O tej policjantce usłyszała cała Polska. Zaczęło się od "kołderki", teraz jest ciąg dalszy

1 miesiąc temu 16

Data utworzenia: 3 października 2025, 14:02.

— Jedyne, co można mi zarzucić, to kołderka — mówiła jeszcze we wrześniu w głośnym wywiadzie dzielnicowa z Tarnobrzega na Podkarpaciu. Teraz jednak prokuratura widzi to inaczej. Śledztwo w sprawie młodej funkcjonariuszki zostało właśnie zakończone i do sądu trafił akt oskarżenia. Według śledczych 28-latka miała aż ośmiokrotnie bezprawnie sprawdzać dane mieszkańca Tarnobrzega w policyjnych bazach. Grozi jej do trzech lat więzienia.

Kinga B. w internetowym wywiadzie zaprzeczała, że nadużyła uprawnień. Teraz stanie przed sądem. Prokuratura skierowała przeciwko niej akt oskarżenia.
Kinga B. w internetowym wywiadzie zaprzeczała, że nadużyła uprawnień. Teraz stanie przed sądem. Prokuratura skierowała przeciwko niej akt oskarżenia. Foto: - / Materiały policyjne

Jak informuje Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu, st. sierż. Kinga B. została oskarżona o przekroczenie uprawnień funkcjonariusza publicznego. Według ustaleń śledczych policjantka miała od stycznia do maja 2024 r. aż osiem razy bezprawnie sprawdzać dane jednego z mieszkańców miasta w policyjnych systemach — m.in. KSIP (Krajowy System Informacyjny Policji) i PESEL.

— Działała poza zakresem zleconych jej czynności służbowych, bez uzasadnionego powodu — poinformował w piątek, 3 października rzecznik prokuratury, prok. Andrzej Dubiel.

Funkcjonariuszka nie przyznała się do winy i skorzystała z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Zarzucane jej przestępstwo zagrożone jest karą do 3 lat pozbawienia wolności.

Kołdra, przeszukanie i fala medialnych komentarzy

O dzielnicowej z Tarnobrzega zrobiło się głośno już we wrześniu, gdy media obiegły informacje o rzekomym "nakryciu" jej podczas przeszukania w jednym z mieszkań, które znalazło się wcześniej w kręgu zainteresowania policji. Według nieoficjalnych relacji, funkcjonariuszka miała wówczas ukrywać się pod kołdrą. Sama stanowczo zaprzeczyła tym doniesieniom.

— Nie ukrywałam się pod żadną kołdrą. Spałam. O szóstej rano, co ma robić człowiek? Pilates? — mówiła w wywiadzie opublikowanym na YouTubie. Dodała, że mężczyzna, u którego przebywała, był jej partnerem, a nie — jak sugerowały niektóre relacje medialne — osobą "problemową" czy znaną policji.

"Nie wiem, czemu to wszystko wypłynęło"

W rozmowach z dziennikarzami Kinga B. wyrażała żal, że informacje o sprawie — jej zdaniem — wyciekły z komendy. — Te rzeczy powinny być objęte tajemnicą służbową. Nie wiem, dlaczego pojawiły się w mediach. Może komuś zależało na tym, żeby mnie zniszczyć? — mówiła.

Podkreślała również, że nie udostępniała żadnych informacji z komendy i że cała sytuacja ma podłoże prywatne, a nie służbowe. Wskazywała, że jej związek z mężczyzną był jawny, a od męża była już wtedy w separacji.

Zawieszona i czekająca na decyzję przełożonych

Po medialnym nagłośnieniu sprawy, Komenda Miejska Policji w Tarnobrzegu zawiesiła Kingę B. w obowiązkach służbowych. — Komendant skierował wniosek do komendanta wojewódzkiego o wydalenie funkcjonariuszki ze służby — informowała wówczas podinsp. Beata Jędrzejewska-Wrona.

"Może znajdę inną drogę"

Młoda funkcjonariuszka wciąż nie wróciła do służby. — Mam dziecko, muszę je chronić. Życie nie kończy się na mundurze. Może znajdę inną drogę — mówiła w wywiadzie.

Jej słynne zdanie: "Jedyne, co można mi zarzucić, to kołderka" stało się ironicznym symbolem całej sprawy. Teraz jednak, wraz z aktem oskarżenia, może się okazać, że zarzutów jest więcej niż tylko ten z porannego przeszukania.

Przeczytaj źródło