Kubeł zimnej wody na głowy sąsiadów. "Przez wiele lat żyliśmy ponad stan"

3 godziny temu 20
Kubeł zimnej wody na głowy sąsiadów. "Przez wiele lat żyliśmy ponad stan"
Kubeł zimnej wody na głowy sąsiadów. "Przez wiele lat żyliśmy ponad stan" Fot. Felix Mittermeier / Pexels.com

– Przez wiele lat żyliśmy ponad stan. Teraz trwa jego korekta i pozostaje odczekać, jaki będzie ostateczny wynik – mówi niemiecki ekonomista Matthias Bauer.

Daj napiwek autorowi

DW: Kiedyś niemiecka gospodarka była wzorem, ale od jakiegoś czasu stanęła w miejscu, a kłopoty z tego powodu mają nie tylko Niemcy. Pojawiają się wątpliwości, co do ich wiodącej roli w Europie. Skąd to się wzięło?

Matthias Bauer*: – Rzeczywiście, eksperci spoza Niemiec patrzą raczej pesymistycznie na rolę Niemiec w Europie w nadchodzących latach.

Ja sam też uważam, że w Niemczech sporo zasługuje na krytykę. Mamy bardzo rozbudowany sektor publiczny, który przez ostatnich dziesięć lat więcej konsumował, niż inwestował. Widzimy duże luki inwestycyjne na obszarach infrastruktury drogowej i kolejowej, ale także edukacji, budownictwa mieszkaniowego, czy w takich kluczowych dziedzinach, jak cyfryzacja, ochrona klimatu i polityka środowiskowa. Rządzący będą musieli stawić czoła tym wyzwaniom, ale dojść do konsensusu i osiągnąć sukces nie będzie łatwo, bo konieczne jest podjęcie bolesnych działań.

Innym ważnym tematem jest polityka społeczna. W Niemczech mamy państwo socjalne. Przez wiele lat żyliśmy ponad stan. Teraz trwa jego korekta i pozostaje odczekać, jaki będzie ostateczny wynik.

Czy kanclerz Friedrich Merz może znacząco zmienić politykę gospodarczą Niemiec, skoro rządzi razem z SPD?

Obawiam się, że tak raczej nie będzie, ponieważ mamy do czynienia z wielkimi, globalnymi zawirowaniami. Ludzie i przedsiębiorstwa w Azji i Ameryce Łacińskiej są gotowi pracować więcej za mniejsze pieniądze. Dlatego spora część rozwoju gospodarczego i technologicznego rozgrywa się poza Europą.

Bo w Niemczech byłoby to zbyt drogie?

Niemcy jako miejsce prowadzenia działalności gospodarczej charakteryzują wysokie wynagrodzenia i pozapłacowe koszty pracy, po części droga energia, a także biurokracja, która wynika nie tylko z uwarunkowań krajowych, ale i z niezwykle silnej fragmentacji prawnej na europejskim rynku wewnętrznym.

Ten rynek opiera się na trzech zasadach: swobodzie przedsiębiorczości (czyli wyboru kraju prowadzenia działalności gospodarczej – przyp.), braku ceł i daleko idącym uznawaniu produktów, co znaczy, że jeśli jakiś produkt jest dopuszczony do obrotu w jednym kraju członkowskim Unii, może być również sprzedawany w innym kraju unijnym. Poza tym nie mamy zbyt wiele wspólnego rynku wewnętrznego.

Ma pan na myśli usługi?

Tak, to ten klasyczny obszar. Prawie wszystkie usługi podlegają regulacjom krajowym. Ale jeszcze gorzej jest z przepisami, które dotyczą wszystkich przedsiębiorstw, niezależnie od tego, gdzie prowadzą działalność. Mam na myśli kwestie opodatkowania, rynku pracy, ochrony danych osobowych czy ogólnej ochrony konsumentów. W tym zakresie obowiązują z reguły przepisy krajowe, chronione przez państwa członkowskie, niezależnie od tego, czy są to kraje małe, czy duże. To obejmuje również zachowanie kompetencji.

Zaliczyłby pan również do tego Zielony Ład?

Przepisy dotyczące ochrony środowiska i klimatu są także przeważnie krajowe. Mamy wiele dyrektyw, które muszą zostać wdrożone do prawa narodowego. To ma nawet sens. Ale jednocześnie wszystkie państwa członkowskie trwają przy swoich własnych regulacjach. A ja siebie pytam, czy to jest jeszcze uzasadnione.

Dlaczego?

Myślę, że ludziom w Europie jest wszystko jedno, czy robią zakupy zgodnie z polską ustawą o ochronie konsumentów, czy z niemiecką. To samo dotyczy ochrony danych. Preferencje są tu raczej takie same, inaczej niż na obszarach, które nie mają bezpośredniego znaczenia dla gospodarki, jak prawo karne czy aborcyjne. To obszary mające silne zabarwienie polityczne, gdzie być może nie należy dążyć do harmonizacji. Dotyczy to również stawek podatkowych pobieranych w państwach członkowskich.

Jednak już przy obliczaniu jednolitej podstawy opodatkowania można by współpracować znacznie bliżej i zgodzić się na jakąś regulację europejską. Istnieje interesująca inicjatywa o nazwie 28. system prawny. Z nią wiążę pewne nadzieje. Chodzi bowiem o harmonizację i ułatwienia przy zakładaniu przedsiębiorstw w całej Europie.

Co na tym polu mogłyby zrobić kraje Europy Środkowej i Wschodniej?

Mogą próbować tworzyć warunki ramowe, które stymulowałyby konkurencję. Na przykład niskie podatki nie tylko dla przedsiębiorstw, ale i pracowników, żeby zatrzymać w kraju lub do niego przyciągnąć ludzi naprawdę zdolnych.

Byłbym też zdecydowanie za tym, żeby dążyć do harmonizacji prawnej na wszystkich obszarach, które są ważne dla firm zajmujących się handlem transgranicznym. Czyli zharmonizować wszystkie horyzontalne przepisy dotyczące podatków, rynku pracy, prawa kontraktowego, które dotyczą wszystkich przedsiębiorstw. Można to zrobić elegancko, poprzez 28. system prawny.

Jeśli dobrze rozumiem, mówi pan „więcej Europy, mniej państw narodowych”?

Opowiadam się za większą rolą Europy i zmniejszeniem kompetencji państw narodowych we wszystkich obszarach, które są ważne dla przedsiębiorstw chcących prowadzić działalność transgraniczną lub inwestować za granicą.

Wróćmy jeszcze do polityki klimatycznej. Coraz głośniej słychać żądania, by Unia Europejska zrewidowała jej cele. Ale czy wtedy nie zagrozi to całemu europejskiemu przemysłowi, tak jak chińska konkurencja w branży samochodów elektrycznych?

Być może. Nie widzę powodu, dla którego rząd miałby chronić stare gałęzie przemysłu. Należy zapewnić jak największą swobodę gospodarczą i starać się nie dyskryminować żadnej branży, jak to po części zdarzyło się w przemyśle motoryzacyjnym. Ja bym tego jednak nie potępiał.

Obserwujemy ogromny postęp w rozwoju energii odnawialnej w Niemczech. Koszty energii są wysokie, to prawda. Ale wcześniej były sztucznie zaniżane, ponieważ dostawaliśmy ogromne ilości taniego gazu z Rosji.

Poza tym koszty energii są wielkim tematem dla branż energochłonnych: hutniczej, chemicznej, papierniczej czy cementowej. Jednak dla dużej części gospodarki nie odgrywają one większej roli. Ważniejsze są raczej płace i pozapłacowe koszty pracy.

Druga kwestia: nie potrzebujemy polityki energetycznej, która chroni klimat. Potrzebujemy polityki energetycznej niezależnej od takich bogatych w surowce i autokratycznie rządzonych krajów, jak Rosja.

A gdy ją będziemy mieli, pomożemy też klimatowi?

Tu będę raczej sceptyczny. Jeśli bowiem spojrzeć na wielkość emisji, to jak tu wyglądają Niemcy?

Jednak niezależnie od tego osiągnęliśmy w Niemczech ogromny postęp w dziedzinie odnawialnych źródeł energii. Myślę, że za pięć do dziesięciu lat struktura energetyczna będzie wyglądać zupełnie inaczej, na ich korzyść.

A co z chińską konkurencją? Chińczycy dużo o tym nie mówią, ale prowadzą politykę coraz bardziej przyjazną dla klimatu. W produkcji elektrycznych aut i energetyce słonecznej wyprzedzili już wszystkich innych.

Tak, robią to całkiem nieźle. Bardzo wiele dzieje się w dziedzinie energii odnawialnej, w produkcji baterii, a także aut elektrycznych. Moim zdaniem to dobrze. Pytanie brzmi oczywiście, jak my na to zareagujemy.

Nie jestem zwolennikiem ceł, ani tak zwanych pozataryfowych barier handlowych. Nie możemy jednak zapominać, że chińska gospodarka jest ekstremalnie silnie subsydiowana, a my nie mamy nawet pojęcia, jak bardzo. Tam subsydiuje się na każdym rogu. Subsydiowana jest energia. Subsydiowana jest praca. Subsydiowany jest kapitał. Do tego dochodzą wszelkiego rodzaju dotacje, od szczebla centralnego po prowincje i gminy. Chiny subsydiują jak szalone, a my nie wiemy, kto ile pieniędzy dostaje.

Ale czy w ostatecznym rozrachunku nie jest tak, że to pomaga klimatowi? Niezależnie od tego, czy jest dotowane, czy nie?

Polityka klimatyczna nie musi bezwzględnie należeć do unijnych kompetencji. Nie trzeba zabierać pieniędzy z państw członkowskich po to, by je następnie drogą okrężną wysyłać z powrotem do tych państw, żeby budowały wiatraki czy finansowały zielone NGO'sy.

Obszar, na którym potrzebna jest współpraca, to ustawodawstwo dotyczące ochrony środowiska i klimatu. Dobrze byłoby, gdyby udało się osiągnąć porozumienie w sprawie zharmonizowanych reguł. To jednak nie musi dziać się w klubie 27 państw. Wystarczy 5 lub 12. Kto nie chce w tym uczestniczyć, może zostać na zewnątrz.

Ekonomista Matthias Bauer jest dyrektorem ECIPE, Europejskiego Centrum Międzynarodowej Ekonomii Politycznej, brukselskiego think tanku zajmującego się polityką gospodarczą, handlową i technologiczną, a także rozwojem gospodarczym i działaniami politycznymi w państwach członkowskich Unii Europejskiej.

Przeczytaj źródło