Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
- W Dzienniku Ustaw opublikowano nowe rozporządzenie zmieniające zasady egzaminowania kierowców
- Nie są to zupełnie nowe przepisy, a nowelizacja dotychczasowego rozporządzenia
- Największe zmiany dotyczą tego, że dotychczas za niektóre wykroczenia popełnione przez kierującego podczas egzaminu egzaminatorzy w teorii tylko mogli zakończyć egzamin, a teraz będą musieli
Obowiązującego w Polsce systemu szkolenia i egzaminowania kierowców trudno bronić. Bo chociaż znacznie trudniej jest w Polsce zdać na prawo jazdy niż choćby w Niemczech (a Niemcy na swój system też już bardzo narzekają), to nijak nie przekłada się to na umiejętności świeżo upieczonych kierowców, którzy po zdaniu egzaminu wyjeżdżają na ulice. W Polsce kandydaci na kierowców uczą się przede wszystkim, jak zdać oderwany od rzeczywistości egzamin, a nie jak jeździć. System szkolenia i egzaminowania jest bardzo rozbudowany i kosztowny. Mamy potężną sieć Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego podlegających marszałkom województw, które powinny prowadzić działania na rzecz poprawy bezpieczeństwa na drogach, ale w rzeczywistości ich głównym zadaniem jest prowadzenie egzaminów na prawo jazdy. Do tego potężna baza pytań na egzaminy teoretyczne – często sformułowanych podchwytliwie i nieprzystających do realiów współczesnego ruchu i dzisiejszej motoryzacji. Nie wierzycie? To sprawdźcie sami! Jeśli macie prawo jazdy od lat, świetnie radzicie sobie w ruchu i macie czyste konto punktowe, to szanse, że uda wam się bezbłędnie zaliczyć egzamin teoretyczny, są znikome.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoTrudno oprzeć się czasem wrażeniu, że w tym wszystkim chodzi nie tylko o bezpieczeństwo, ale o olbrzymie pieniądze. Bo na tym, że kursanci sporadycznie zdają za pierwszym razem, a zwykle podchodzą do egzaminu wielokrotnie, zarabiają przede wszystkim WORD-y. W ich interesie nie leży to, żeby kursant się nauczył i zdał od razu. W dzisiejszej sytuacji, kiedy z roku na rok chętnych na prawo jazdy jest coraz mniej, to podwyższanie wymagań może być sposobem na utrzymanie przychodów na dotychczasowym poziomie.
Miały być nowe przepisy, jest nowelizacja starego rozporządzenia
Stąd też informacje o tym, że już wkrótce zasady egzaminowania kandydatów na kierowców znów mają zostać (niepotrzebnie) zaostrzone, brzmią bardzo wiarygodnie. W mediach pojawiły się niedawno artykuły, mówiące o "Prawie Klimczaka" – nazwanym tak nieformalnie od nazwiska Dariusza Klimczaka (PSL), ministra infrastruktury w rządzie Donalda Tuska. Czyżbyśmy więc mieli zupełnie nowe rozporządzenie czy nawet ustawę o zasadach egzaminowania kandydatów na kierowców? Nic z tych rzeczy! Minister Klimczak zasłużył sobie na "swoje prawo" firmując jedynie nowelizację przepisów, uchwalonych jeszcze w 2023 roku, za czasów rządu Mateusza Morawieckiego, sygnowanych przez ówczesnego ministra Andrzeja Adamczyka (PIS). O dziwo, wtedy jakoś nikt nie mówił, że to "Prawo Adamczyka".
Zajrzeliśmy więc do krytykowanych w mediach przepisów, czyli do nowego Rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 21 maja 2025 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie egzaminowania osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami, szkolenia, egzaminowania i uzyskiwania uprawnień przez egzaminatorów oraz wzorów dokumentów stosowanych w tych sprawach
To dosyć krótki akt prawny (niespełna dwie i pół strony plus kilka zaktualizowanych wzorów dokumentów) – modyfikujący w pewnych szczegółach dotychczasowe rozporządzenie. Większość zapisów nowelizacji wchodzi w życie 30 czerwca 2025, czyli już wkrótce.
Jedna z pierwszych poprawek, która wygląda na zaostrzenie zasad, dotyczy § 12 ust. 2 dotychczasowego rozporządzenia, w której określane są powody zakończenia egzaminu praktycznego jeszcze w tracie jazdy po placu manewrowym.
Jego nowe brzmienie jest następujące:
"2. Części praktycznej egzaminu przeprowadzanej w ruchu drogowym nie można przeprowadzić w przypadku, gdy osoba egzaminowana podczas realizacji części praktycznej egzaminu na placu manewrowym:
1) przejechała kołem przez linię wyznaczającą zewnętrzną krawędź stanowiska podczas wykonywania zadania;
2) najechała albo potrąciła pachołek lub tyczkę podczas wykonywania zadania;
3) dwukrotnie nieprawidłowo wykonała zadanie, o którym mowa w poz. 1–10 tabeli nr 1 załącznika nr 1 do rozporządzenia;
4) w przypadku egzaminu w zakresie pozwolenia – ruszyła w sposób niekontrolowany w niewłaściwym kierunku lub dwukrotnie nieprawidłowo wykonała zadanie określone w tabeli nr 4 załącznika nr 1 do rozporządzenia;
5) w przypadku egzaminu w zakresie prawa jazdy kategorii AM, A1, A2 lub A – nie panuje nad pojazdem, powodując upadek motocykla albo motoroweru;
6) zachowuje się w sposób mogący skutkować uszkodzeniem pojazdu egzaminacyjnego, spowodowaniem kolizji lub wypadku drogowego."
Wygląda groźnie, ale w porównaniu z poprzednio obowiązującą wersją "Prawa Adamczyka", zmieniło się głównie to, że doszły dwa ostatnie punkty, które nikogo chyba nie dziwią. Jeśli jeszcze na placu manewrowym ktoś straci panowanie i wywróci lub rozbije motocykl czy motorower używany do egzaminu albo nie zapanuje nad autem egzaminacyjnym i doprowadzi do niebezpiecznej sytuacji grożącej kolizją lub wypadkiem, to nie zostanie wypuszczony na miasto. To tyle! Jeśli ktoś myśli, że przy obowiązujących dotychczas przepisach egzaminator chciałby wyjechać z takim kandydatem na kierowcę na drogę publiczną i pozwolił mu zdać egzamin praktyczny, ten chyba dawno nie był w WORDzie.
Najechanie na podwójną ciągłą linię zakończy egzamin. Dotychczas też zwykle kończyło
Kolejnym przykładem zaostrzenia zasad egzaminowania ma być, m.in. według portalu BRD24, zmiana polegająca na tym, że błędy, które kiedyś mogły doprowadzić do oblania egzaminu, teraz do tego doprowadzić – przynajmniej w teorii – muszą. Chodzi o zmianę polegającą na dodaniu w § 28 dotychczasowego rozporządzenia punktu: "wystąpiły okoliczności określone w tabeli nr 9 załącznika nr 1 do rozporządzenia". Tytuł tabeli, o której mowa to "Zachowania osoby egzaminowanej mogące skutkować przerwaniem egzaminu państwowego" i są tam wyszczególnione w większości poważne wykroczenia: m.in. od spowodowania kolizji (lub zachowania, które może do kolizji doprowadzić), przez wymuszenie pierwszeństwa, przekroczenie prędkości o więcej niż 20 km/h, wyprzedzanie z niewłaściwej strony, aż po wjazd na przejazd kolejowy lub tramwajowy, bez upewnienia się, czy nie zbliża się pojazd szynowy.
Twórcy internetowych przestróg przed nowymi przepisami zauważają, że wśród wykroczeń, które mają powodować natychmiastowe zakończenie egzaminu, jest też m.in. najechanie na linię podwójną ciągłą. Rzeczywiście, są w ruchu sytuacje, w których dla zachowania płynności jazdy, czy po prostu ominięcia obiektu blokującego przejazd, jak choćby nieprawidłowo zaparkowanego pojazdu, jest to w praktyce niemal nieuniknione. Przy literalnym potraktowaniu przepisu, w takich sytuacjach rzeczywiście egzaminator teraz będzie musiał zakończyć egzamin.
Zmiany niewielkie, ale w niewłaściwą stronę
Prawda jest taka, że dotychczas egzaminatorzy w większości WORD-ów nie słynęli z pobłażliwości i pod rządami dotychczasowego rozporządzenia, jeśli mogli (choć formalnie nie musieli) przerwać komuś egzamin za jedno z takich wykroczeń, to po prostu to robili. Dobrą praktyką, której uczyli instruktorzy, było zadanie egzaminatorowi pytania o konkretną sytuację – po to, żeby wiedział, że np. najechanie na linię nie wynikało z braku wiedzy czy nieuwagi, ale z sytuacji, w której było to nieuniknione. Trudno się spodziewać, że egzaminator będzie chciał przedłużać egzamin tak długo, aż ktoś usunie pojazd blokujący przejazd, tak żeby kursant nie musiał najeżdżać na linię.
Podsumowując: nie ma żadnego "Prawa Klimczaka", jest modyfikacja dotychczasowych przepisów, a w praktyce od 1 lipca prawdopodobnie niewiele się zmieni. Dotychczasowa uznaniowość przy ocenie niektórych wykroczeń popełnianych przez kandydatów na kierowców podczas egzaminu i tak była czysto teoretyczna. Z powodu zmiany w przepisach zdawalność i tak niska, dużo niższa nie będzie. Nie ma sensu straszyć kandydatów na kierowców, że jeśli do 1 lipca nie zdadzą na prawo jazdy, to później już im się nie uda. Było trudno i będzie trudno. Niestety. Nowelizacja nie zmienia niczego na lepsze.
A ja wciąż liczę, że w końcu doczekam się zupełnie nowego "Prawa Klimczaka", bądź nazwanego na cześć innego ministra, który będzie miał odwagę wyrzucić dotychczasowe przepisy do kosza i stworzyć zupełnie nowe, spójne i przystające do dzisiejszych realiów. Czas, żeby kandydaci na kierowców uczyli się bezpiecznie jeździć, a nie tylko zdawać egzaminy.