Trump nie przywiązuje wielkiej wagi do ustaleń amerykańskiego wywiadu. Wysłuchuje briefingu służb wywiadowczych najwyżej raz w tygodniu, podczas gdy poprzedni prezydenci robili to przez sześć dni w tygodniu. Wygląda na to, że ceni ustalenia wywiadu tylko wtedy, gdy potwierdzają jego instynkt lub podbudowują jego tezy. A jeśli agenci, czy nawet pochodząca z jego nominacji dyrektor Wywiadu Narodowego Tulsi Gabbard, głoszą prawdy niewygodne, dezawuuje ich oceny — piszą Gioe, profesor King’s College w Londynie i były analityk CIA, oraz Hayden, były dyrektor Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) i emerytowany generał lotnictwa USA.
Dla nowej amerykańskiej administracji najważniejszym kryterium oceny ludzi pracujących w takich służbach jest lojalność, co więcej, prezydent tworzy klimat, w którym przełożeni zniechęcają analityków wywiadu do przedstawiania informacji i ocen nieodpowiadających oczekiwaniom Trumpa. Wielu wysokiej rangi, doświadczonych pracowników agencji wywiadowczych odeszło lub zostało zwolnionych z pracy, ponieważ ich poglądy nie podobały się gabinetowi Trumpa lub oni sami nie chcieli pracować, spełniając osobliwe oczekiwania nowego gabinetu.