Daniel Martyniuk zabrał głos po skandalu w samolocie. Zaczął bełkotać. To nie wszystko

3 dni temu 9

Podróż z Hiszpanii do Polski zakończyła się dla Daniela Martyniuka interwencją policji i przerwą w drodze. Wydarzenia z pokładu samolotu wywołały dyskusję o zachowaniu artysty, a kolejne dni przyniosły nowe wątki. Szokujące, co powiedział na swoich mediach społecznościowych.

Awantura na pokładzie i przerwany lot

Według relacji uczestników rejsu z udziałem Daniela Martyniuka, napięcie rosło jeszcze przed startem, a sytuacja wymknęła się spod kontroli w trakcie lotu. Awantura miała miejsce we wtorek na locie z Malagi do Warszawy. Świadkowie mówią o uwagach kierowanych do załogi i głośnym zachowaniu jednego z pasażerów, które miało zakłócić spokój w kabinie. Z przekazów wynika, że eskalacja nastąpiła, kiedy pracownicy obsługi zwrócili uwagę na sposób zachowania i poprosili o spokój. Wtedy, jak twierdzą osoby obecne na pokładzie, doszło do ostrej wymiany zdań. 

Z informacji, które napływają, wynika też, że podczas incydentu Martyniuk miał zwyzywać personel pokładowy i mu grozić. Kontekst zdarzeń dopełnia relacja o stanie, w jakim miał znajdować się artysta. Według relacji Martyniuk był wtedy pod wpływem alkoholu. Taki obraz sytuacji tłumaczy decyzje podejmowane przez służby po wylądowaniu awaryjnym i wyjaśnia, dlaczego rejs nie zakończył się zgodnie z planem. 

Daniel Martyniuk, fot. X.comDaniel Martyniuk, fot. X

Interwencja służb i dalszy ciąg na lotnisku

Po lądowaniu działania przejęły służby, które na co dzień obsługują podobne incydenty w ruchu lotniczym. Zgodnie z relacjami, Martyniuka wyprowadzono z samolotu przez policję na Lazurowym Wybrzeżu. Procedury w takich sytuacjach obejmują weryfikację przebiegu zdarzeń oraz przesłuchanie osób zaangażowanych, co miało miejsce również tym razem. Jak ustalono, Martyniuk opuścił komisariat po złożeniu wyjaśnień. To oznacza, że na tym etapie nie zastosowano wobec niego środków, które uniemożliwiłyby mu dalsze przemieszczanie się, choć podróż do Polski nie przebiegła zgodnie z pierwotnym planem. 

W kolejnych dniach pojawiły się doniesienia dotyczące obecności artysty na lotnisku na południu Francji. W czwartek czytelniczka Super Expressu przyłapała Martyniuka w barze na lotnisku w Nicei, pijącego piwo. Dla części obserwatorów był to sygnał, że po interwencji służb nie doszło do natychmiastowego powrotu do kraju, a sam zainteresowany nie unikał miejsc publicznych. Taki przebieg wydarzeń może sugerować, że próba uspokojenia sytuacji i zorganizowania dalszego lotu wymagała czasu. Wciąż jednak kluczowe pozostawały pytania o reakcję artysty po głośnym incydencie oraz o to, jak odniesie się do informacji krążących w przestrzeni publicznej.

Reakcja po burzy: wpis w sieci i słowa o pizzerii

Po zamieszaniu związanym z lotem Daniel Martyniuk zabrał głos w mediach społecznościowych, wybierając do tego formułę krótkiego wideo. Jak odnotowano, Martyniuk na InstaStories opublikował krótką recenzję białostockiej pizzerii. Zawartość nagrania wykraczała poza neutralny komentarz kulinarny i stała się natychmiast szeroko komentowana. W swoim wpisie artysta użył mocnych słów, odnosząc się do lokalu w Białymstoku. W InstaStories padło stwierdzenie:

To są białostoccy oszuści. (...) To jest tragedia. Kiedyś zamówiłem cebulę... Nie da się tego opisać. Jeżeli ktoś miał jakiś przypał z tymi ludźmi, to zgłoście się – bełkotał.

Taka reakcja, opublikowana krótko po głośnym incydencie z samolotu, skupiła uwagę odbiorców nie tylko na treści oceny, lecz także na momencie jej publikacji. W efekcie dyskusja, która toczyła się wokół zdarzeń z pokładu, została uzupełniona o pytania dotyczące tonu i celu jego internetowej wypowiedzi. To właśnie te słowa stały się pierwszym publicznym sygnałem, że artysta wraca do aktywności w sieci po interwencji służb i przerwanej podróży. Dalsze konsekwencje wizerunkowe zależeć będą od kolejnych działań i ewentualnych wyjaśnień, których do tej pory nie doprecyzowano.

Daniel Martyniuk fot. Instagram (2).pngDaniel Martyniuk, fot. Instagram

Przeczytaj źródło