Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Wiadomość, że premier chce wnioskować o ponowne wotum zaufania, gruchnęła niemal od razu po wyborach prezydenckich. Dużo pojawiło się od tego czasu prognoz, wniosków i pobożnych życzeń dotyczących tego, co Donald Tusk powinien z tej okazji naświetlić i jakie zapowiedzi przedstawić. W jego exposé faktycznie padło kilka kwestii, na które wyborcy - zwłaszcza koalicji rządzącej - czekali. Ale też spełniły się ponure przewidywania komentatorów, którzy na wielką odmianę nie liczyli. Dość wstępów. Sprawdźmy razem - raczej krytycznie niż opisowo - co będzie, a czego nie było.
Zobacz wideo Smutne dni dla PSL. Chłopska partia, która przegrywa na wsi
1. Będzie rekonstrukcja rządu.
Jeszcze w lipcu ogłosimy nowe otwarcie. [...] Ludzie, którzy zdecydowali się na wzięcie odpowiedzialności za Polskę, pracowali w bardzo niefunkcjonalnych strukturach, jakie odziedziczyliśmy po PiS. Po półtora roku rządów widać, że struktura rządu musi ulec zmianie. Na pewno pojawią się nowe twarze.Rekonstrukcja po wyborach była sprawą spodziewaną. Co prawda obóz rządzący miał nadzieję, że zmiany zostaną wymuszone transferami z rządu do Pałacu Prezydenckiego (do bliskich Rafałowi Trzaskowskiemu polityków należą m.in. ministerka edukacji Barbara Nowacka i minister sportu Sławomir Nitras). Ale po przegranej z Karolem Nawrockim rekonstrukcja jest koalicji potrzebna tak samo, jeśli nie bardziej. Wybory prezydenckie zamieniły się w plebiscyt popularności rządu - i rząd ten plebiscyt przegrał. Tegoroczne sondaże CBOS też wskazują, że ta Rada Ministrów już się zużyła. Ostatnie badanie, z maja: aż 44 proc. Polaków ma negatywny stosunek do rządu Donalda Tuska, popiera go tylko 32 proc. badanych. Coś pozmieniać trzeba i co do tego raczej nikt nie ma wątpliwości.
Znamienne jest co innego. Premier przedstawił zapowiedź istotnej rekonstrukcji - i personalnej, i strukturalnej - ale bez żadnych konkretów. Czy powstaną jakieś nowe ministerstwa? Które zostaną zlikwidowane albo połączą się w jedno? Jacy ministrowie stracą teki? Kto ich zastąpi? To wszystko po exposé nadal pozostaje w sferze pogłosek i spekulacji. Posłowie będą dzisiaj głosować nad tym, czy powierzają los narodu w ręce rządu, którego w tym kształcie ma - już w przyszłym miesiącu - nie być.
2. Premierem wciąż będzie Donald Tusk.
Każdy, kto jest gotów razem ze mną, razem z rządem, razem z naszymi wyborcami [...] iść do przodu i budować lepszą Polskę, niech zagłosuje dzisiaj za wotum zaufania dla naszego rządu. Ja jestem gotów nie tylko zagłosować, ale dalej prowadzić prace tego rządu.Porzućcie nadzieje na zmianę premiera, ci, w których jeszcze się tliła. Donald Tusk nie ma zamiaru puścić sterów. Dlaczego piszę o "nadziei"? Bo od lat wiadomo, że obecny premier ma potężny negatywny elektorat. Wybory prezydenckie tylko to uwypukliły. Na niechęci narodu do Tuska grali w kampanii praktycznie wszyscy kandydaci, którzy zanotowali wyniki wyższe niż spodziewane: i Karol Nawrocki, i Sławomir Mentzen, i Adrian Zandberg. Wyniki najnowszego badania zaufania publicznego (IBRIS, 3-7 czerwca) wskazują, że Donaldowi Tuskowi nie ufa ponad 55 proc. Polaków. W tej kategorii wyprzedzają go - minimalnie - tylko Jarosław Kaczyński i Szymon Hołownia. Czy jest to osobista wina samego Tuska, czy dekad polaryzacji PO-PiS, czy lat obrzydzania go Polakom przez media publiczne za czasów PiS - nie mnie oceniać. Ale naiwnością jest uważać, że osoba premiera nie będzie wpływać na ocenę i popularność rządu. "Nowe otwarcie" dla wielu wyborców - zwłaszcza tych, którzy nie są przyspawani do serwisów informacyjnych - wcale nie będzie nowym otwarciem, jeżeli na czele rządu wciąż będzie Tusk.
3. Będzie rzecznik rządu.
Myśmy sobie kiedyś bardzo jasno powiedzieli, że w naszym myśleniu o polityce propaganda nie może być ważniejsza od prawdy. Że kłamstwo nie może być w polityce narzędziem skuteczniejszym od prawdy. Być może [...] przesadziliśmy z wiarą, że prawda sama się obroni.Kiepski marketing rządowi wypominali ostatnio nawet jego zdeklarowani zwolennicy. To się zmieni. Rzecznik pojawi się jeszcze w tym miesiącu. Na razie premier postanowił sam opowiedzieć o osiągnięciach swojego rządu. Wymieniam dziesięć głównych - bez ocen, a za to w kolejności, w jakiej padały.
- skokowe zwiększenie wydatków na obronność;
- ograniczenie liczby wiz dla migrantów z Azji i Afryki;
- zablokowanie prawa do azylu;
- Tarcza Wschód;
- polityka społeczna: 800+, podwyżki dla budżetówki, renta wdowia, "babciowe", podniesienie zasiłku pogrzebowego;
- lepsza pozycja Polski na arenie europejskiej i międzynarodowej;
- traktaty o wzajemnej obronie: podpisany z Francją, negocjowany z Wielką Brytanią;
- nowe ustalenia dotyczące CPK, renegocjacja umów o budowę elektrowni jądrowych;
- wzrost PKB, spadek inflacji, wzrost realnych płac;
- trwająca odbudowa wymiaru sprawiedliwości.
Ktoś być może wreszcie dobrze podpowiedział Donaldowi Tuskowi, że nie rozliczenia poprzedników najbardziej obchodzą naród i w exposé warto je zepchnąć na koniec kolejki. Wielki nieobecny? System ochrony zdrowia. Według kolejnych badań to dla Polaków jedna z najbardziej palących spraw, którą powinien zająć się politycy. Ale w tym obszarze nie pojawiła się najwyraźniej żadna zmiana, którą premier mógłby opisać jako osiągnięcie rządu.
4. Będzie trochę więcej dyscyplinowania koalicjantów.
Musimy zrozumieć na nowo, co to znaczy gra drużynowa. A gra drużynowa to jest wzajemna solidarność i wiara w zwycięstwo.Przy pomocy tej sportowej metafory premier wyjaśnił, że publicznych kłótni między koalicjantami już więcej tolerować nie będzie. Faktycznie: medialne spory nie wpływają zbyt dobrze na wizerunek rady ministrów. Szczególnie po ośmiu latach rządów PiS, kiedy posłowie głosowali jak maszynka wszystko, co było zgodne z wolą rządu i prezesa. Z drugiej strony: nie wiadomo, w jaki sposób premier chce zapewnić, by Anna-Maria Żukowska i Piotr Zgorzelski nie ścierali się już na Twitterze albo w radiowych porankach.
Nie wiadomo też, jak do gry drużynowej ma się marginalizowanie koalicjantów - co PO robi z sukcesami od lat. W ciągu ostatnich miesięcy Koalicja Obywatelska też wielokrotnie cieszyła się publicznie z wzrostów poparcia dla swojej partii - ignorując fakt, że rosła kosztem Trzeciej Drogi i Lewicy, a wyniki kolejnych sondaży wskazywały, że rząd utraciłby władzę na rzecz sojuszu PiS-u i Konfederacji.
5. "Nie dopuścić PiS do władzy" to nadal będzie racja bytu tej koalicji.
Czy naprawdę przez chwilę komukolwiek z tej strony sali przyszła do głowy myśl, żeby im oddać Polskę? W ich ręce? Otwórzcie oczy i przypomnijcie sobie jeszcze raz, jak ważne sprawy spowodowały, że byliście tak zmobilizowani, tak zdeterminowani, półtora roku temu. [...] Mówiliśmy, że pogonimy zło. Wiedzieliśmy [...], że nie będzie to łatwe. [...] Ale czy to w jakimkolwiek stopniu ma zmniejszyć naszą determinację albo usprawiedliwić słabość? Nie, to nie wchodzi w rachubę."Oni" to rzecz jasna ławy Prawa i Sprawiedliwości, które w czasie exposé świeciły pustkami. Ten fragment przemówienia premiera to z jednej strony prztyczek w nos PSL-u - o którym w ostatnich dniach chodziły plotki, że może rozważać woltę, wyjście z rządu i stworzenie nowego z PiS i Konfederacją. Ale tak mocne słowa ("pogonimy zło") wskazują, że Donald Tusk nadal nie widzi jednego: dla ogromnej liczby Polaków rządy PiS to żaden synonim piekła na ziemi. Przez osiem lat rządzili Beata Szydło i Mateusz Morawiecki i jakoś się ludziom żyło. Jak pamiętamy, po ośmiu latach Prawo i Sprawiedliwość wygrał trzecie wybory parlamentarne z rzędu. Ich kandydat na prezydenta - nawet z taką przeszłością jak Karol Nawrocki - był w stanie wygrać wybory właśnie dlatego, że większość ludzi w Polsce PiS-u się po prostu nie boi. Jeśli główną racją bytu rządu Donalda Tuska nadal ma być niedopuszczenie PiS-u do władzy, to koalicji nie wystarczy lepsza komunikacja i rzecznik, żeby myśleć o zwycięstwie w 2027 r.
A czego nie było?
To jest dzień, gdzie w związku z sytuacją polityczną po wyborach prezydenckich, potrzebna jest klarowna informacja, na czym stoimy- powiedział Donald Tusk na początku przemówienia. Ale właśnie tego - klarownych informacji - i naród, i posłowie otrzymali od premiera mało. Nie dowiedzieliśmy się, jak ma wyglądać nadchodząca wielkimi krokami rekonstrukcja rządu. Nie dowiedzieliśmy się, co rząd planuje zmienić w swoich działaniach i jakie konkretne priorytety stawia sobie na nadchodzące dwa lata. A przede wszystkim nie dowiedzieliśmy się, jaka jest wizja Polski Donalda Tuska. Gdybym miała to wysnuć z jego przemówienia - naprawdę z dobrą wolą - wychodzi mi na to, że premier chce państwa, które jest bezpieczne od zagrożeń zewnętrznych, rozwija się gospodarczo i w którym nie rządzi PiS. I że to państwo już zasadniczo mamy, bo on je z koalicjantami zbudował, tylko może za mało się chwalił. Nie wygląda to na wizję, która za dwa lata porwie miliony obywateli, pogoni do urn niezdecydowanych, ponownie wyrwie z butów Jagodno. W polityce potrzebne są mocne, jasne opowieści. I mocnej, jasnej opowieści dzisiaj w exposé zabrakło.