Test Pixel 10 Pro XL – już to wszystko gdzieś widziałem

8 godziny temu 10

Google Pixel 10 Pro XL – specyfikacja techniczna

ParametrWartość
ProcesorGoogle Tensor G5, Octa-core (1×3,78 GHz Cortex-X4 & 5×3,05 GHz Cortex-A75 & 2×2,25 GHz Cortex-A520, 3 nm), układ dodatkowy do obsługi zabezpieczeń Titan M2
GPUPowerVR DXT-48-1536
Ekran6,8″, 1344 × 2992 px, 20:9, 486 ppi, Super Actua LTPO OLED, HDR10+, 1-120 Hz, 1300 nit typowa, 2200 w trybie wysokiej jasności, 3300 nit szczytowa HDR, Gorilla Glass Victus 2
Pamięć RAM16 GB LPDDR5X
Pamięć Flash256 / 512 / 1024 GB UFS 4
Aparat główny– 50 Mpix, f/1.68, 25 mm (szerokokątny), 82°, 1/1,31”, Quad Pixel PDAF, OIS
– 48 Mpix, f/2.8, 113 mm (tele), 1/2,55”, Quad Pixel PDAF, OIS
– 48 Mpix, f/1.7, 13 mm (ultraszerokokątny), 123°, 1/2,55”, Dual Pixel PDAF
Pixel Shift, Ultra HDR, wielostrefowy AF laserowy, czujnik widma i migotania
Aparat przedni– 42 Mpix, f/2.2, 17 mm, 103°, dual pixel PDAF
Audiostereo, BT (SBC, AAC, LDAC, AptX HD)
Łączność5G, LTE+ HSPA, (nano+eSIM lub 2×eSIM), Wi-Fi 7 trójzakresowe, Bluetooth 6, / Ultra-Wideband (UWB), NFC, USB-C 3.2. Satellite SOS
LokalizacjaA-GPS, GLONASS, GALILEO, BDS, QZSS, NavIC
AkumulatorLi-Ion 5200 mAh, szybkie ładowanie PD 45 W PD 3.0, bezprzewodowe 25 W Qi2.2, praca na zasilaniu bez ładowania, przewodowe ładowanie zwrotne
Waga232 g
Rozmiary162,8 × 76,6 × 8,5 mm
CertyfikatyIP68
System operacyjnyAndroid 16
CenaGoogle Store:
16/256 GB – 5699 zł
16/512 GB – 6299 zł
16/1024 GB – 7399 zł

Konstrukcja i wzornictwo

Google Pixel 10 Pro XL jest następcą modelu Pixel 9 Pro XL i w zasadzie pod względem wzornictwa w ogóle się nie różni od poprzednika. Szkielet smartfonu stanowi dobrze znana prosta, aluminiowa ramka z zaokrąglonymi brzegami, łącząca się z płaskim ekranem i pleckami. Niewielkim zmianom uległo rozmieszczenie elementów na ramce, wymuszone umieszczeniem na dolnej części symetrycznie rozmieszczonych wokół portu USB-C siatkowych maskownic na głośnik i mikrofon. Na slot na kartę nanoSIM brakło już miejsca, Google przeniósł zatem gniazdo na górną ramkę. Reszta jest tam, gdzie w poprzedniku – na górze mikrofon redukcji hałasu, klawisze na prawej ramce, w układzie typowym dla Pixeli, czyli z przyciskiem wybudzania nad przyciskami głośności.

Google Pixel 10 Pro XL

Wyspa aparatów z tyłu jest duża i ciągnie się przez całą szerokość obudowy. Wykonana z metalu i szkła różni się jedynie tym, że jest nieco szersza niż w 9 Pro XL – ale żeby zauważyć tę różnicę, wypada położyć oba urządzenie obok siebie, albo spróbować włożyć nowy smartfon do starego etui. Google za szkłem upchał tam naprawdę sporo rzeczy – aparat UWA, szerokokątny, peryskopowy teleobiektyw, laserowy AF, mikrofon, diodę doświetlającą i bardzo pożyteczny termometr z certyfikacją do zastosowań medycznych.

Pixel 10 Pro XL pod względem wzornictwa jest zatem niesamowicie wtórny, co nie przeszkadza mu znakomicie wyglądać – niezmiennie uważam go za jeden z najbardziej estetycznych smartfonów ostatnich lat, zwłaszcza że w tym roku trafił mi się najładniejszy wariant w kolorze porcelanowym i takież etui. Jakość wykonania także pozostała z najwyższej półki, mam przy tym wrażenie, że Google zmienił skład powłoki oleofobowej na ekranie, choć bowiem ten dalej ściąga kurz z okolicy, to jednak mniej niż model zeszłoroczny.

Wyświetlacz

Pixel 10 Pro XL wyposażony został w ten sam panel LTPO OLED o rozdzielczości 1344 × 2992 piksele, który był stosowany w poprzedniku. Domyślnie pracuje w obniżonej do 1008 × 2244 pikseli rozdzielczości – różnicy nie widać, a ma być trochę oszczędniejszy. Po włączeniu płynnego wyświetlania odświeżanie regulowane jest automatycznie w zakresie 1-120 Hz – przy wyłączonym górny pułap wynosi 60 Hz. Zwiększeniu uległa maksymalna jasność panelu, która wynosi teraz 2200 nit w trybie HBM oraz miejscowo 3300 nit w HDR, różnica jest jednak zbyt mała, by dało się ją zauważyć bez przeprowadzenia pomiarów. W tym roku nie mam też większych zastrzeżeń do działania automatycznej regulacji jasności – to wciąż nie jest poziom iPhone’a, ale jest lepiej, niż było.

Google nie posunął się niestety do zmian w oprogramowaniu odpowiadającym za wyświetlanie obrazu – smartfon ma wsparcie HLG, HDR10 i HDR10+, ale wciąż brakuje Dolby Vision, a obsługiwana głębia kolorów to standardowe 8 bit na kanał – na papierze wygląda to biednie, konkurencja nie ma problemu, by w najwyższej półce oferować 10 lub nawet 12 bitów na kanał. Mimo to odwzorowanie barw jest bardzo przyzwoite i zbliżone do iPhone’ów, tyle że jako alternatywę dla DCI-P3 w trybie adaptacyjnym można także wybrać tryb naturalny, czyli sRGB.

Pixel 10 Pro XL ma oczywiście wsparcie Widevine L1 i odpowiednią certyfikację – żaden z popularnych serwisów VOD nie ma problemów z wykorzystaniem pełni oferowanych możliwości, a przy okazji okazało się, że coraz łatwiej znaleźć na Netflixie pozycje z HDR10+, zamiast standardowego HDR10. Smartfon może też zapisywać i wyświetlać zdjęcia z użyciem pełnej dynamiki panelu (UltraHDR) i z użyciem profilu barwnego P3.

Google Pixel 10 Pro XL

Zakres sterowania pracą wyświetlacza jest nieco ograniczony – mamy wybór odświeżania, rozdzielczości, profilu kolorów, motyw jasny lub ciemny, redukcję składowej niebieskiej i tryb nocny zwykły oraz monochromatyczny, a także możliwość zmiany kontrastu kolorów. Ciekawostką jest możliwość adaptacyjnego dostosowania czułości ekranu (oprogramowanie dobiega je automatycznie w zależności od warunków) oraz dodatkowy tryb poprawiający współpracę z niektórymi szkłami ochronnymi.

Google Pixel 10 Pro XL

Google Pixel 10 Pro XL ma możliwość pracy z always on display i naprawdę oznacza to „zawsze włączony”. Możliwości dostosowywania AoD są dość umiarkowane – da się wybrać kilka predefiniowanych wariantów wyglądu, sposób prezentacji powiadomień, a ciekawostką jest możliwość automatycznego rozpoznawania przy zablokowanym ekranie, jaka muzyka jest odtwarzana w pobliżu. A ponieważ Pixel 10 Pro XL wyposażony został w mocowanie magnetyczne do ładowarek Qi2/MagSafe, w końcu można sensownie wykorzystać wygaszacz ekranu, ustawiając go do prezentacji dodatkowych informacji po podłączeniu do ładowania – może to być zegar, prezentacja zdjęć, pogoda, a nawet interfejs do sterowania smart home.

Oprogramowanie – odświeżony wygląd i Gemini na pełnej

Google Pixel 10 Pro XL zadebiutował z Androidem 16. Pierwsza aktualizacja miała miejsce podczas konfiguracji, w czasie testów dostałem też wrześniowy pakiet poprawek – zabezpieczenia datowane są na 5 września 2025 roku, a poprawki Google Play na 1 czerwca 2025 roku. System od razu miał aktywną nową warstwę wizualną Material 3 Expressive, bardzo pozytywnie wpływającą na estetykę – do starszych Pixeli modyfikacje wizualne trafiły dopiero wraz z wrześniowym pakietem poprawek.

Cała rodzina Pixel 10 ma obiecane 7 lat aktualizacji systemu i poprawek bezpieczeństwa, praktyka zweryfikuje, czy tak długie wsparcie ma sens, czy też za 7 lat nikt już o Pixelach 10 nie będzie pamiętał.

Google Pixel 10 Pro XL

Pod maską systemu zaszło oczywiście sporo zmian, lokalny model językowy Gemini Nano przestał być eksperymentem, a stał się codziennością – nikt już tu nie pamięta o asystencie Google. Dostępne jest Circle to Search i Gemini Live, czyli możliwość pogadania sobie z asystentem w naturalnym języku. Asystent Gemini ma dostępny podstawowy model 2.5 Flash, darmowy, oraz 2.5 Pro, płatny, ale bardziej zaawansowany. Nabywcy Pixeli 10 w Polsce mają jednak wersję pro przez rok gratis wraz z 2 TB miejsca na Google Drive i co ważne, promocja działa także, jeśli korzystaliśmy z takiej opcji na Pixelach 9.

Niestety, na ogólną ocenę tematu „Gemini + Pixel w jednym stali domu” wpływa fakt, że wciąż masa usług AI nie działa w języku polskim – zapomnijcie o Pixel Screenshot czy Pixel Studio, chyba że przełączycie się na angielską wersję systemu.

Łączność

Google Pixel 10 Pro XL może korzystać do łączności ze światem z sieci 5G, LTE+, trójpasmowego Wi-Fi 7 (2,4 GHz, 5 GHz i 6 GHz) oraz jeszcze ciepłego Bluetooth 6. Obsługiwane są dwie karty SIM – tacka mieści jedną fizyczną kartę w rozmiarze nano, a drugą kartę można aktywować jako eSIM, dopuszczalny jest także wariant wyłącznie 2×eSIM. Do testów użyłem standardowo karty eSIM Orange Flex, skanując kod QR z aplikacji na iPhonie – Orange niestety nie obsługuje przenoszenia eSIM z telefonu na telefon, zmuszony zatem zostałem do wykonania procedury wymiany karty.

Aktywacja w sieci trwała około 30 sekund, po czym Pixel 10 Pro XL automatycznie zalogował się do sieci 5G, włączając VoLTE i VoWiFi bez konieczności ręcznego zachęcania. W zasięgu pasma C (3,6 GHz) transfery sięgały 500 Mbps Moje domowe Wi-Fi to tylko standard 6E, Pixel zestawiał połączenie w paśmie 6 GHz z prędkością teoretyczną 2402 Mbps, co w praktyce pozwalało na transfery rzędu 1,5 Gbps.

Łączność bezprzewodową uzupełnia NFC współpracujący z portfelem Google oraz Bluetooth 6 z obsługą BLE, AptX HD i wysokoprzepływnego, choć wciąż stratnego, LDAC. Pixel 10 Pro XL został też wyposażony w układ Ultra Wideband, który służyć może do lokalizowania akcesoriów, oraz w możliwość wysłania komunikatów alarmowych drogą satelitarną – w Polsce niestety z tego nie skorzystamy.

Wydajność – Tensor G5 od TSMC nie przynosi przełomu, ale problemy jak najbardziej

Google Pixel 9 Pro XL otrzymał SoC Tensor G5, po raz pierwszy wytwarzany nie przez Samsunga, a TSMC, oraz 16 GB pamięci operacyjnej. Minimalna pamięć flash to 256 GB i taki też wariant otrzymałem do testów. Za generowanie obrazu odpowiada zaś rzadko spotykany GPU PowerVR DXT-48-1536.

  • Geekbench 6 Single Core: 2280 pkt
  • Geekbench 6 Multi Core: 6084 pkt
  • Geekbench 6 Compute OpenCL: 3165 pkt
  • Geekbench 6 Compute Vulcan: 3624 pkt
  • Geekbench AI CPU: 2120 / 2106 / 3428 pkt
  • Geekbench AI GPU: nie przeszedł poprawnie testu
  • Geekbench AI NNAPI: 493 / 911 / 4091 pkt
  • Wild Life: Maxed Out
  • Wild Life Extreme Stress Test: 3165/2516 pkt, stabilność 79,8%
  • Steel Nomad Light Stress Test: 974/911 pkt, stabilność 93,5%
  • PCMark Work 3.0: 14952 pkt

Nikt chyba nie spodziewał się poważnie, by nowy Tensor G5 przyniósł wydajnościowy przełom i stał się układem rywalizujących ze Snapdagonem 8 Elite, napędzającym najmocniejsze tegoroczne flagowce. I bardzo dobrze, bo tak się nie stało – Tensor G5 jest o kilkanaście procent szybszy od poprzednika.

Jednocześnie wyniki testów Geekbench 6 zdradzają poważne problemy z kompatybilnością samego benchmarku albo z niedopracowanymi sterownikami Pixela, wyniki GPU są bowiem znacznie niższe, niż dla Tensora G4 i to zarówno dla testu OpenCL jak i Vulcan. Podobna sytuacja ma miejsce z testem Geekbench AI – wyniki Pixela 10 Pro XL w teście NNAPI są niższe od poprzednika, a test AI GPU kończy się spektakularnym crashem do pulpitu.

Google Pixel 10 Pro XL

Wszystkie wyniki Geekbench należy zatem traktować jako niemiarodajne, tym bardziej że problemów nie potwierdza 3DMark, konsekwentnie wskazując przewidywany wzrost wydajności. Nie mogłem niestety z pisaniem recenzji czekać, aż sprawa się wyjaśni, jeśli jednak wyniki zmienią się znacząco, zaktualizuję je tutaj z odpowiednim komentarzem.

Wracając do 3DMarka, PowerVR DXT-48-1536 nie obsługuje ray tracingu i daje wydajność raczej ze średniej półki, ale zarazem całkiem przyzwoitą. Wykazuje przy okazji niezłą stabilność i umiarkowane nagrzewanie się – throttling termiczny następuje stopniowo, bez raptownych skoków. Czuć podczas testu cieplejszą obudowę, ale postęp w stosunku do 9 Pro XL jest.

  • szybkość ciągłego zapisu danych: 898,42 MB/s,
  • szybkość ciągłego odczytu danych: 1,03 GB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 27,76 MB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 26,16 MB/s
  • kopiowanie pamięci: 18,40 GB/s

Zmiana z Pixela 9 Pro XL na 10 Pro XL to zarazem zmiana sposobu obsługi pamięci z UFS 3.11 na UFS 4 – wyniki testu pamięci to odzwierciedlają, mamy znaczny wzrost wydajności i wyniki odpowiednie dla flagowca.

Tyle liczb – a jak to wygląda subiektywnie? W skrócie: bez zarzutu. Pixel 10 Pro XL jest niesamowicie płynny, nie zacina się, reaguje bardzo sprawnie na dotyk i polecenia. Aplikacje się uruchamiają sprawnie i w codziennym użytkowaniu Pixel nie ustępuje pod żadnym względem flagowcom, wyposażonym w najmocniejsze komponenty, tylko… jest chłodniejszy. Różnicę można oczywiście poczuć, gdy wykroczymy poza standard i uruchomimy coś wyjątkowo wymagającego.

Dźwięk – Symphonia pixellorum

Google Pixel 10 Pro XL ma głośniki stereo, zrealizowane w najczęściej spotykany sposób – za jeden kanał odpowiada schowany za jedną z maskownic głośnik na dolnej ramce, w położeniu poziomym skierowany w bok, za drugi głośnik przedni, służący przede wszystkim do rozmów. W tym roku Google obiecywał jednak znaczną poprawę jakości dźwięku i w zasadzie dotrzymał słowa. Jest bowiem głośniej i dźwięk jest nieco lepiej zrównoważony.

Brzmienie jest całkiem niezłe, średnie tony nie zalewają wszystkiego, wysokie są poprawnie odwzorowane, a bas, choć ogólnie niezbyt mocny, jest wyraźnie zauważalny. iPhone wciąż jest tu wzorcem (i Xperia z symetrycznymi głośnikami), ale różnice są mniejsze niż kiedykolwiek. Jeśli czegoś tu brakuje, to wsparcia Dolby ATMOS – jego brak bardzo zubaża reprodukcję dźwięku i efektu w filmach.

Google Pixel 10 Pro XL

Google Pixel 10 Pro XL dobrze sobie radzi także ze słuchawkami Bluetooth, ale też nie zaszedł tu żaden postęp poza udostępnieniem Bluetooth 6. Poza standardowymi kodekami SBC i AAC system obsługuje aptX HD, którego specyfikacja przewiduje transmisję dźwięku 24 bit / 48 kHz z bitrate do 578 kbps oraz będący standardem minimum dla dźwięku wysokiej jakości LDAC z obsługą strumieni 24 bit / 96 kHz przy bitrate ~900 kbps. Wciąż brakuje kodeków o wyższej przepływności, szczególnie zyskującego na popularności LHDC 5.0, który daje sobie radę nawet ze strumieniami 24 bit / 192 kHz. Na plus rozbudowane są także opcje związane obsługą BLE unicast i broadcast, ale z braku odpowiedniego sprzętu nie byłem w stanie sprawdzić ich praktyce.

Czas pracy – Pixel 10 Pro XL przyspiesza z ładowaniem

Google Pixel 10 Pro XL otrzymał akumulator o pojemności 5200 mAh. Korzysta z niego oszczędnie, więc ładuję go co półtora do dwóch dni przy cyklu mieszanym 5G/Wi-Fi. SoT trudno określić w tych warunkach, oceniam na 7-9 godzin, przy korzystaniu z adaptacyjnego odświeżania i domyśnych ustawień rozdzielczości. Korzystając wyłącznie z sieci 5G, można liczyć na cały dzień użytkowania.

Google Pixel 10 Pro XL

Pixel 10 Pro XL przyspieszył nieco, jeśli chodzi o ładowanie pustego akumulatora, ale nieśmiało – zamiast 37 W mamy maksymalnie 45 W, co w praktyce oznacza, że w pół godziny można uzupełnić akumulator do poziomu około 65%, a pełne ładowanie zajmuje mniej więcej 75 minut, czyli minimalnie dłużej niż w poprzedniku. Google oczywiście w zestawie nie przewidział ładowarki, podczas testów korzystałem zatem z czteroportowej ładowarki Verbatim o mocy maksymalnej 240 W, korzystając z wyjścia 100 W z fikuśnym chińskim kabelkiem pokazującym moc ładowania – od razu zaznaczę, że 45 W nie widziałem tam chyba ani razu.

Google Pixel 10 Pro XL

Spore zmiany zaszły natomiast w ładowaniu bezprzewodowym. Pixel 10 Pro XL jest zgodny ze standardem Qi2.2, zatem może być ładowany mocą 25 W i po raz pierwszy zarówno smartfon, jak i etui zostały wyposażone we wbudowane magnesy przeznaczone do współpracy z takimi ładowarkami. A że mam do dyspozycji odpowiednią stację zgodną z MagSafe/Qi2.2 od Belkina, to właśnie tak ładuję Pixela na co dzień.

Biometria – jest dobrze, ale też bez zmian

Jeśli chodzi o zabezpieczenia biometryczne, to w Pixelu 10 Pro XL zastosowano ten sam ultradźwiękowy skaner linii papilarnych co w modelu zeszłorocznym – działa błyskawicznie i niemal bezbłędnie. Aktywne pole skanera jest dość wysoko położone, idealnie pasując do mojej dłoni.

Drugą metodą autoryzacji jest rozpoznawanie twarzy. Tu też nie nastąpiły żadne zmiany, system wykorzystuje skan 2D z przedniego aparatu, a proces rozpoznawania twarzy odbywa się z użyciem uczenia maszynowego i jest sprzętowo zabezpieczony dzięki współpracującemu z procesorem Tensor G5 układowi Titan M2. Nie ma mowy o oszukaniu go zdjęciem, zresztą Pixel 10 Pro XL ma certyfikację klasy 3, najwyższą dostępną w smartfonach z Androidem i jego poziom zabezpieczeń jest wystarczający, by można go było używać do autoryzacji w aplikacjach bankowych, menedżerach haseł i przy transakcjach finansowych.

Google Pixel 10 Pro XL

Niestety Google wciąż nie wpadł na to, by przy braku światła doświetlić sobie twarz ekranem, więc system w takich sytuacjach, w przeciwieństwie do Apple’owskiego FaceID, który wykorzystuje skan 3D i diodę doświetlającą IR, całkowicie zawodzi.

Za część systemu biometrycznego można uznać w sumie także wbudowany termometr z certyfikacją pozwalającą na użytkowanie go w zastosowaniach lekarskich. Działa bardzo dobrze, procedura pomiarowa przypomina nieco tę, która stosowana jest w termometrach IR Withings i nic się tu nie zmieniło od zeszłego roku – odsyłam zatem do bardziej szczegółowego opisu, który znalazł się w recenzji Pixela 9 Pro XL.

Fotografia

Pixel 10 Pro XL ma z tyłu identyczny zestaw aparatów jak model zeszłoroczny. Sensory są te same, a że zestaw w Pixelu 9 Pro XL też nie był całkiem nowy w stosunku do 8 Pro, to można poczuć nieco zawodu z powodu kolejnego odświeżenia tego kotleta. Niewielkie zmiany zaszły jedynie w optyce teleobiektywu, który dzięki zastosowaniu tzw. floating element może teraz ogniskować się w odległości 30 cm od aparatu, ale… tylko w trybie ręcznym.

Google Pixel 10 Pro XL

Reszta to oprogramowanie, czyli doskonała aplikacja do obsługi aparatu, usprawniony pipeline przetwarzania obrazu i wynikające z tego nowości w tle, takich jak ProRes Zoom, a także tryb z sugestiami dotyczącymi kompozycji zdjęcia. Mamy zatem:

Aparaty główne:

– 50 Mpix, f/1.68, 25 mm (szerokokątny), 82°, 1/1,31”, quad pixel PDAF, OIS
– 48 Mpix, f/2.8, 113 mm (tele), 1/2,55”, quad pixel PDAF, OIS
– 48 Mpix, f/1.7, 13 mm (ultraszerokokątny), 123°, 1/2,55”, dual pixel PDAF

Aparat przedni

– 42 Mpix, f/2.2, 17 mm, 103°, dual pixel PDAF

Nie zrozumcie mnie źle, to wciąż bardzo dobrze sprawdzający się zestaw, ale nie sposób nie zauważyć, że Chińczycy bardzo odskoczyli w fotografii mobilnej reszcie świata. A w przypadku Pixela 10 Pro XL w zasadzie mógłbym odesłać po szerszy opis możliwości fotograficznych do recenzji Pixela 9 Pro XL, czego ostatecznie nie zrobię, bo nowe oprogramowanie na parę spraw jednak wpłynęło.

Jakość zdjęć dziennych jest jak zwykle bardzo dobra. Pixel 10 Pro XL świetnie radzi sobie z plenerami o bardzo szerokiej dynamice, naświetlając na światła i inteligentnie stosując HDR tam, gdzie to potrzebne – wydaje się przy tym, że robi to nieco mniej agresywnie niż model zeszłoroczny. Efekt HDR nie generuje artefaktów i zachowuje prawdziwość tonalną.

Nie mam też zastrzeżeń do odwzorowania balansu bieli i zachowania jego spójności między aparatami. Fotografie mają poprawną i bardzo naturalną kolorystykę i tonalność, z nieco mniejszą skłonnością do wpadania w odcienie czerwieni niż miało to miejsce w 9 Pro XL. Szum jest dobrze kontrolowany, odwzorowanie szczegółów z aparatu UWA i głównego stoi na bardzo dobrym poziomie – gorzej wypada zoom ×2, który przy mniejszej ilości światła traci na ostrości, także teleobiektyw radzi sobie słabiej – zoomu „o jakości optycznej ×10” należy używać z niejaką ostrożnością.

Wszystkie powyższe sample wykonywane były w domyślnym trybie 12 Mpix. Ale do dyspozycji jest także tryb wysokiej rozdzielczości 50 Mpix, uzyskiwany techniką Pixel Shift – wykorzystywane są mikroskopijne ruchy sensora do uzyskania przesuniętych ekspozycji, które są następnie składane w jedną całość o wyższej rozdzielczości. To oczywiście działa znacznie wolniej i najlepiej się sprawdza przy kadrów statycznych, wskazane jest także dobre oświetlenie sceny. Jakość jednak jest bardzo dobra i są sytuacje, że zdecydowanie warto po tę technikę sięgnąć. Technicznie rzecz biorąc, zdjęcia nocne z przesuwaniem matrycy też są możliwe, ale efekt jest dyskusyjny – poziom artefaktów rośnie szybciej, niż szczegółów. Zdjęcia wykonane techniką Pixel Shift oprogramowanie pozwala zapisywać także w formacie RAW DNG, co umożliwia ich dalszą zaawansowaną obróbkę.

Pixel 10 Pro XL tradycyjnie dobrze sobie radzi w nocy – obraz z głównego aparatu jest naprawdę dobry, z bardzo umiarkowanymi flarami i minimalną ilością artefaktów, nadaje się także do zbliżeń ×2, jeśli jest dosyć światła. Aparat ultraszerokokątny także sobie radzi, choć widać, że obraz jest bardziej intensywnie przetwarzany i ma mniejszą szczegółowość. Najsłabiej wypada w tej kategorii teleobiektyw, który daje niezłe efekty dla bazowego zoomu i akceptowalne dla ×10, pod warunkiem że jest sporo światła. W naprawdę ciemnych sceneriach teleobiektywu lepiej nie używać.

Częścią trybu nocnego jest też możliwość robienia zdjęć astro po umieszczeniu smartfonu na statywie. Naświetlanie trwa tu do 4 minut, przy czym smartfon kompensuje pozorny ruch nieboskłonu spowodowany ruchem obrotowym Ziemi. Domyślnie tworzone są dwa pliki – timelapse oraz statyczne zdjęcie, które jest naprawdę dobrej jakości. Niestety w tym roku pogoda i pełnia księżyca nie pozwoliły na większe eksperymenty z astrofotografią.

Tryb portretowy w Pixelu 9 Pro XL radził sobie nieźle, ale gorzej od najlepszych flagowców. Tym bardziej należy docenić, że w Pixelu 10 Pro XL jest lepiej. Detekcja głębi działa poprawnie, oprogramowanie lepiej sobie radzi z ludzkimi włosami i kocim futerkiem, ale już wibrysy są wyzwaniem nie do pokonania. Na granicach odcięć niestety często widoczne są drobne artefakty i nierównomierności – mniejsze niż w modelu zeszłorocznym, ale wciąż obecne. Sztuczny bokeh wciąż jest sztuczny z wyglądu i nie widzę tu wielkiej poprawy, z tym jednak problem ma w zasadzie cała konkurencja. Aparat radzi sobie bardzo dobrze z portretami pod światło.

Jeśli chodzi o zdjęcia makro, to Pixel 10 Pro XL standardowo wykorzystuje do tego aparat UWA, który dzięki AF ogniskuje się tuż przed soczewką. Działa to dobrze, ale oczywiście nie wszystko da się fotografować z tak bliska i od dawna klienci domagali się teleobiektywu z funkcją makro. Google oficjalnie milczy i takiej możliwości nie ma, ale zastosowanie pływającego elementu w torze optycznym teleobiektywu pozwala skrócić minimalną odległość ogniskowania do około 30 cm. To zbyt wiele, by dało efekt makro, ale pozwala już na zbliżenia. Ograniczeniem jest konieczność wyłączenia automatyki przełączania obiektywów i manualne nastawianie ostrości, gdyż minimalna odległość niezbędna do działania AF wynosi około 60-70 cm.

Pixel 10 Pro XL odziedziczył po poprzedniku świetny tryb panoramy. Działa w dzień, w nocy, zamiast ciągłego prowadzenia po kresce wykonuje się serię pojedynczych ekspozycji, które później składane są w gotowe zdjęcie. W ten sposób nie zrobimy co prawda zdjęć bardzo długiego kota, ale zalety przeważają – jest dużo prościej prowadzić aparat, można też robić panoramy nocne – po prostu robi się je dłużej. Tak dobrze nie robią tego nawet najbardziej flagowe chińskie smartfony fotograficzne – tylko jak często się z panoram korzysta?

Jedną z najważniejszych nowości, jakie trafiły do oprogramowania Pixela 10 Pro XL jest Pro Res Zoom. Aktywuje się automatycznie dla zbliżeń w zakresie ×30-100 i nie działa po wykryciu w kadrze człowieka. Ogólnie rzecz biorąc to, co otrzymujemy w wyniku działania Pro Res Zoom właściwie nie jest już fotografią – to grafika stworzona przez AI, nakarmione naszym zdjęciem. Im więcej na zdjęciu źródłowym widać, tym większa szansa, że efekt będzie realistyczny, jeśli szczegółów brak, AI w najlepsze sobie halucynuje.

Widać to na powyższym porównaniu – po lewej jest zdjęcie wykonane aparatem A6700 z teleobiektywem i przycięte tak, by maszyna miała ten sam rozmiar, co na zdjęciu prawym, wykonanym Pixelem – dokładnego poziomu zbliżenia niestety nie pamiętam, a smartfon takich danych nie zapisuje. Detale takie jak napis z modelem koparki, barierki schodni i napęd mechanizmu gąsienicowego wskazują na to, jak dalece Gemini musiało się domyślać zawartości.

Przykłady zamieszczone przeze mnie wyglądają w miarę ok, ale podczas niedawnego zaćmienia księżyca zdjęcia naszego zaczerwienionego satelity przetwarzane były w coś, co przypominało raczej biszkopt, naleśnik, albo wściekłą mandarynkę, niż księżyc. Garbage in, garbage out. Wszystkie zdjęcia wykonywane przy użyciu Pro Res Zoom oznaczane są certyfikatem C2PA jako stworzone przez AI.

Dla porządku wspomnę, że AddMe działa nieco lepiej, ale dalej nie daję sobie z nim rady, nowością jest tryb „najlepsze zdjęcie”, w którym oprogramowanie wykonuje serię ekspozycji grupy ludzi i dzięki AI łączy je w całość tak, by wszyscy obecni mieli „przyjemny wyraz twarzy”, a nie jakąś przypadkową minę, a początkujący docenią fotoasystenta, czyli dostępną w wersji testowej wersję nauczyciela AI, sugerującego jak najlepiej zrobić poprawnie skadrowane zdjęcie.

Google Pixel 10 Pro XL

Zasadniczo rzecz biorąc, mam bardzo mieszane wrażenia związane z pchaniem AI gdzie tylko się da do fotograficznego pipeline. Nie zamierzam argumentować, że kiedyś to było, a teraz to nie jest, ani zachęcać do powrotu do błony filmowej i Rodinalu (aczkolwiek zabawa jest przednia), ale krótko mówiąc, coraz mniej podoba mi się kierunek zmian w fotografii mobilnej – zamiast szukać sposobu, by usprawniać sprzęt, na coraz większą skalę szpachlujemy rzeczywistość oprogramowaniem, korzystając z nadmiaro mocy obliczeniowej dzisiejszych SoC (tak, nawet Tensora G5).

Każda fotka, jaką widzimy w galerii, to w rzeczywistości kilkadziesiąt zdjęć, pracowicie ciętych na drobne i sztukowanych przez działające w tle algorytmy, a czego nie uda się odzyskać z materiału źródłowego, to pomocna AI wymyśli na nowo. Na ekranie smartfonu wszystko i tak wygląda ok, a skoro nie widać różnicy, to po co inwestować w lepsze matryce i bardziej skomplikowaną optykę? Toż paruletni sensor i plastikowe oczko po intensywnej obróbce i tak wypluje coś akceptowalnego? Kto jeszcze ogląda takie fotki na dużym ekranie i jest w stanie zauważyć różnicę poza testerami, a i to nie wszystkimi?

Jeśli zdarza nam się jeszcze fotografować dla samego fotografowania, to warto przypomnieć, że Pixel 10 Pro XL pozwala na zapisywanie zdjęć w trybie RAW bez konieczności posługiwania się specjalnym trybem – zapis włączamy w ustawieniach aparatu i działa zawsze, chyba że konkretny tryb tego nie przewiduje. Mając RAW, można pokusić się o ręczną obróbkę, zaawansowaną zabawę z kolorem, odszumianie, zmiany balansu bieli. Czy warto? Różnie bywa, ale lepiej mieć wybór, niż nie mieć. Dla mnie zawsze aktywny RAW jest jednym z powodów, dla których sięgam po Pixela, by robić zdjęcia.

Podsumowanie – kupić, nie kupić?

Google Pixel 10 Pro XL jest jednym z najprzyjemniejszych i najładniejszych smartfonów z Androidem, z jakich miałem okazję korzystać. Wciąż świetny fotograficznie, choć nie podoba mi się przyjęty przez Google kierunek rozwoju, budzi kontrowersje także wysoką ceną i wcale nie flagową wydajnością oferowaną przez Tensora G5 – ludzie mający zapłacić ponad 5k zł słusznie w sumie oczekują najlepszych dostępnych na rynku komponentów. Tak, Piksel działa znakomicie, mając to, co ma, ale cuda optymalizacji to żadne usprawiedliwienie dla Google’a.

Google Pixel 10 Pro XL

Poza tym oprogramowanie… jest bardzo szybkie i płynne, ale choć sytuacja ulega powoli zmianie, to funkcjonalność polskiej wersji software’u jest wciąż mniejsza, niż angielskiej. Lista funkcji, które u nas nie działają, wcale nie jest krótka, i nie są to tylko rzeczy związane z niedopieczonym AI, ale także fundamentalnych funkcji urządzenia, takich jak alarmowa łączność satelitarna. Apple wprawdzie ma polski rynek jeszcze bardziej w tyle, ale wyścig na to, kto nas ma tam bardziej… no, nie jest tematem recenzji i mam nadzieję, że nigdy nie będzie.

Chcę przy tym, żebyśmy mieli jasność – kolejne Pixele i tak uważam za jedne z najlepszych propozycji smartfonów z androidem. Przekonują mnie płynnością działania, relatywną bezproblemowością, regularnym i przewidywalnym cyklem aktualizacji i cóż, jednak aparatami fotograficznymi, choć przez ostatni rok tak się jakoś stało, że coraz rzadziej sięgam w ogóle po smartfon, by fotografować.

Przeczytaj źródło