- - Dziś rezydentury skoncentrowane są w dużych ośrodkach, natomiast w szpitalach oddalonych od metropolii rezydentów brakuje - mówił w Sejmie Mariusz Klencki z Departamentu Kadr Medycznych w MZ
- Są plany uwolnienia trybu pozarezydenckiego, które miałyby umożliwić ministrowi efektywniej wpływać na rozdział miejsc szkoleniowych
- Wprowadzenie zmian będzie wymagało nowelizacji przepisów
Rośnie liczba lekarzy. "Trzeba zmodyfikować system przyznawania rezydentur"
Do 2023 r. limit przyjęć na I rok studiów kierunków lekarskich wzrósł o 239 proc., a liczba absolwentów medycyny (narodowości polskiej) zwiększyła się z 3 695 osób w roku akademickim 2019/2020 do 4 755 w roku 2023/2024 (tj. o 28,7 proc.). W ślad za tym zmienić się musi strategia przyznawania miejsc specjalizacyjnych. O planach resortu w tym zakresie i kierunkach lekarskich bez akredytacji dyskutowano 20 listopada podczas sejmowej Komisji Zdrowia.
Obecna na spotkaniu wiceministra Katarzyna Kęcka wyliczyła, że rok temu łącznie w uczelniach medycznych nadzorowanych przez MZ studiowało ponad 68 tys. osób, z czego większość w trybie stacjonarnym, a subwencja na rozwój tych uniwersytetów wyniosła w 2025 r. 3 mld zł. Zwracała także uwagę na systematycznie aktualizowane standardy kształcenia zawodów medycznych.
- Kierunek zmian w kształceniu personelu medycznego koncentruje się na zwiększeniu jakości i praktycznego wymiaru studiów, dostosowania programów do potrzeb rynku pracy oraz zapewnieniu odpowiedniej infrastruktury dydaktycznej i klinicznej - mówiła wiceszefowa MZ.
Parlamentarzyści dopytywali przedstawicieli resortu o to, jak ministerstwo zamierza kształtować strategię przyznawania miejsc specjalizacyjnych dla lekarzy.
Posłanka Elżbieta Gelert proponowała uwolnienie trybu pozarezydenckiego.
- Jeżeli ministerstwo nie ma pieniędzy, to być może rozwiązaniem byłoby przyznawanie więcej miejsc szkoleniowych w trybie pozarezydenckim - sugerowała.
Dyrektor Departamentu Kadr Medycznych w MZ Mariusz Klencki podkreślił, że najnowsze dane i analizy wskazują, IŻ w Polsce nie zmagamy się już z bezwzględnym deficytem lekarzy, ale ich rozmieszczenie jest nierównomierne, przez co są regiony, które nadal borykają się z niedoborami w niektórych dziedzinach.
Przypomniał także, że jednym z narzędzi pozwalających ministerstwu kształtować zainteresowanie poszczególnymi dziedzinami medycyny są tzw. specjalizacje priorytetowe, w których szkolący się mogą liczyć na wyższe wynagrodzenia.
- Ten system niezbyt skutecznie działa, bo lekarze i tak wybierają te specjalizacje, w których mogą spodziewać się większych zarobków czy łatwiejszej pracy. Dlatego system przyznawania rezydentur trzeba zmodyfikować i to w taki sposób, aby stał się bardziej skutecznym narzędziem w rękach ministra zdrowia zarówno w zakresie wskazywania dziedzin, jak i miejsc odbywania szkolenia, bo dziś rezydentury są skoncentrowane w dużych ośrodkach klinicznych, natomiast w szpitalach oddalonych od metropolii rezydentów brakuje - przyznał Klencki.
Zdradził, że plany te będą wymagały zmian legislacyjnych na poziomie ustawowym. - Już w tegorocznym jesiennym postępowaniu kwalifikacyjnym, które de facto nadal trwa, zastosowaliśmy nieco inny model podziału miejsc rezydenckich. Najogólniej mówiąc, kierowaliśmy się danymi z map potrzeb zdrowotnych dotyczących tego, ilu mamy specjalistów w województwie oraz ilu uzyska w czasie trwania szkolenia uprawnienia emerytalne - wyjaśniał.
Koniec przenoszenia się „razem z rezydenturą”
Przyznał również, że są plany uwolnienia trybu pozarezydenckiego (szpital zatrudnia kogo chce, bez centralnej rekrutacji), które powinny umożliwić ministrowi efektywniej wpływać na rozdział miejsc szkoleniowych.
- Pracodawcy, którzy będą zainteresowani pozyskaniem danego specjalisty, będą mogli sami go wybrać. Nie w taki sposób, jak teraz, że jest to lekarz z góry narzucony, trzeba mu płacić pensję i nie ma żadnych gwarancji, że po zakończonym szkoleniu specjalizacyjnym zostanie w szpitalu, w którym się szkolił. Uwolnienie trybu pozarezydenckiego powinno ten problem rozwiązać - mówił.
Posłanka Gelert poruszyła także temat przenoszenia się rezydentów między jednostkami w trakcie szkolenia, gdy tylko zwolni się miejsce w atrakcyjnym dla lekarza regionie. Klencki przyznał, że resort z niepokojem obserwuje to zjawisko i będzie starał się uszczelnić system.
- Oczywiście nie chodzi o to, aby zrobić z lekarza niewolnika, ale o to, aby zachować miejsce rezydenckie tam, gdzie zostało ono przyznane. W tej chwili lekarz może przenosić się razem z rezydenturą, co wytrąca skuteczność ministerialnych narzędzi - tłumaczył.
Prof. Wojciech Załuska, przewodniczącego KRAUM i rektora Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, przekonywał, że należałoby przełamać uprzedzenie młodych lekarzy do migracji, bo warunki pracy w mniejszych jednostkach są często bardzo dobre. Sugerował także konieczność rozpoczęcia prac nad specjalizacjami priorytetowymi. - Zaczynamy tracić specjalistów chorób wewnętrznych, pediatrii, chirurgii ogólnej i trzeba troszeczkę pomyśleć o zmianie elitarności niektórych specjalizacji - postulował.
Posłanka Krystyna Skowrońska dopytywała natomiast o akredytacje nowo otwartych kierunkach lekarskich i przyszłość medycyny na uczelniach, które ich nie mają. Mariusz Klencki przypomniał, że obecnie na kierunku lekarskim bez akredytacji kształcą (po jednym roczniku studentów) tylko dwie uczenie, akademie nauk stosowanych w Nowym Targu i w Nowym Sączu.
- Uczelnie te zgodnie z deklaracjami resortu, nie dostały limitu przyjęć na kolejny rok. Decyzja w sprawie dalszych ich losów należy do ministra nauki. Z naszych informacji wynika, że skierował je ponownie do oceny Polskiej Komisji Akredytacyjnej, więc prawdopodobnie na nich się oprzemy - wyjaśniał dyrektor.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Dowiedz się więcej na temat:

3 tygodni temu
22





English (US) ·
Polish (PL) ·