Trumpowi (na razie) nie udało się wywrócić stolika. Reszta świata spotkała się na szczycie klimatycznym

2 godziny temu 21

- Zmiany klimatyczne nie są już zagrożeniem przyszłości. To tragedia teraźniejszości - mówił prezydent Brazylii Luiz Inácio Lula da Silva w przemówieniu otwierającym COP30. Brazylia jest gospodarzem obecnej edycji dorocznego, globalnego szczytu, który odbywa się w mieście Belem w Amazonii. 

Zobacz wideo Polska organizacja wspiera szczepienie bydła w Etiopii

Czego można oczekiwać po 30. edycji globalnych negocjacji w sprawie zatrzymania zmiany klimatu? - COP30 będzie konferencją prawdy - zapewniał Lula. Wyzwania widzi prezydent Brazylii w jej zaciemnianiu. - W dobie dezinformacji, przeciwnicy wiedzy i postępu odrzucają nie tylko dowody naukowe, ale także postęp systemu współpracy międzynarodowej. Kontrolują algorytmy, sieją nienawiść i szerzą strach.  Atakują instytucje, naukę i uniwersytety - mówił. Lula wezwał przywódców państw do zadeklarowania konkretnych działań, które podejmą na rzecz zatrzymania zmiany klimatu. 

Szczyt klimatyczny COP30 to nie tylko czas nowych wyzwań, ale też moment podsumowania tego, co już zrobiono i czego nie udało się zrobić w sprawie klimatu. Jak przypomniał prezydent Lula, ponad 30 lat temu w Brazylii odbył się słynny Szczyt Ziemi, który dał początek traktatom dotyczącym zmian klimatycznych. Zaś niemal dokładnie 10 lat temu na szczycie COP21 przyjęto tak zwane Porozumienie paryskie.

Dziś Stany Zjednoczone - jako pierwszy i jak na razie jedyny kraj na świecie - zdecydowały o opuszczeniu tego porozumienia. Także w innych krajach narasta sceptycyzm wobec dotychczasowej polityki klimatycznej. A po ponad 30 latach szczytów klimatycznych zarówno emisje gazów cieplarnianych, jak i globalna temperatura są na rekordowym poziomie. To jednak tylko jedna strona medalu. 

Szczyt klimatyczny w czasach Trumpa

Wielkim nieobecnym szczytu klimatycznego są Stany Zjednoczone. Prezydent Donald Trump - podobnie jak w czasie swojej pierwszej kadencji - zdecydował o wyjściu kraju z paktu. Chociaż formalnie decyzja nabierze mocy w przyszłym roku, to Waszyngton nie wysłał delegacji na szczyt. Jednak - podobnie jak za poprzedniej kadencji Trumpa - swoje zaangażowanie w sprawę klimatu chcą pokazać niektóre stany i firmy. 

Bill Gates zadeklarował, że jego fundacja przekaże 1,4 miliarda dolarów na wsparcie rolników w przygotowaniu się na skutki zmian klimatu. W Belem pojawił się gubernator Kalifornii, Gawin Newsom (który prawdopodobnie może stanąć do wyścigu o prezydenturę w wyborach w 2028 roku). Polityk Partii Demokratycznej wytykał Trumpowi "głupkowate" decyzje w sprawie klimatu i podkreślał, że Kalifornia będzie rozwijać zielone technologie. Rządzony przez niego stan samodzielnie byłby czwartą największą gospodarką świata, zatem to, co dzieje się w Kalifornii pod kątem klimatu, jest nie do przecenienia. 

Jednocześnie już sam szczyt pokazuje, że Trumpowi nie udało się (jak na razie) pociągnąć za sobą innych państw w porzuceniu globalnych działań dla klimatu i "wywrócić stolika". Nawet jeśli w niektórych krajach zmienia się podejście lub rośnie sceptycyzm, to żadne inne państwo nie zdecydowało się wyjść z Porozumienia paryskiego i odejść od stołu negocjacyjnego. Newsom ostrzegał zresztą, że będący u władzy w Waszyngtonie Republikanie oddają Chinom pole w szybko rosnącym przemyśle czystej energii. 

Jakie są cele szczytu klimatycznego?

Szczyty klimatyczne w ostatnich latach budzą jednak pytania i wątpliwości nie tylko ze strony jawnych przeciwników walki z globalnym ociepleniem. 10 lat temu w globalnym Porozumieniu paryskim kraje świata zgodziły się działać, by zatrzymać wzrost temperatury planety, spowodowany działalnością człowieka poniżej poziomu 2 stopni Celsjusza, najlepiej - na 1,5 stopnia Celsjusza. Tymczasem teraz wiemy już, że ta niższa bariera zostanie przebita już w ciągu kilku kolejnych lat. 

Jaki jest więc cel kolejnych szczytów, skoro najważniejsze porozumienie już wynegocjowano, a emisje oraz temperatura wciąż rosną?

Globalny proces negocjacyjny jest dziś w przełomowym momencie. Odchodzimy bowiem od fazy negocjacji do fazy wdrażania. Te rozmowy są bardzo skomplikowane i biorą pod uwagę przeróżne interesy, przez co często trwają kilka lat i są kompromisem - wyjaśniła Katarzyna Snyder, z Instytutu Zielonej Gospodarki.

Snyder od lat uczestnicy w szczytach klimatycznych, dziś jest także doradczynią społeczną sekretarza stanu ds. polityki klimatycznej. Co ekspertka ma na myśli mówiąc o fazach "negocjacji" i "wdrażania"? Porozumienie paryskie z 2015 roku postawiło przed państwami główne cele, jednak nie obejmowało wszystkich szczegółów. Te wypracowano w kolejnych latach w drodze negocjacji, w tym na szczytach klimatycznych w Katowicach i Glasgow. Dziś te przepisy międzynarodowe istnieją i obowiązują. I kluczowe jest to, aby poszczególne państwa działały zgodnie z nimi, bo od samego wynegocjowania przepisów zmiana klimatu się nie zatrzyma.

Wśród konkretnych działań - na które zwrócił uwagę także prezydent Lula - jest między innymi sporządzenie i wdrożenie własnych planów klimatycznych. Zobowiązany jest do tego każdy kraj, będący stroną Porozumienia paryskiego. Państwa deklarują w nim, jak bardzo obniżą swoje emisje gazów cieplarnianych w kolejnych latach. 

Lula zaproponował też stworzenie nowej Rady Klimatycznej przy ONZ, oraz opracowanie dokładnej ścieżki odejścia od paliw kopalnych "w zaplanowany i sprawiedliwy sposób". 

Ponieważ na tym szczycie nie jest planowane przyjęcie jednego, wiążącego porozumienia - jak było na poprzednich - same negocjacje i ich finał będą różnić się od dotychczasowych konwencji klimatycznych. - Jednak ten brak spektakularnego efektu nie powinien odwracać naszej uwagi od faktu, że COP mobilizuje globalne wysiłki klimatyczne, jest momentem powoływania licznych inicjatyw oraz chwilą globalnej uwagi skierowanej na zagadnienia ochrony klimatu - stwierdziła Katarzyna Snyder.

Jako przykład podała to, że dzięki presji zbliżającego się szczytu, "Europa musiała zmobilizować się" i określić swoje nowe cele klimatyczne. - Globalny proces klimatyczny jest żmudny, ale nieuchronnie prowadzi nas w dobrym kierunku - do celu - a Porozumienie paryskie bez cienia wątpliwości ma pozytywny wpływ na rzeczywistość wokół nas - podsumowała ekspertka.

Właściwy kierunek, niewłaściwa prędkość

O "właściwym kierunku" mówił też prezydent Lula. Jego zdaniem "bez Porozumienia paryskiego świat byłby skazany na katastrofalne ocieplenie o prawie pięć stopni do końca wieku". Jeśli wszystkie kraje spełnią swoje najbardziej aktualne obietnice i plany, to uda się ograniczyć ocieplenie do około 2,8 stopni Celsjusza. To lepsza perspektywa niż ta, którą świat miał jeszcze 10 lat temu. Ale jednocześnie to o wiele więcej niż zakłada Porozumienie, a konsekwencje takiego ocieplenia byłyby fatalne.

- Kierujemy się we właściwym kierunku, ale z niewłaściwą prędkością - powiedział brazylijski prezydent. 

Dowody na to widać w najnowszym raporcie Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE), opublikowanym na szczycie COP30. Według jej prognozy w kolejnym 10-leciu to źródła odnawialne - przede wszystkim fotowoltaika i wiatraki - będą najszybciej rosnącym źródłem energii na świecie. Będzie działo się tak nawet pomimo ostatniego antyzielonego zwrotu w polityce Stanów Zjednoczonych. 

Jednak jak zwraca uwagę agencja prasowa AFP, w samej treści raportu widać wpływ amerykańskiej administracji, która krytykowała MAE za prognozy pozytywne dla czystej energii (a nie ropy i gazu, na których sprzedaży zarabiają Stany Zjednoczone). W raporcie zamieszczono kilka scenariuszy, w tym opisujący "bieżące polityki i zobowiązania" - według niego popyt na ropę i gaz będzie rósł do 2035 roku i dalej, aż do połowy wieku. Zamieszczenie takiego scenariusza jest widziane jako wymuszone przez USA. 

Zaś już w innym scenariuszu - bazującym na zadeklarowanych, a nie tylko już obowiązujących politykach - rynek paliw kopalnych rozwija się zupełnie inaczej i osiąga szczyt już około 2030 roku. W kolejnych dekadach nastąpiłby spadek zapotrzebowania na ropę. 

Swój szczyt emisji gazów cieplarnianych mogły już osiągnąć Chiny. Jak opisuje serwis specjalistyczny carbonbrief.org, już od 18 miesięcy ich emisje CO2 nie rosną, tylko utrzymują się na podobnym poziomie. Stoi za tym gigantyczny przyrost odnawialnych źródeł energii. W kolejnych latach może on doprowadzić do tego, że poziom emisji gazów cieplarnianych w Chinach zacznie spadać. 

Zmiana klimatu nie zatrzymuje się

Szczyt COP30 i wszelkie inne działania wobec zmiany klimatu mają miejsce w świecie, który coraz bardziej doświadczany jest chaosem klimatycznym. Przypomniał o tym w swoim wystąpieniu prezydent Lula:

Huragan Melissa, który spustoszył Karaiby oraz tornado, które nawiedziło stan Paraná w południowej Brazylii, spowodowały śmierć ludzi i pozostawiły po sobie ślady zniszczenia. Od susz i pożarów w Afryce i Europie po powodzie w Ameryce Południowej i Azji Południowo-Wschodniej - rosnące globalne temperatury powodują cierpienie, zwłaszcza wśród najbardziej wrażliwych grup społecznych.

Choć do końca roku zostały jeszcze niespełna dwa miesiące, to już teraz wiadomo, że będzie on drugim lub trzecim najgorętszym w historii pomiarów (rekordowy był rok 2024) - informuje Światowa Organizacja Meteorologiczna. Ilość dwutlenku węgla w powietrzu wspięła się na kolejny, rekordowy w historii pomiarów poziom, za sprawą spalania węgla, ropy i gazu. 

"Ostatnie 11 lat, od 2015 do 2025 roku stanowi jedenaście najcieplejszych lat w 176-letniej historii pomiarów, a ostatnie trzy lata będą najcieplejszymi latami w historii" - precyzuje WMO.

Skutek destabilizacji klimatu widać zarówno w ekstremalnych zjawiskach pogodowych - wspomniany huragan Melissa - jak i długotrwałych procesach. Zimowy zasięg pokrywy lodowej Arktyki był najniższy w historii. Wzrost poziomu morza przyspiesza. We wszystkich regionach świata lodowce tracą swoją masę. 

Przeczytaj źródło