- Wojskowa służba zdrowia zmaga się z poważnym deficytem lekarzy. Braki szacuje się na 41 proc., a realne potrzeby są znacznie większe, bo Polska nie spełnia standardów NATO (1 lekarz na 100 żołnierzy)
- Młodzi lekarze przyciągani są do wojska stabilnością i prestiżem, ale zniechęcają ich: brak wsparcia innych profesjonalistów, przestarzały sprzęt, ograniczone możliwości kształcenia, brak jasnej ścieżki kariery i niskie poczucie sensu służby
- Aż 31 proc. studentów kierunków wojskowo-lekarskich już na etapie nauki rozważa odejście ze służby
- Armia przegrywa konkurencję z cywilnym systemem ochrony zdrowia. Wojskowi lekarze mają słabszy dostęp do nowoczesnych szkoleń, trudności w uzyskaniu gratyfikacji za badania naukowe i czują się obciążeni zadaniami logistyczno-administracyjnymi kosztem rozwoju zawodowego
Deficyt lekarzy w armii: skala problemu rośnie
W sytuacji narastającej niestabilności to właśnie system ochrony zdrowia staje się jednym z fundamentów przygotowania państwa na czas kryzysu. Po raz pierwszy tak wyraźnie widać, jak silnie zdrowie społeczeństwa wpływa na odporność państwa – dziś traktowane jest na równi z modernizacją armii. W raporcie WIM, Rynku Zdrowia i WNP Economic Trends „Bezpieczni w czasie kryzysu. Jak zadbać o zdrowie obywateli i żołnierzy, kiedy świat się chwieje?” omawiamy, jak przygotować system na te wyzwania.
27 listopada w siedzibie Wojskowego Instytutu Medycznego – Państwowego Instytutu Badawczego odbyła się konferencja „Lekarz wojskowy w cieniu deficytu – motywacje, bariery i znaczenie dla bezpieczeństwa państwa", podczas której zaproszeni eksperci próbowali znaleźć odpowiedź m.in. na pytanie, czy korpus wojsk medycznych jest gotowy na potencjalny kryzys. Jak się okazuje, jednym z głównych problemów, dotyczących kadr medycznych, z jakim zmaga się wojskowa służba zdrowia, jest deficyt lekarzy korpusie medycznym sił zbrojnych.
- Braki kadrowe w tym korpusie szacuje się na poziomie 41 proc. Liczba wakatów na stanowiska wynosi obecnie 618. Spośród 1506 etatów obsadzonych jest jedynie 888 - mówił podczas konferencji gen. Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego.
Jak odkreślił, standard NATO zakłada, że jeden lekarz przypada na 100 żołnierzy. Polskie siły zbrojne liczą 215 tysięcy, zatem w Polsce mamy nieco ponad jednego lekarza na 260 żołnierzy, daleko nam więc do spełnienia standardu NATO. - Gdybyśmy chcieli dążyć do spełnienia owego standardu, to wyjściowo powinniśmy mieć przynajmniej około 2 tysiące etatów - tylu lekarzy potrzebują siły zbrojne. Zatem wskazany na początku poziom deficytu i tak jest zaniżony - zwrócił uwagę szef WIM.
Co ciekawe, środowisko lekarzy wojskowych jest wiekowo bardzo młode. W wieku do 35 roku życia jest 56 proc. z nich. 82 proc. z nich pełni służbę w okresie zaledwie do 15 lat. Jak podkreśla prof. Gielerak, stanowi to olbrzymie ryzyko w kontekście odejść ze służby.
- 15 lat to bariera czasowa, po której przekroczeniu, jak pokazuje praktyka, lekarze mogą się żegnać ze służbą. 72 proc. lekarzy wojskowych to oficerowie młodsi. Warto pamiętać, że stopień kapitana to jest lekarz przed specjalizacją. Mamy więc bardzo młodą kadrę - zaznaczył prof. Gielerak.
- W siłach zbrojnych mamy 59 proc. lekarzy mężczyzn, 41 proc. kobiet, w środowisku cywilnym jest dokładnie odwrotnie, ponieważ zawód lekarza jest jednym z tych, które feminizują się najszybciej. Odsetek kobiet już wynosi 7 proc. na ostatnich latach studiów - zwrócił uwagę.
Co przyciąga, a co zniechęca młodych do munduru?
Według wyników badań przeprowadzonych wśród Kolegium Wojskowo-Lekarskiego UM w Łodzi 69 proc. studentów zwraca uwagę na profil wojskowy uczelni. Dla 49 proc. z nich motywacją była wizja stabilizacji finansowo-bytowej, dla 40 proc. możliwości rozwoju naukowego i zawodowego, a dla 39 proc. prestiż.
Natomiast kluczowe dla pozostania w armii są trzy elementy:
- możliwość godzenia służby z życiem rodzinnym,
- szybkie uzyskanie specjalizacji
- oraz dostęp do dodatkowych ścieżek rozwoju.
- 41 proc. studentów deklaruje chęć pozostania w armii, 28 proc. jest niezdecydowanych, 31 proc. skłania się ku odejściu ze służby. Zaobserwowaliśmy też trend, że ryzyko rezygnacji wzrasta ponad dwukrotnie na ostatnich latach studiów w porównaniu do lat początkowych, co oznacza ryzyko utraty cennych kadr tuż przed wejściem do służby - zauważył prof. Gielarak.
Czego więc oczekują przyszli lekarze? Nie powinno to być zaskoczeniem. Według danych ankietowych najważniejsze są dla nich przewidywalna ścieżka kariery, gwarancja specjalizacji oraz możliwości rozwoju zawodowego. Ważne są też, jak wskazywali uczestnicy badania, równowaga służby z życiem rodzinnym oraz właściwe relacje z przełożonymi.
Podobne badanie przeprowadzano w grupie ponad 180 lekarzy wojskowych.
- Jego wyniki potwierdzają nie tylko przeciążenie, ale też coś, co określiłem jako erozja sensu służby. Przejawia się ona w tym, że wysoko wykwalifikowani specjaliści zostali sprowadzeni do roli wykonawców zadań administracyjno-logistycznych, często kosztem treningu klinicznego i doskonalenia zawodowego - podkreślił prof. Gielerak.
Dlaczego lekarzy odchodzą ze służby wojskowej?
Eksperci zwrócili przy tym uwagę na fakt, że cywilna ochrona zdrowia stanowi dla tej wojskowej konkurencję: to głównie tam odpływają wojskowi lekarze. Płk prof. Paweł Krzesiński podkreślił, że lekarzom wojskowym brakuje też wsparcia innych profesjonalistów medycznych.
- Dzisiejsza opieka medyczna to praca zespołowa. Musimy mieć więc w zespołach współpracujących z żołnierzem psychologów, fizjoterapeutów, dietetyków i przedstawicieli wielu innych profesji. Brakuje nam ratowników medycznych oraz personelu wspierającego. Jesteśmy daleko za cywilną ochroną zdrowia, która już dawno zrozumiała, że wiele zadań można powierzyć przedstawicielom zawodów niemedycznych - mówił prof. Krzesiński.
Dodał, że wielu lekarzy wojskowych skarży się na konieczność pracy klinicznej i szkolenia się na przestarzałym sprzęcie czy na bak materiałów. Niedobory dotyczą sprzętu operacyjnego, materiałów szkoleniowych, ale także systemu informatycznego, który gromadziłby dane dotyczące stanu zdrowia żołnierzy.
- Obecnie brakuje konsekwentnej, długofalowej i przewidywalnej ścieżki rozwoju kompetencji lekarza. I nie mówię tu tylko o kompetencjach klinicznych, ale także tych związanych ze służbą wojskową, z medycyną pola walki. Czas szkolenia specjalizacyjnego żołnierza jest z przyczyn formalnych wydłużony o kilka lat. To niesprawiedliwe. Brakuje przejrzystej, wielowariantowej ścieżki awansu i rozwoju. Możliwości wyboru: czy chcę iść w kierunku klinicznym, czy ktoś inny widzi siebie w strukturach zarządczych Wojskowej Służby Zdrowia. To wszystko rodzi wysokie poczucie niepewności, a od niepewności ludzie uciekają - podkreślił.
Zwrócił też uwagę, że lekarze wojskowi mają dziś ograniczone możliwości odbywania długoterminowych szkoleń w ośrodkach zagranicznych, co w cywilnej ochronie zdrowia jest standardem.
- Kolejnym problemem są ograniczenia w otrzymywaniu należnych gratyfikacji za realizację projektów i badań naukowych oraz ich komercjalizację. Jesteśmy w stanie – i robimy to skutecznie – pozyskiwać środki finansowe, ale później napotykamy istotne bariery w możliwości uzyskania wynagrodzenia za tę dodatkową pracę, wykraczającą poza obowiązki wynikające z naszych stanowisk służbowych - dodał prof. Krzesiński.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Dowiedz się więcej na temat:

2 tygodni temu
22





English (US) ·
Polish (PL) ·