Mateusz Ponitka podszedł do Jordana Loyda dziękując mu za wielką walkę. Igor Milicić podziękował sędziom, a potem poszedł uścisnąć dłoń Robertowi Lewandowskiemu i Piotrowi Zielińskiemu. Po chwili dołączyli do niego wszyscy koszykarze - Mateusz Ponitka przybił piątkę z "Lewym" oraz jego kolegom z reprezentacji, za kapitanem poszli pozostali gracze. Chwilę później obie reprezentacje zrobiły sobie pamiątkowe zdjęcie i rozmawiali na środku parkietu. Spodek, jeszcze kwadrans wcześniej gorący i rozśpiewany, pustoszał. Polacy pięknie walczyli z Francją, ale przegrali 76:83. Z bilansem 3-1 zajmują w tej chwili drugie miejsce w grupie EuroBasketu.
Zobacz wideo Marcin Gortat na jednej imprezie z Justinem Bieberem. "Nie mogłem uwierzyć, że to jest on"
A my zastanawiamy się, co będzie dalej. Słowenia, Izrael i Islandia, które pokonaliśmy w trzech pierwszych spotkaniach EuroBasketu w Katowicach, nie są zespołami z najwyższej półki. Dwa pierwsze mają w swoich składach wielkie gwiazdy NBA, ale w rankingach umieszczani byli przed turniejem poza szeroką czołówką. Z kolei Islandia to słabeusz, który na EuroBaskecie jeszcze nie wygrał meczu. Dlatego tak, jak trzy zwycięstwa Polaków zrobiły na nas wrażenie, tak nie pozwalały wyciągać mocnych wniosków na temat siły polskiej drużyny. Pewne było jedno – twarda, charakterna drużyna Igora Milicicia znów, jak trzy lata temu, jest głodna dobrego basketu. I znów może być czarnym koniem turnieju.
Porażka z Francją tego nie zmienia, wszystko wciąż jest aktualne. Graliśmy z bardzo silnym rywalem, który mimo przebudowy składu, odmłodzenia i zmiany trenera, wciąż jest klasową ekipą z graczami NBA i Euroligi. Przed startem rywalizacji Francuzi typowani byli nie tylko do wygrania grupy w Katowicach, ale też do walki o medale. Tymczasem z Polską mieli problemy, momentami to my prowadziliśmy grę i byliśmy z przodu, faworyci musieli w drugiej połowie pokazać wszystko, co mają najlepsze - szczególnie Guerschon Yabusele, koszykarz NBA. Bo reprezentacja Polski to nie są potulni chłopcy, którzy chcą stać w drugim szeregu. Selekcjoner Igor Milicić, kapitan Mateusz Ponitka, strzelec Jordan Loyd i wartościowa grupa ich pomocników wiedzą, że dla nich w tym turnieju jeszcze wszystko jest do wzięcia. Po meczu z Francją wiemy, że stać ich na równą walkę z najlepszymi. Nawet jeśli w czwartej kwarcie nasza gra momentami wyglądała gorzej.
Na co stać reprezentację Polski?
Przed turniejem planem minimum dla Biało-Czerwonych było wyjście z grupy, a ćwierćfinał był określany dobrym wynikiem. Rezultat ponad to byłby sensacją – strefa medalowa i miejsce w czwórce, czyli powtórzenie sprzed trzech lat, jest marzeniem. Jesteśmy w formie, jesteśmy zgrani, mamy gwiazdy i liderów, a drużyna pokazuje charakter, ale w turnieju wciąż są od nas zespoły dużo silniejsze.
Tu posłużę się cytatem z tekstu Jakuba Wojczyńskiego z "Przeglądu Sportowego": "Polska jest jednym z sześciu zespołów bez koszykarza z NBA. Polska ma tylko jednego zawodnika z Euroligi. Zero plus jeden daje razem jeden. Dla porównania w turnieju jest sześć reprezentacji, w których suma koszykarzy z NBA i Euroligi wynosi co najmniej dziewięć. Różnica umiejętności i doświadczenia między Polakami a np. Serbami, Niemcami czy Turkami jest znacząca. Przy takich zawodnikach jak Nikola Jokić, Franz Wagner czy Alperen Sengun naprawdę można dojść do wniosku, że w hipotetycznej konfrontacji mogą naszych ograć samym talentem".
To wszystko prawda, to głos rozsądku. Kibic ma jednak do wyboru dwie opcje – twardo stać na ziemi i powtarzać, że już miejsce w ósemce będzie bardzo dobrym wynikiem, albo dać się ponieść chwili, ekscytacji zwycięskim zespołem i liczyć na niespodziewane sukcesy.
Mamy zgrany, doświadczony i zdeterminowany zespół w formie
Bo to, że jesteśmy w formie, jest niepodważalne. Selekcjoner Igor Milicić po raz kolejny udowodnił, że potrafi znakomicie przygotować drużynę do dużej imprezy, że cztery tygodnie trenowania, planowania i pracy nad niuansami, dają doskonałe efekty. Na dodatek Milicić jak szachowy mistrz kieruje zespołem podczas meczów, idealnie dobiera taktykę na kolejne mecze, panuje nad grą. Jest mózgiem zespołu.
Z kolei Jordan Loyd jest kozakiem, jakich mało. Punkty zdobywa na zawołanie i na różne sposoby, a na dodatek jest znakomity w końcówkach. W momentach, w których decyduje się wynik, bywa dla przeciwnika bezlitosny – trafia z dystansu, trafia z wolnych, trafia z trudnych pozycji. Jest jedną z największych gwiazd EuroBasketu.
Mateusz Ponitka? Takiego kapitana mogą nam zazdrościć wszyscy. Doświadczony twardziel gra na jeszcze lepszym poziomie niż trzy lata temu, doskonale odnajduje się w taktyce Milicicia, świetnie czuje się u boku Loyda, do zespołu wnosi energię i determinację. Punkty, zbiórki, asysty, obrona – Ponitka daje drużynie wszystko.
Ta dwójka liderów ma też grupę wsparcia, do której należą przede wszystkim Dominik Olejniczak, Andrzej Pluta, Kamil Łączyński i Michał Sokołowski. I nawet jeśli nie grają oni na równym poziomie, to świetnie się uzupełniają. Olejniczak daje twardość pod koszem, Pluta może zaskoczyć trójką, Łączyński porządkuje grę zespołu i rozdaje przepiękne asysty, a Sokołowski – choć nie jest w najwyższej formie – bywa nieocenionym graczem w obronie.
Powtórzmy: mamy zgrany, doświadczony i zdeterminowany zespół w formie, który wie, na czym polega gra w wymagającym turnieju. Drużyna zachowuje pokorę, a jednocześnie jest pewna siebie. I porażka z Francją raczej tego nie zmieni.
W czwartek czeka nas ostatni mecz fazy grupowej z Belgią i w tym przypadku będziemy faworytem, zwycięstwo to obowiązek. Awans do 1/8 finału mamy zapewniony, ale chodzi o to, by wyjść z katowickiej grupy z jak najlepszego miejsca, by w pierwszym meczu fazy pucharowej grać z teoretycznie słabszym zespołem. Przed ostatnią kolejką możliwych jest kilka rozstrzygnięć – Polska może być pierwsza, druga lub trzecia w zależności od wyników. Biało-Czerwoni trafią na zespół z grupy C, w której rywalizacja jest bardzo zacięta. W tej chwili prowadzą w niej Grecy (3-1) przed Włochami (3-1), dalej są Hiszpania (2-2), Gruzja (2-2) oraz Bośnia i Hercegowina (2-2). Na dziś naszym rywalem byłaby Hiszpania, ale wszystko rozstrzygnie się w czwartek wieczorem.