"Newsweek": Ostatnio widziałem dziecko oglądające bajkę "Psi patrol". Miało… roczek.
Dr hab. Krystyna Rymarczyk: To i tak całkiem nieźle. Zdarza mi się słyszeć o półrocznych maluchach wpatrujących się w ekran telewizora. Gdy zaczynają siadać, rodzice nieraz podczas karmienia chcą zająć ich uwagę i włączają im bajkę na laptopie czy telefonie. I tak potem dzieci rosną w towarzystwie mediów ekranowych. Co więcej, niektórzy dorośli są przeświadczeni, że wczesny kontakt młodego człowieka z mediami cyfrowymi przyczynia się do jego lepszego rozwoju. Wydaje im się, że w ten sposób, na przykład, szybciej nauczy się mówić lub będzie inteligentniejszy.
A nie jest tak?
– Nic bardziej mylnego, tym wyobrażeniom wyraźnie przeczą wyniki dostępnych badań. Jedno z nich przeprowadzono w Tajlandii, gdzie nowe technologie obecne są w życiu dzieci niemal od ich pierwszych chwil. Tamtejsi naukowcy wykazali, że jeśli niemowlę ogląda programy telewizyjne dłużej niż dwie godziny dziennie, prawdopodobieństwo opóźnienia jego rozwoju językowego wzrasta aż sześciokrotnie. Oczywiście w dużym stopniu wynika to z pewnego faktu – maluch oglądający telewizję pozbawiony jest bezpośredniego kontaktu z matką bądź ojcem, w tym kontaktu wzrokowego, istotnego dla rozwoju jego mowy. Z kolei badania prof. Patricii K. Kuhl z Instytutu Nauk o Uczeniu się i Mózgu na Uniwersytecie Waszyngtońskim dowodzą kolejnej rzeczy. Otóż niemowlęta uczą się języka zdecydowanie szybciej w bezpośrednim kontakcie z mówiącą osobą, niż gdy oglądają ją na ekranie.
Zwróćmy też uwagę, że dzieci poniżej drugiego roku życia charakteryzują się pewnymi ograniczeniami pamięci. One uniemożliwiają im przełożenie wiedzy zdobytej z telewizji czy urządzeń dotykowych na interakcje w realnym świecie. W związku z tym pierwsze oznaki ich opóźnionego rozwoju mowy będą widoczne dość wcześnie.