Donald Trump niszczy amerykański wywiad. "Nie obchodzi mnie, co ona mówi"

7 godziny temu 3
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Amerykański wywiad bada ruchy niepodległościowe na Grenlandii, a śledzenie największych przeciwników Ameryki schodzi pod rządami Donalda Trumpa na dalszy plan — piszą na łamach "Foreign Affairs" David Gioe i Michael Hayden. Ich zdaniem szefowie służb wywiadowczych, a za nimi agenci i analitycy, zajmują się głównie spełnianiem osobliwych oczekiwań prezydenta.

Trump nie przywiązuje wielkiej wagi do ustaleń amerykańskiego wywiadu. Wysłuchuje briefingu służb wywiadowczych najwyżej raz w tygodniu, podczas gdy poprzedni prezydenci robili to przez sześć dni w tygodniu. Wygląda na to, że ceni ustalenia wywiadu tylko wtedy, gdy potwierdzają jego instynkt lub podbudowują jego tezy. A jeśli agenci, czy nawet pochodząca z jego nominacji dyrektor Wywiadu Narodowego Tulsi Gabbard, głoszą prawdy niewygodne, dezawuuje ich oceny — piszą Gioe, profesor King’s College w Londynie i były analityk CIA, oraz Hayden, były dyrektor Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) i emerytowany generał lotnictwa USA.

Dla nowej amerykańskiej administracji najważniejszym kryterium oceny ludzi pracujących w takich służbach jest lojalność, co więcej, prezydent tworzy klimat, w którym przełożeni zniechęcają analityków wywiadu do przedstawiania informacji i ocen nieodpowiadających oczekiwaniom Trumpa. Wielu wysokiej rangi, doświadczonych pracowników agencji wywiadowczych odeszło lub zostało zwolnionych z pracy, ponieważ ich poglądy nie podobały się gabinetowi Trumpa lub oni sami nie chcieli pracować, spełniając osobliwe oczekiwania nowego gabinetu.

Przeczytaj źródło