● Czerń, zygzaki i neonowe światło tworzą atmosferę rodem z planu filmowego. Tak wygląda lobby nowego hotelu TRIBE. Jest pełne teatralnych kontrastów, miękkich tkanin i wyrazistego oświetlenia.
● Za wnętrza odpowiada hiszpańskie studio Stone Designs, a projekt architektoniczny stworzyli krakowscy architekci z Ingarden & Ewý. Z zewnątrz budynek ma nowoczesny rytm i miedziane akcenty, które puszczają oko do lokalnej architektury.
● 168 pokoi, ale zero przypadkowości. W środku: superkomfortowe łóżka, ekspresy do kawy, kosmetyki Kevin Murphy, 55-calowe TV, ale też zaprojektowany specjalnie dla hotelu przedmiot, którego goście będą mogli dotknąć, a może i zabrać w pamięci.
● Dla tych, którzy szukają nie tylko miejsca do spania — TRIBE oferuje całodobową strefę coworkingową, kawiarnię z selekcją kaw specialty, bar z autorskimi koktajlami, restaurację z kuchnią inspirowaną Azją i ogród zbudowany z odzyskanych cegieł.
Nie każdy, kto przekracza próg hotelu, szuka białych obrusów i długiej listy poduszek. Coraz więcej osób rozgląda się raczej za miejscem, które nie gra w udawanie — jest prawdziwe, zakorzenione w rytmie miasta, z własnym charakterem. Nie chcemy jedynie luksusu, ale atmosfery, w której możemy się zatopić. Bez sztucznej elegancji, za to z poczuciem, że wszystko tu ma sens.
Z takiego myślenia wyrósł TRIBE — marka należąca do grupy Accor, ale daleka od schematów znanych z klasycznych hoteli sieciowych. Zamiast katalogowego standardu, proponuje świadomie zaprojektowaną przestrzeń, która stawia na detal, rytm miejsca i nieoczywiste inspiracje. Pierwszy hotel powstał w 2017 roku w australijskim Perth. Dziś TRIBE debiutuje w Polsce i nieprzypadkowo wybiera właśnie Kraków jako swój punkt zaczepienia.
Miedziany dach, cegła z odzysku i zygzaki
W Krakowie lokalizacja nadal potrafi zagrać pierwsze skrzypce. Worcella to ulica z pozoru spokojna, ale położona dokładnie tam, gdzie przecięcie codzienności z miastem-stolicą kultury dzieje się samo z siebie. Dwa kroki od Dworca, trzy do Plant. Hotel nie potrzebuje neonów, żeby zostać zauważonym. Fasada przyciąga wzrok podświadomie – miedziane akcenty i proste linie nawiązują do modernistycznych kamienic z międzywojnia, jakby zbudowano go z pamięci o dawnym Krakowie.
Ale wystarczy wejść do środka, by znaleźć się w zupełnie innym świecie. Wnętrza zainspirowane estetyką Davida Lyncha nie są tylko ukłonem w stronę kina – to raczej próba zbudowania nastroju, który zostaje pod skórą. Ciemna paleta barw, przytłumione światło, miękkie tkaniny i geometria w stylu Twin Peaks tworzą przestrzeń, w której design nie tylko zdobi, ale mówi. Projektanci ze Stone Designs nie uciekali od ekspresji – odważnie zestawili kontrasty i pozwolili, by hotel miał charakter.
168 pokoi. I ani jednego nudnego
Oferta pokoi została pomyślana tak, by nie wtapiać się w hotelowy szablon. Zamiast rutynowego podziału na single i double, TRIBE proponuje trzy wersje — Essential, Extra i Max. Różnią się nie tylko układem łóżek, ale też perspektywą. Wersja Extra daje nieco więcej przestrzeni i widok na miasto, Max to z kolei apartament z osobnym salonem, który może posłużyć równie dobrze do pracy, jak i do odpoczynku w mniej hotelowym rytmie.
Wszystkie 168 pokoi łączy jednak ten sam pomysł: mają być spokojnym azylem — miejscem, w którym można się odciąć, nie rezygnując z wygód. Zamiast hotelowej sztampy: 55-calowe telewizory z Chromecastem, ekspresy Nespresso, brytyjskie herbaty premium Nemi, kosmetyki Kevin Murphy i parownice do ubrań. Zamiast przypadkowych detali: autorskie łóżka zaprojektowane z myślą o tym, że sen to coś więcej niż nocleg. Każdy pokój kryje też niespodziankę — jeden, zaprojektowany specjalnie dla TRIBE przedmiot, którego funkcja pozostaje póki co tajemnicą. Pewne jest tylko to, że o warstwę wizualną zadbał Jakub Zasada. Jego ilustracje i plakaty mają nadać przestrzeni niepowtarzalny ton — tak, by goście wracali nie tylko do miasta, ale też do tego konkretnego kadru.
Na tym jednak wizualna opowieść się nie kończy. W lobby, pokojach i częściach wspólnych znalazły się prace uznanych polskich twórców: Kingi Nowak, Roberta Jaworskiego czy Bartka Warzechy. Rzeźby Nowak – jak choćby stalowe formy "Sowa" czy "Mały Pająk" – dodają miejscu subtelnej ekspresji i napięcia. Jaworski z kolei proponuje wielkoformatową, minimalistyczną instalację "SUN HANSA ARPA", której nie sposób przeoczyć. A dzieła Warzechy – "Dziewczyna z gumą balonową" i "Skała" – przypominają, że współczesna gościnność nie musi być przewidywalna.
Nie tylko dla gości. Hotelowy parter jako miejska scena
TRIBE to nie tylko hotel dla podróżnych z walizką i numerem rezerwacji. To przestrzeń otwarta — także dla tych, którzy po prostu chcą znaleźć chwilę wytchnienia w centrum miasta. Na parterze działa całodobowy Social-Hub. To miejsce stworzone z myślą o ludziach, którzy czasem muszą poprowadzić rozmowę rekrutacyjną, a innym razem chcą po prostu usiąść z laptopem i zapisać kilka stron nowego rozdziału.
Tuż obok znajduje się restauracja TRIBE Table — z kartą inspirowaną kuchniami Azji, a więc daniami, które mają nie tylko wyraźny smak, ale i historię. Cocktail bar serwuje autorskie mikstury, a piętro wyżej znajdziemy coffee bar z kawą specialty, parzoną przez baristów z doświadczeniem.
Śniadania? Bez pośpiechu — serwowane do południa i bez kompromisów, jeśli chodzi o skład i jakość. Coś szybkiego między spotkaniami? Grab & Go działa przez całą dobę. A jeśli po całym dniu w mieście ciało domaga się chwili spokoju, wystarczy zejść do wellnessu: czeka parowa sauna, infrared i sprzęt do ćwiczeń, dostępne o każdej porze. Na dziedzińcu — ogród zbudowany z cegieł i kamieni z odzysku. Pod spodem — podziemny parking z ładowarkami dla aut elektrycznych. Partnerem tej ostatniej części jest sąsiedni hotel Mercure.
Miasto dostaje nowy salon
TRIBE Krakow Old Town jest miejskim salonem. Takim, do którego można wejść z ciekawości i zostać z wyboru. Nie musisz rezerwować pokoju, by napić się kawy, odpisać na maile czy przeczytać książkę z widokiem na dziedziniec. To miejsce, które nie dzieli przestrzeni na "dla gości" i "dla reszty". Kraków zyskał coś więcej niż adres do spania — zyskał żywy organizm, który oddycha tym samym rytmem co miasto.