Młyniska to maleńka, ale bardzo urokliwa wieś na Lubelszczyźnie. Zagubiona wśród lasów i pól uprawnych. Przepływa tędy rzeka Minina. Jest nieduża, ale przyciąga dzikie zwierzęta.
Myśliwi zasadzili się na dzika przy polu kukurydzy w Młyniskach. Niestety, zginął człowiek
— Pełno ich tutaj. Mała wszystkiego pod dostatkiem. Są zarośla, gdzie się chowają, mają świeżą wodę i mnóstwo pożywienia na polach. Często ludziom wchodzą w szkodę — mówi "Faktowi" jeden z mieszkańców.
Na potwierdzenie słów mężczyzny nie trzeba długo czekać. Chwilę później na żwirowej drodze pojawiają się dwie nieduże sarenki. Ostrożnie wystawiają głowy z zarośli, a potem, już ośmielone wchodzą w pole kukurydzy i zaczynają skubać łodygi roślin. Ale kiedy płochliwe zwierzaki orientują się, że są obserwowane przez ludzi, natychmaist uciekają.
Jeszcze większym problemem są dziki. Ich całe stada koczują w trzcinowiskach w całej okolicy. A wieczorem ruszają na żer.
— Z dzikami jest większy problem. Nie dość, że dużo jedzą, to jeszcze tratują, niszczą uprawy. Dlatego ludzi ich tak nie lubią — dodaje rozmówca "Faktu".
Jakiś czas temu sporo ziemi w okolicy kupiła rodzina potentata wędliniarskiego spod Puław. Mają tutaj budować wielkie chlewnie, pola obsadzone są paszą dla świń. Tak jest na działce w Młyniskach. Żeby się do niej dostać, trzeba zjechać z głównej asfaltowej drogi na wąską żwirówkę, po której spacerowały sarny. Na jej końcu, tuż obok pola stoi kilka domów. To tutaj mieszkał Andrzej R. z rodziną.
— Porządny chłop z niego był. W służbie drogowej pracował. Uczynny, towarzyski. Miał troje dzieci, najstarsza córka już zamężna — dodaje mieszkanie wsi.
Tragedia wydarzyła się w upalną sobotnią noc. Wtedy trzech myśliwych z dzieckiem zasadziło się na dzika
Sobotniego, upalnego wieczora, wielu mieszkańców wsi spędzało czas na powietrzu. Ale około godz. 22.00 zaczęło się polowanie.
— Siedziałem na huśtawce przed domem. Ale jak się zaczęło, pomyślałem że nie ma sensu się narażać. Ci myśliwi strzelają do wszystkiego, co się rusza, czasem kule latają w pobliżu domów. Strzały są zawsze przytłumione, czasem trudno się zorientować jak daleko są. Używają takich specjalnych tłumików na lufach, żeby nie płoszyć przedwcześnie dzików. Ja się schowałem, poszedłem spać. Andrzej nie miał tyle szczęścia... — dodaje rozmówca "Faktu".
Jak ustaliła prokuratura i policja, w nocnym polowaniu uczestniczyło trzech dorosłych mężczyzny i 12-letni chłopiec, syn jednego z nich. Rozstawili się na wokół pola kukurydzy, czekając na dziki. Najbliżej domu Andrzeja R. stanął właściciel pola, potomek potentata wędliniarskiego, Sławomir A. (40 l.). Towarzyszył mu jego 12-letni syn. Łowcy ustalili się na żwirówce. Stali około 160 metrów od najbliższych zabudowań. Miejsce, w którym stał specjalny statyw z karabinem, jest w lekkim dołku. Widać stąd część ogrodzenia posesji Andrzeja R. Ale człowiek, który przed nim się pojawi, jest widoczny, mniej więcej od pasa w górę. Czy można wziąć go za dzika? Na to pytanie będą musieli znaleźć odpowiedź śledczy.
Andrzej R. czekał na swoją córkę. Za kilka minut miała wrócić z mężem i dzieckiem znad pobliskiego jeziora. Prawdopodobnie chciał im otworzyć bramę. Ale kiedy pojawił się przed ogrodzeniem padły strzały. Mieszkańcy okolicy relacjonują, że było ich kilka, co najmniej trzy. Jeden z nich trafił 60-latka w pierś. Ślad po drugim jest widoczny do dziś. W jednej ze sztachet z płotu, bez trudu można znaleźć odłupany fragment przypominający o tragedii, do której doszło w sobotę.
Kiedy myśliwy, któremu towarzyszył syn, zrozumiał, co się stało natychmiast wezwał pomoc
Pomoc do umierającego mężczyzny wezwał sam myśliwy Sławomir A. Zaraz po oddaniu strzałów, prawdopodobnie razem z synem przyszli zobaczyć efekt strzałów. Widząc, co się stało, mężczyzna natychmiast wezwał wszystkie służby ratunkowe. 12-latka, jak opowiadają mieszkańcy Młynisk, zabrała matka, która przyjechała samochodem.
Policja zatrzymała wszystkich trzech dorosłych myśliwych. Jak wstępnie ustaliła prokuratora badająca sprawę, polowanie było legalne. Jednak dużo wskazuje, że przeprowadzono je zdecydowanie wbrew wszystkim regułom sztuki myśliwskiej.
Po wstępnych przesłuchania tylko Sławomir A. pozostał w policyjnej celi. Jego towarzysze zostali zwolnieni. 40-latek usłyszał zarzut zabójstwa ze skutkiem ewentualnym i został aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu nawet dożywocie. 12-latek nie został na razie przesłuchany. Aresztowany mężczyzna miał tłumaczyć śledczym, że pomylił ofiarę z dzikiem.
— Bardzo szkoda Andrzeja. Ale to też dramat tamtej rodziny, tego myśliwego. Nie dość, że zabił człowieka, to uczestniczyło w tym dziecko — dodaje mieszkaniec Młynisk.
/11
Jarosław Górny / Materiały policyjne
Tragedia w Młyniskach. Nie żyje 60-latek zastrzelony przez myśliwego.
/11
Jarosław Górny / -
Mniej więcej z tej odległości padły strzały. W tym miejscu stał karabin na statywie. Około 160 m dalej znajduje się posesja Andrzeja R.
/11
Jarosław Górny / -
Do tragedii doszło we wsi Młyniska.
/11
Jarosław Górny / -
W płocie ciągle widać ślad po kuli.
/11
Jarosław Górny / -
Na żwirówce obok pola kukurydza ustawił się myśliwy z synem.
/11
Jarosław Górny / -
Andrzej R, zginął przed własnym domem.
/11
Jarosław Górny / -
Miejsce było delikatnie oświetlone starymi lampkami solarnymi.
/11
Jarosław Górny / -
Do tragedii doszło przy ogrodzeniu.
/11
KPP Lubartów / Materiały policyjne
Sprawca Sławomir A. został aresztowany.
/11
KPP Lubartów / Materiały policyjne
Mężczyzna trafił do aresztu na trzy miesiące.
/11
- / 123RF
Tragedia w Młyniskach. Nie żyje 60-latek zastrzelony przez myśliwego podczas polowania na dzika.