Choć polityka klimatyczna UE spotyka się obecnie z dużo większym sceptycyzmem niż jeszcze kilka lat temu, to wspólnota jest na dobrej drodze, by osiągnąć postawiony sobie cel na rok 2030: zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 55 proc. Teraz, zgodnie z unijnym prawem klimatycznym, czas ustalić cel na rok 2040.
Zobacz wideo Polska organizacja wspiera szczepienie bydła w Etiopii
Już wcześniej UE przyjęła akt prawny, zgodnie z którym wspólnota ma do 2050 roku osiągnąć neutralność klimatyczną. Oznacza to, że emisje gazów cieplarnianych muszą do tego czasu osiągnąć poziom zero netto (czyli nie emitujemy więcej, niż pochłaniamy). Przepisy zobowiązują też do ustalania celów pośrednich - na rok 2030 (ten już obowiązuje) i na rok 2040.
Ten ostatni jest przedmiotem negocjacji Rady ds. środowiska, która spotkała się w Brukseli we wtorek 4 października.
Komisja Europejska zaproponowała, by celem na rok 2040 była redukcja emisji dwutlenku węgla o 90 proc. To dolna granica propozycji specjalnego zespołu naukowców, który rekomendował wartości od 90 do 95 proc. Jednocześnie niektóre państwa i grupy polityczne uważają, że taki cel jest zbyt ambitny, a nawet nierealistyczny. Wśród państw nastawionych sceptycznie jest m.in. Polska, a także Czechy.
Duńska prezydencja w UE oraz Komisja liczą, że uda się wynegocjować rozwiązanie akceptowalne dla krajów członkowskich. To ważnie nie tylko w kontekście przepisów unijnych, ale też zbliżającego się szczytu klimatycznego COP30, który zaczyna się w Brazylii w przyszłym tygodniu. Państwa świata powinny pokazać na nim to, co same robią dla klimatu, jeśli chcą wzmocnić swoją pozycję negocjacyjną. Pojawienie się unijnej delegacji bez planów klimatycznych na kolejną dekadę byłby blamażem dla UE. - Chyba nikt z nas nie chce pojawić się tam z pustymi rękami - mówił na wtorkowym posiedzeniu rady przedstawiciel Komisji Europejskiej.
Do podjęcia decyzji potrzebna jest kwalifikowana większość - "za" musi zagłosować co najmniej 15 krajów, które razem reprezentują 65 proc. ludności UE.
Kto za, kto przeciw?
Ustalenie celu na rok 2040 na poziomie 90 proc. popierają przede wszystkim kraje, które tradycyjnie są ambitne w polityce klimatycznej - państwa nordyckie, a także m.in. Hiszpania. Ten ostatni kraj zwracał uwagę, że negocjacje ws. celu na rok 2040 przeciągają się, a UE powinna wreszcie osiągnąć kompromis.
Na wtorkowym posiedzeniu Rady Francja wyraziła poparcie dla aktualnej propozycji.
Sceptycyzm lub otwarty sprzeciw pojawiał się wcześniej m.in. ze strony Polski i Czech. Czeski minister środowiska Petr Hladík mówił przed posiedzeniem Rady, że jego kraj uważa propozycję Komisji za "nierealistyczną i ryzykowną". Na samym posiedzeniu Czechy określiły cel jako "nie do zaakceptowania", wskazując na obawy o konkurencyjność gospodarki.
- Będziemy szukali rewizji czy takich korekt w tym projekcie, które uczynią go mniej bolesnym i bezpieczniejszym także dla Polski - mówił na temat celu premier Donald Tusk kilka tygodni przed spotkaniem. Na wtorkowej Radzie reprezentujący Polskę wiceminister Krzysztof Bolesta stwierdził, że obecna propozycja jest dużo lepsza od tej, którą przedstawiono latem, ale wciąż "nie może jej poprzeć". Polsce zależy m.in. na zapewnieniu, że polityka klimatyczna nie wpłynie negatywnie na produkcję dla sektora wojskowego, a także na większej elastyczności w wypełnianiu celu na rok 2040.
Wiceminister wspominał też o bardzo problematycznej dla Polski kwestii nowego systemy opłat za emisje, który obejmie paliwo do samochodów oraz ogrzewanie. - ETS2 może być tym narzędziem, które zabije poparcie społeczne dla działań na rzecz klimatu. Musimy coś z tym zrobić i jesteśmy wdzięczni Komisji za propozycje w tym zakresie, ale czekam na kolejne kroki - mówił Bolesta.
Jak informuje we wtorek portal euractiv.com, zdobycie większości dla propozycji jest bardzo niepewne. Ma ona poparcie Niemiec, Francji i Hiszpanii, jednak dla przekroczenia progu 65 proc. potrzebny jest albo jeszcze jeden duży kraj - jak Polska lub Włochy - albo grupa mniejszych. Ani polska, ani włoska reprezentacja nie zadeklarowały poparcia, zaś przeciwko propozycji opowiedziała się też Austria. Taki układ oznacza, że przekroczenie wymaganej większości - jeśli nic się nie zmieni - będzie bardzo trudne.
Redukcja "na kredyt"
Kluczowe dla uzyskania większości może być zapewnienie większej "elastyczności" w realizowaniu celu - lub, jak mówią krytycy takich działań, jego rozwodnienie.
Chodzi między innymi o zapewnienie możliwości wykorzystania tak zwanych kredytów węglowych, które pokryją co najmniej część redukcji emisji. W dużym uproszczeniu ma to pozwolić krajom "kupić" redukcję emisji poza swoimi granicami, bo może być to tańsze, niż robienie tego u siebie. Takie kredyty miałoby np. finansować budowę odnawialnych źródeł energii w krajach rozwijających, a osiągniętą dzięki temu redukcję emisji państwo UE policzy na swój rachunek. Pierwotnie mowa była o objęciu 3 proc. emisji kredytami węglowymi, ale niektóre kraje - w tym Polska - chcą, by było to znacznie więcej.
Kredyty węglowe są rozwiązaniem, które ma długą historię, pełną kontrowersji. Śledztwa dziennikarskie wykazywał, jak projekty tworzone przy pomocy pieniędzy z kredytów węglowych osiągały wątpliwe lub zerowe efekty, a czasem były wręcz szkodliwe dla przyrody lub lokalnych społeczności.
- Skoro już otwieramy się na możliwości wykorzystania międzynarodowych kredytów węglowych, najważniejszym zadaniem ministrów jest ograniczenie ich ilości i maksymalizacja jakości. Ponadto głównym celem inwestycji musi pozostać nowe otwarcie dla przemysłu i dekarbonizacja w Europie - ocenia Linda Kalcher, dyrektorka think tanku Strategic Perspectives.Większa ma być też rola pochłaniania dwutlenku węgla z atmosfery, KE chce również zapewnić elastyczność między sektorami. To znaczy, że jeśli dany kraj nie radzi sobie z obniżaniem emisji w sektorze rolnictwa, to może "nadrobić" to redukcją np. w transporcie. Takie działanie ma wymiar przede wszystkim polityczny, bo protesty rolników i działania lobby rolno-żywnościowego były jednymi z powodów osłabienia elementów Zielonego Ładu.
Wiele państw członkowskich zwracało uwagę na potrzebę "neutralności technologicznej", czyli kształtowania polityk tak, aby nie preferowały jednej technologii bezemisyjnej kosztem innych (na przykład faworyzowania odnawialnych źródeł energii wobec elektrowni jądrowych).







English (US) ·
Polish (PL) ·