Erozja NATO większym zagrożeniem niż konflikt z Rosją
Największym niebezpieczeństwem zdaniem Masala nie jest ryzyko nagłego wybuchu wojny między Rosją a NATO, lecz "pełzająca erozja" Sojuszu. Niedawny incydent z rosyjskimi dronami w Polsce "nie był pomyłką, lecz prawdopodobnie celową operacją" - powiedział niemiecki ekspert w wywiadzie dla najnowszego wydania tygodnika "Die Zeit".
Rosji chodzi o sygnał, że może w każdej chwili wtargnąć w przestrzeń powietrzną Sojuszu - uważa niemiecki politolog, wykładowca w Uniwersytecie Bundeswehry w Monachium. Jego zdaniem kluczowe znaczenie ma obecnie odpowiedź na pytanie: „Czy NATO zareaguje w zdecydowany sposób?”.
Węgry i Słowacja hamulcowymi w w NATO i UE
Zdaniem niemieckiego eksperta, w NATO brak jest obecnie determinacji do twardej odpowiedzi na prowokacje Rosji. Nikt w Sojuszu nie chce ryzykować bezpośredniej eskalacji. Wszyscy próbują zapobiec jakiejkolwiek formie nadreakcji. W dodatku, w NATO i UE są hamulcowi, tacy jak Węgry czy Słowacja, którzy blokują bardziej twarde kroki przeciwko Rosji - tłumaczy Masala.
Jak podkreślił, Stany Zjednoczone również „okazują raczej wstrzemięźliwość”, która może wynikać z sytuacji wewnętrznej w Ameryce lub obaw przed „spiralą eskalacji”. Rosja odbiera taką postawę Sojuszu jako sygnał, że w kluczowych kwestiach NATO jest podzielone.I to właśnie powoduje, że Sojusz jest podatny na cios - uważa Masala.
Niemcy nie są gotowe do działań przeciwko Rosji
Odnosząc się do roli Niemiec w konflikcie Zachodu z Rosją, Masala powiedział, że władze w Berlinie powinny „przestać mówić o wielkich projektach”, ponieważ tracą w ten sposób wiarygodność, zarówno u partnerów na Zachodzie, jak też w Rosji.
Jeżeli niemiecki rząd chce rzeczywiście wziąć na siebie więcej odpowiedzialności, to powinien „podjąć inicjatywę w sprawie sankcji UE, zamiast grać na przeczekanie”. Należałoby znacznie wzmocnić presję na Moskwę, ograniczyć możliwości poruszania się rosyjskich dyplomatów w strefie Schengen i zwiększyć polityczny koszt rosyjskich poczynań. Patrząc realistycznie, nie dostrzegam w Niemczech gotowości do takich działań - przyznał Masala.
Prowokacja Rosji nie uruchomi art. 5 traktatu NATO
Ekspert podkreślił, że prowokacja z dronami nie jest powodem do uruchomienia art. 5 traktatu NATO, zakładającego wsparcie ze strony sojuszników. To nie był „zbrojny napad” - zastrzegł. Art. 5 może być bowiem zastosowany dopiero wtedy, gdy rosyjskie drony będą noc w noc atakować terytorium NATO, niszczyć infrastrukturę i zagrażać ludziom.
Rosja może bezkarnie kontynuować swoją taktykę - uważa Masala. Drony wysłane w kierunku Polski są jedynie „kolejnym elementem w łańcuchu prowokacji i aktów sabotażu”. Celem tych działań jest „testowanie zdolności Zachodu do reakcji”. Dopóki NATO będzie się ociągać, Rosja będzie nadal atakowała, wkalkulowując ryzyko, że „Zachód co prawda protestuje, ale nie podejmie działań”.
Rosja nadal będzie wbijać "szpilki" NATO
Skuteczna polityka powinna polegać na przyjęciu zasady, że każdy dron, który naruszy przestrzeń powietrzną kraju NATO, będzie zestrzelony - niezależnie od tego, czy „zboczył z kursu”, czy został wysłany celowo. Byłby to jasny sygnał, że takie prowokacje nie będą tolerowane - zaznaczył ekspert.
Największym zagrożeniem nie jest obecnie, zdaniem Masali, nagły wybuch wojny pomiędzy Rosją a NATO, lecz „pełzająca erozja” NATO, rozpoczęta przez naloty dronów i cyberataki, po których mogą nastąpić celowe uderzenia w obiekty infrastruktury krytycznej.
Odstraszanie działa tylko wtedy, gdy jest wiarygodne. Obecnie NATO nie sprawia wrażenia ani zwartego, ani zdecydowanego sojuszu. To umożliwia Rosji realizację strategii wbijania szpilek – podsumował Masala.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Dalszy ciąg materiału pod wideo