Pokoju w Ukrainie nie będzie
Zdaniem eksperta planowana rozmowa prezydenta USA Donalda Trumpa i przywódcy Rosji Władimira Putina na Alasce nie zakończy się trwałym pokojem w Ukrainie. Za o wiele bardziej prawdopodobne uważa to, że konflikt w Ukrainie zakończy się impasem podobnym do tego, który w 1953 r. podzielił Półwysep Koreański na Koreę Północną i Koreę Południową.
„Putin chciałby podzielić świat na strefę wpływów z Trumpem i (przywódcą Chin) Xi Jinpingiem. Nowa Jałta i (nowa - PAP) zimna wojna – tego właśnie chce. Pragnie sięgnąć po laury Józefa Stalina” – ocenił Kolesnikow.
Według cytowanych przez „FT” analityków ani sytuacja na polu bitwy, ani obciążenia budżetowe nie zmuszą Putina do ograniczenia swoich maksymalistycznych ambicji terytorialnych. Zdaniem politologów skupia się on przede wszystkim na utrzymaniu otwartej komunikacji z prezydentem USA, tak aby narastająca irytacja Trumpa nie wywołała złych skutków, w tym nałożenia kolejnych sankcji na Moskwę.
Dyplomatyczny sukces Putina
Prof. Sam Greene z King’s College London zwrócił uwagę, że zaproszenie rosyjskiego przywódcy na rozmowy na Alasce jest jego dyplomatycznym sukcesem. „Putin jedzie do USA nie jako przestępca, przestał być obiektem frustracji i stał się mile widzianym człowiekiem, a spotkanie odbywa się bez udziału Ukrainy i Europy” – zauważył politolog.
Z tym poglądem zgodził się w rozmowie z „FT” były minister spraw zagranicznych Rosji Andriej Kozyriew, który powiedział, że samo spotkanie przyniesie „polityczny zysk Putinowi”, który „nie poniesie żadnych kosztów krajowych i międzynarodowych, w przeciwieństwie do jego (amerykańskiego - PAP) odpowiednika”.
Zaplanowany na piątek szczyt na Alasce będzie pierwszą rozmową Putina twarzą w twarz z amerykańskim przywódcą od czasu spotkania z Joe Bidenem w czerwcu 2021 r. w Szwajcarii, na osiem miesięcy przed rozpoczęciem pełnowymiarowej inwazji na Ukrainę.
Z Londynu Marta Zabłocka