10 lat temu świat zgodził się działać wspólnie. "Umyka nam, jak ogromne było to osiągnięcie"

3 dni temu 13

Patryk Strzałkowski: Co nam dało Porozumienie paryskie?

Katarzyna Snyder: Bardzo wiele. Dziś trochę umyka nam, jak ogromnym było osiągnięciem i jak ważne pozostaje dla globalnej współpracy klimatycznej. To przede wszystkim sukces państw, którym zależy na globalnym ograniczaniu emisji. Globalnym, czyli z udziałem wszystkich krajów świata. To właśnie Porozumienie paryskie po raz pierwszy prawnie zobowiązało wszystkie państwa do przygotowywania i przedstawiania własnych planów działań klimatycznych. Wcześniej taki obowiązek spoczywał jedynie na wąskiej grupie państw zdefiniowanych w 1992 roku jako rozwinięte - bez Chin, Indii, krajów Zatoki Perskiej, Brazylii i wielu innych. Od 2015 roku mamy więc prawnomiędzynarodowe ramy współpracy, które po raz pierwszy obejmują cały świat. To wielka wartość.

Mamy, czy mieliśmy? USA, największy historyczny emitent gazów cieplarnianych, wychodzą z porozumienia. 

Po ostatnim szczycie klimatycznym COP30 w Brazylii wyraźnie widać, jak szkodliwa jest ta decyzja. Zabrakło tam silnego, proklimatycznego głosu Stanów Zjednoczonych. Chiny, choć czerpią ogromne korzyści z rozwoju czystych technologii, nie chcą występować na takim forum w roli lidera globalnej polityki klimatycznej. To jest akurat gra, która wychodzi poza ramy Konwencji Klimatycznej. Rosja, Indie oraz część państw eksportujących paliwa kopalne blokują ambitniejsze działania. W efekcie Europa znalazła się w izolacji. Czas na refleksje, co dalej, ale nie czy dalej. 

To częsty argument przeciwko polityce klimatycznej - że Europa robi to sama.

Europa ma najbardziej zaawansowaną politykę klimatyczną na świecie, ambitne cele redukcyjne i od lat próbuje zachęcać inne państwa, by poszły jej śladem. Przez długi czas UE działała w przekonaniu, że jeśli sama zrobi dużo, to reszta naturalnie podąży za jej przykładem.  Na szczycie w Brazylii boleśnie zderzyliśmy się z rzeczywistością. Europejscy ministrowie byli otwarcie strofowani przez Indie i kraje arabskie, jak „mają czelność" oczekiwać od innych odchodzenia od paliw kopalnych. To była konferencja pełna napięcia i negatywnych emocji.

Czyli rzeczywiście w tej transformacji jesteśmy sami?

To były negocjacje, a rzeczywistość jest znacznie bardziej złożona. Przestawianie się na odnawialne źródła energii i samochody elektryczne zachodzi globalnie - bo ma silne uzasadnienie gospodarcze i nie tylko. To proces, którego nie da się zatrzymać.

I nie jest tak, że niskoemisyjna transformacja interesuje wyłącznie Europę. Wiele państw doskonale rozumie, że ograniczenie zmian klimatu leży w ich żywotnym interesie, bo już dziś doświadczają dotkliwych skutków ocieplenia. Każde z nich osobno ma jednak ograniczoną siłę przebicia. Dlatego budują koalicje - jak kraje wyspiarskie, wiele państw afrykańskich, latynoamerykańskich czy azjatyckich.

Z drugiej strony istnieje silny opór części państw, zwłaszcza eksporterów paliw kopalnych, takich jak Rosja czy kraje Zatoki Perskiej. Ale właśnie ten często ostry sprzeciw pokazuje, że Porozumienie paryskie działa: tworzy presję, a jego ramy mają znaczenie i warto je utrzymać. Unia Europejska nie powinna się od tych ram odwracać, lecz wypracować nową strategię, budować nowe sojusze i odnaleźć swój mocny głos w dzisiejszych trudniejszych warunkach.

Jednak emisje dalej rosną. Czy dziś, po 10 latach, Porozumienie Paryskie spełnia pokładane w nim wtedy nadzieje?

Porozumienie zostało zaprojektowane jako swoisty wehikuł. Umożliwia poruszanie się w kierunku zatrzymania wzrostu temperatury i redukcji emisji, ale to kierowcy decydują o obranej trasie i prędkości. W 2015 roku wszyscy za kierownicą byli podekscytowani, pełni nadziei i odwagi, a przed nimi rysowała się droga pełna możliwości.

Dziś część kierowców prowadzi ostrożniej, a jeden z głównych prowadzących - bo Porozumienie paryskie w dużej mierze było efektem współpracy USA i Chin - postanowił wysiąść w trakcie jazdy. Spowolnienie transformacji w Stanach Zjednoczonych bez wątpienia odbije się na globalnych emisjach CO2. Co do nadziei -  kiedy negocjowaliśmy to Porozumienie, wydawało nam się, że jesteśmy na najlepszej drodze do rozwiązania problemu.

Dziś dostrzegamy znacznie więcej wyzwań, ale uważam, że Porozumienie "dowiozło" nas do miejsca, do którego - na obecnym etapie - mogło. Prognozy wzrostu temperatury w tym stuleciu są dziś o ponad jeden stopień Celsjusza niższe niż w 2015 roku, co ma ogromne znaczenie.

Transformacja w energetyce idzie do przodu, ale jaka w tym rzeczywiście zasługa paktu klimatycznego?

Przede wszystkim Porozumienie uruchomiło globalne trendy gospodarcze oraz działania regulacyjne na poziomie państw i rynków, które realnie zmieniają rzeczywistość. Dobrym przykładem jest unijna polityka klimatyczna. Chiny również postawiły na tę transformację - nie z altruizmu, lecz z powodów ekonomicznych - i w ciągu zaledwie dekady tak bardzo wysunęły się na prowadzenie w niektórych obszarach, że wiele państw nie jest w stanie ich dogonić.

Każde państwo ma obowiązek przedstawiać co pięć lat swoje plany klimatyczne. To właśnie na podstawie tych dokumentów - w tym szacunków przyszłych emisji - obliczamy, że prognozy ocieplenia są dziś niższe niż przed laty. Jednocześnie widzimy, że to, co kraje deklarują łącznie w swoich planach, wciąż jest niewystarczające.

Bo porozumienie mówi o zatrzymaniu ocieplenia między 1,5 a 2 stopniami Celsjusza, a obecnie idziemy na 2,7 stopnia. 

Już wcześniej, w ramach ONZ-owskiej konwencji klimatycznej, świat zgodził się, że trzeba "ustabilizować koncentrację gazów cieplarnianych w atmosferze na poziomie, który zapobiegłby niebezpiecznej antropogenicznej ingerencji w system klimatyczny". Nauka, a potem Porozumienie paryskie doprecyzowało ten cel: zakłada on zatrzymanie wzrostu temperatury "znacznie poniżej 2°C" oraz "podejmowanie wysiłków" na rzecz ograniczenia go do 1,5°C.

Tego niższego progu domagały się kraje najbardziej narażone na skutki ocieplenia. Z niepokojem przyznaję, że najprawdopodobniej poziom 1,5°C zostanie przekroczony. Ale nawet jeśli tak się stanie, nie oznacza to, że powinniśmy się poddać - choć oczywiście nie będzie to powód do optymizmu. 

A co przynoszą nam kolejne szczyty klimatyczne jak ten w Brazylii?

To przede wszystkim okazja do bliższej obserwacji globalnych nastrojów. Widzimy, jak poszczególne państwa podchodzą do polityki klimatycznej, jakie mają priorytety i możliwości prowadzenia transformacji. Pojawiają się tam również mniejsze, tematyczne inicjatywy tworzone czasem przez kilka, kilkadziesiąt państw, a nawet przez regiony czy miasta. To moment, presji i skupienia uwagi mediów i społeczeństwa obywatelskiego na tym temacie.

Dziś same szczyty nie mają już takiego znaczenia jak przez ostatnie 15 lat, bo najważniejsza faza negocjacyjna dobiegła końca. To, co miało zostać wynegocjowane - Porozumienie paryskie i powiązane z nim dokumenty - już powstało. Teraz czas na ich realizację, a kluczowe jest nie to, na co zgodzą się negocjatorzy, lecz to, co faktycznie zrobią państwa, samorządy i sektor prywatny. Może to oznaczać, że sama formuła szczytów powinna się zmienić i nie koncentrować na corocznym, dwutygodniowym maratonie kończącym się lepszą lub gorszą decyzją polityczną i zszarganymi nerwami.

Porozumienie paryskie utrzyma się?

W ciągu ostatnich 20 lat polityka klimatyczna przeszła ogromną zmianę: z wąskiego, niemal niszowego obszaru stała się kluczowym elementem polityki zagranicznej, handlowej, gospodarczej czy rozwojowej. Narzędzia do realizacji celów klimatycznych są dziś obecne w każdej z tych dziedzin. Debata o klimacie stała się debatą o wszystkim.

Wracając do naszej metafory: nawet jeśli droga okazała się bardziej kręta, a niektórzy kierowcy nie mają już zapału, by jechać dalej - a tym bardziej przyspieszać - ten wehikuł powinniśmy zachować, nawet na niskim biegu. Z pewnością jeszcze nam się przyda, a na arenie międzynarodowej przyjdzie dla niego lepszy moment. Bez niego nie ma ram zobowiązujących wszystkich do działania, a to jest absolutnie kluczowy element. Jednocześnie pilnie potrzebujemy innych, równoległych motorów działań, które będą realnie przesuwać nas naprzód w kierunku rozwiązania problemu zmiany klimatu.

*Katarzyna Snyder- Ekspertka Instytutu Zielonej Gospodarki z wieloletnim doświadczeniem w globalnych negocjacjach międzynarodowych. Szefowa polskiej delegacji na szczytach klimatycznych w latach 2011-2015, na szczycie COP30 doradczyni społeczna wiceministra klimatu Krzysztofa Bolesty.

Przeczytaj źródło