AI jako sito na zbyt wielką liczbę kandydatów
Coraz więcej firm korzysta z AI nie tylko w trakcie pracy, ale już na etapie rekrutacji, gdzie dochodzi bezpośrednio do selekcji kandydatów. Algorytmy wykorzystywane przez działy HR mają na celu zautomatyzować proces szukania osoby idealnej na dane stanowisko. Systemy te nazywają się Applicant Tracking System (skr. APS) i zyskują coraz większą popularność. Jak to działa?
Takie rozwiązania pozwalają gromadzić i analizować spływające do firm aplikacje i wychwytywać w sposób automatyczny te, które po prostu nie spełniają danych wymagań, stawianych przez pracodawców. Wówczas takie CV nie jest w ogóle uwzględniane na dalszych etapach rekrutacji. Do tego dochodzą jeszcze tzw. killer questions, a więc pytania o absolutnie podstawowe wymogi, których brak spełnienia automatycznie odrzuca danego kandydata. Tym także zajmuje się sztuczna inteligencja.
W założeniach więc tak działające systemy rekrutacji sprawiają, że rekruterzy mają mniejszą liczbę kandydatur do rozpatrzenia, bo większość z niepasujących jest z automatu odrzucana i trafia do kosza. Biorąc pod uwagę, że czasem na jedno stanowisko rekrutuje ponad 300 kandydatów, to faktycznie mowa o sporej oszczędności czasu i zasobów ludzkich. Ma to jednak swoją znacznie gorszą stronę.
Pisanie CV przypomina pisanie artykułów pod wyszukiwarki
Skoro wstępną selekcją zajmują się teraz algorytmy AI i to one oceniają naszą wstępną użyteczność, to można spodziewać się, jakie ma to implikacje. W sieci pojawia się coraz więcej tekstów, a nawet wręcz poradników, jak napisać swoje CV, aby dosłownie prześliznąć się przez to wąskie sito sztucznej inteligencji.
W tekstach poradnikowych da się przeczytać, że konieczne jest pisanie swoich życiorysów pod konkretne słowa kluczowe, opisujące nasze specjalizacje. Jeśli więc ktoś szuka doświadczonego redaktora z minimum 5-letnim doświadczeniem i znajomością narzędzi AI oraz podstawową wiedzą na temat obróbki wideo, to właśnie pod frazy takie jako "dziennikarstwo", "sztuczna inteligencja", "obróbka wideo", należy tworzyć swoje CV, zawierając tam te właśnie frazy. To też sprawia, że zawarcie powiązanych, ale nieco innych fraz jak "dziennikarz", "modele językowe" czy "montaż filmów" może sprawić, że nasza kandydatura zostanie odrzucona.
Widać więc jak na dłoni, że w całym tym procesie chodzi często nie tyle o umiejętności, ile o przedstawienie ich zgodnie z kluczem, który narzucony jest już w ogłoszeniu. Oczywiście, niektóre systemy ATS są w stanie rozpoznać synonimy, jednak nie jest to reguła i zwiększona ostrożność jest tutaj niezwykle ważna. Osobom zaznajomionym z zasadami pisania treści w internecie pod wyszukiwarki (SEO) może to nasuwać pewne dość oczywiste skojarzenia i jest to jak najbardziej prawda.
Z drugiej strony przesyt takich słów kluczowych w naszym dokumencie aplikacyjnym może sprawić, że na kolejnym etapie rekrutacji, kiedy do rąk bierze je już rekruter, zobaczy, iż jest ono po prostu napisane nienaturalnie. Wówczas znowu zostajemy "ukarani", bo nawet jeśli udało się nam przechytrzyć bota, to człowieka już niekoniecznie.
Ukryte komendy w CV zamiast dokumentu szytego pod AI
Ta zabawa w "kotka i myszkę" pomiędzy rekruterem a kandydatem na dane stanowisko może być uciążliwa i nie powinno dziwić, że znaleźli się tacy, którzy znaleźli sposób, jak to obejść i wykorzystać sztuczną inteligencję i algorytmy na swoją korzyść. O czym dokładnie mowa?
Niektórzy z pracowników zaczęli w swoich CV "zaszywać" ukryte wiadomości dla sztucznej inteligencji. Często chodzi o to, aby narzędzie analizujące dokument zignorowało poprzednie instrukcje i zasugerowało tę konkretną kandydaturę, jako jedną z najlepszych na to stanowisko.
Zdarzały się także przypadki, gdzie kandydaci wprost zawierali w elementach swoich dokumentów kod, który miał nieco oszukać przeglądające boty. New York Times podaje przykład jednego z kandydatów, który taką sztuczkę ukrył w swoim zdjęciu dołączonym do CV. Ten przypadek został akurat wykryty, jednak ile z takich aplikacji dało radę skutecznie przemknąć pod pozornie czujnym radarem AI?
Wszyscy korzystają z AI, ale i tak nikt nie dostaje pracy
Ta gra między kandydatami a rekruterami jest częścią nieco szerszego zjawiska, gdzie to właśnie AI gra pierwsze skrzypce. O czym dokładnie mowa? O fakcie, że ChatGPT oraz inne modele językowe wykorzystywane są do tworzenia CV pod konkretne stanowiska, na które otwarte są aplikacje.
Media społecznościowe i fora na stronach takich jak Reddit pełne są specyficznych poradników, jak stworzyć skuteczny życiorys, wykorzystując właśnie ChatGPT. Często też to właśnie z chatbotów korzystają ludzie, którzy chcą się przygotować do rozmowy o pracę; proszą oni po prostu, aby AI zadawało im pytania na podstawie wytycznych, które zawierane są w ogłoszeniach.
W efekcie tego firmy zalewane są dokumentami bardzo podobnymi do siebie, a kandydaci często tak samo odpowiadają na pytania. Włączając do tego jeszcze element wstępnej selekcji za pomocą ATS-ów cały proces zatrudniania nowej osoby staje się coraz mniej indywidualny i paradoksalnie, coraz mniej ludzki.
Gorzko, ale trafnie całe to zjawisko podsumowuje dziennik The Atlantic - „Młodzi ludzie korzystają z ChatGPT do pisania aplikacji; dział HR używa sztucznej inteligencji do ich odczytywania; nikt nie dostaje pracy”. Jest to więc pewien znak czasów, pozostaje tylko pytanie, jak długo jesteśmy w stanie w czymś takim wytrzymać?
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Dalszy ciąg materiału pod wideo