Komisja Europejska w środę przyjmie umowę o wolnym handlu z blokiem państw Ameryki Południowej, tzw. Mercosur – poinformowała rzeczniczka KE Paula Pinho. Zostanie ona następnie wysłana do państw członkowskich, ale ma być przyjmowana w formule „only agreements”, co oznacza, nie będzie konieczności ratyfikowania przez parlamenty krajowe. – Mówiłem to już pół roku temu. Wyrok zapadł, a Donald Tusk otrzymał rozkaz potakiwania. Ani Ministerstwo Rolnictwa, ani Ministerstwo Rozwoju nie wykonały żadnych działań, aby tę umowę zablokować – mówi nam Krzysztof Ciecióra, były wiceminister rolnictwa w rządzie PiS.
Konrad Falęcki - Gazeta Polska
Umowa z Mercosurem leży wynegocjowana od czerwca 2019 r. Przez lata nic się w jej sprawie nie działo i duża w tym zasługa m.in. poprzedniego polskiego rządu, który był przeciwko ratyfikacji tego dokumentu. Sprzeciwiał się też polski komisarz.
– Negocjacje zakończyły się w czerwcu 2019 r., moja kadencja zaczęła się w grudniu 2019 r. Tak, zauważyłem, że wynik negocjacji był zły i za mojej pięcioletniej kadencji ta umowa nie została podpisana – twierdzi Janusz Wojciechowski. Zauważa jednak, że gdy władzę w Polsce objęła nowa koalicja, prace ruszyły z kopyta.
Teraz realizacja trafiła w ostatnią fazę. Według „Politico” umowa ma być podpisana właśnie dzisiaj. „Teksty zostaną następnie przesłane do krajów UE w celu formalnego zatwierdzenia. Oczekuje się, że obie umowy zostaną przedstawione jako umowy tylko dla UE, co oznacza, że mogą zostać przyjęte większością kwalifikowaną w Radzie UE, a także większością w Parlamencie Europejskim i nie będą musiały przechodzić przez parlamenty narodowe, co znacznie przyspieszy proces” – napisało „Politico”.
Rząd nic nie zrobił
Okazuje się, że wie już o tym polski rząd, a premier miał powiedzieć na Radzie Gabinetowej, że sprawa jest przegrana.
– Jak można na Radzie Gabinetowej powiedzieć, że sprawa jest przegrana? To jest nieprawdopodobne. Do ostatniej godziny powinniśmy wykorzystywać wszelkie możliwości, żeby tę umowę zablokować, bo to jest sprawa zero-jedynkowa. Albo zachowamy europejskie i polskie rolnictwo, albo go po prostu nie będzie
– mówił Waldemar Buda z PiS podczas briefingu prasowego.
Politycy PiS przypominają, że rząd nie zrobił nic, aby zablokować umowę, a jednocześnie przed wyborami prezydenckimi obiecywał zablokowanie dokumentu. – To potwierdza to, co wiemy od zawsze. Donald Tusk jest protegowanym interesu niemieckiego w Polsce – mówi "GPC" Krzysztof Ciecióra. Przypomina, że to będzie kolejny cios w polskie rolnictwo po umowie handlowej z Ukrainą i ograniczeniu Wspólnej Polityki Rolnej.
Nie zostawia suchej nitki na działalności ministerstwa rolnictwa.
– Teraz resort pracuje nad definicją „aktywnego rolnika”. To próba zamaskowania tego, że dopłaty unijne dla rolników będą po prostu mniejsze. Ze Wspólnej Polityki Rolnej wyparowało 80 mld zł i dlatego ministerstwo rolnictwa chce jak najbardziej ograniczyć liczbę potencjalnych beneficjentów
– mówi nam Ciecióra.
Jego zdaniem rząd powinien przygotowywać rolnictwo na wstrząs i natychmiast wzmocnić służby fitosanitarne mające badać żywność z zagranicy. Jednocześnie wzmacniać siłę rolników i inwestować w przetwórstwo.
– W ministerstwie nie robi się nic. W resorcie zwalniani są fachowcy, a wszyscy czekają na autobusy z Podlasia z działaczami PSL
– mówi Ciecióra.
Problem dla rolników
Umowa jest skrajnie niekorzystna dla polskich rolników. – Komisja Europejska, a tak naprawdę Ursula von der Leyen, dociska kolanem umowę z krajami Mercosuru. Nikt z organizacji rolniczych w Polsce i UE nie ma wątpliwości, że to jest umowa szkodliwa dla sektora wołowiny, drobiu i cukru – mówi Jacek Zarzecki z Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny.
– I nie chodzi o to , że nagle wołowina z Brazylii czy Argentyny trafi na polskie stoły. Ona trafi w atrakcyjniejszej cenie, bo bez ceł, na stoły europejskich konsumentów i będzie rywalizować z wołowiną naszą, której ponad 70 proc. całego eksportu sprzedajemy do krajów UE. Konkurencja będzie dotyczyła tych najbardziej „elitarnych” elementów tuszy wołowej: rostbefu, antrykotu, polędwicy, na których robią marże i zarabiają nasze zakłady. Dla samego sektora wołowiny w UE to oznacza blisko 2 mld euro strat rocznie. A gdzie straty producentów drobiu i buraków cukrowych?
– pyta rolnik.