Polityk spowodował kolizję, a później miał pretensje do policjantów

5 dni temu 8
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Takie sytuacje w ogóle nie powinny mieć miejsca. Jeszcze większym problemem jest to, kiedy ich sprawcą są osoby, które powinny świecić przykładem. Mowa o kolizji, do której doszło w czwartek (26 czerwca) na odcinku drogi ekspresowej S3 pomiędzy Sulechowem a Zieloną Górą.

Najpierw "siedział na zderzaku", chwilę później doprowadził do kolizji

Jak widać na nagraniu, sprawcą zdarzenia był kierowca Skody. Ten najpierw poruszał się bardzo blisko jadącego przed nim BMW, a następnie, gdy tylko miał taką możliwość, zjechał na prawy pas i jeszcze przed wyprzedzeniem niemieckiego pojazdu uderzył w jego bok. Chwilę później kierujący Skodą wpadł na barierki energochłonne. St. kpt. Piotr Kowalski, rzecznik straży pożarnej w Zielonej Górze, w rozmowie z serwisem newslubuski.pl potwierdził, że nikt nie odniósł poważnych obrażeń.

Z oficjalnych informacji wynika, że za kierownicą Skody Superb siedział marszałek województwa lubuskiego Marcin Jabłoński (Platforma Obywatelska), co potwierdził Zdzisław Haczek, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego. Już teraz wiadomo, o czym poinformowała podinsp. Małgorzata Stanisławska, rzecznik policji w Zielonej Górze, że sprawa będzie miała swój finał w sądzie. Wiadomo też, że policjanci zatrzymali sprawcy zdarzenia prawo jazdy.

Nie przyjął mandatu i na dodatek zrobił policjantom awanturę

Polityk potwierdził serwisowi TVN24 swój udział w kolizji i przyznał, że to on siedział za kierownicą Skody. Całe zdarzenie miało miejsce w czasie, gdy marszałek jechał rano do pracy.

Najbardziej zaskakującym wydaje się fakt, że pomimo ewidentnej winy marszałek nie tyle nie przyjął mandatu (do czego miał prawo), co jeszcze zrobił awanturę funkcjonariuszom. W ocenie polityka mundurowi źle przeprowadzili interwencję.

Przeczytaj źródło