zachowa twarz, a banki… będą musiały się dostosować.
W polityce takie rozwiązanie nazywa się zgniłym kompromisem – i właśnie z takim przypadkiem mamy tu do czynienia.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl