Patryk Strzałkowski: Co nam dało Porozumienie paryskie?
Katarzyna Snyder: Bardzo wiele. Dziś trochę umyka nam, jak ogromnym było osiągnięciem i jak ważne pozostaje dla globalnej współpracy klimatycznej. To przede wszystkim sukces państw, którym zależy na globalnym ograniczaniu emisji. Globalnym, czyli z udziałem wszystkich krajów świata. To właśnie Porozumienie paryskie po raz pierwszy prawnie zobowiązało wszystkie państwa do przygotowywania i przedstawiania własnych planów działań klimatycznych. Wcześniej taki obowiązek spoczywał jedynie na wąskiej grupie państw zdefiniowanych w 1992 roku jako rozwinięte - bez Chin, Indii, krajów Zatoki Perskiej, Brazylii i wielu innych. Od 2015 roku mamy więc prawnomiędzynarodowe ramy współpracy, które po raz pierwszy obejmują cały świat. To wielka wartość.
Mamy, czy mieliśmy? USA, największy historyczny emitent gazów cieplarnianych, wychodzą z porozumienia.
Po ostatnim szczycie klimatycznym COP30 w Brazylii wyraźnie widać, jak szkodliwa jest ta decyzja. Zabrakło tam silnego, proklimatycznego głosu Stanów Zjednoczonych. Chiny, choć czerpią ogromne korzyści z rozwoju czystych technologii, nie chcą występować na takim forum w roli lidera globalnej polityki klimatycznej. To jest akurat gra, która wychodzi poza ramy Konwencji Klimatycznej. Rosja, Indie oraz część państw eksportujących paliwa kopalne blokują ambitniejsze działania. W efekcie Europa znalazła się w izolacji. Czas na refleksje, co dalej, ale nie czy dalej.
To częsty argument przeciwko polityce klimatycznej - że Europa robi to sama.
Europa ma najbardziej zaawansowaną politykę klimatyczną na świecie, ambitne cele redukcyjne i od lat próbuje zachęcać inne państwa, by poszły jej śladem. Przez długi czas UE działała w przekonaniu, że jeśli sama zrobi dużo, to reszta naturalnie podąży za jej przykładem. Na szczycie w Brazylii boleśnie zderzyliśmy się z rzeczywistością. Europejscy ministrowie byli otwarcie strofowani przez Indie i kraje arabskie, jak „mają czelność" oczekiwać od innych odchodzenia od paliw kopalnych. To była konferencja pełna napięcia i negatywnych emocji.
Czyli rzeczywiście w tej transformacji jesteśmy sami?
To były negocjacje, a rzeczywistość jest znacznie bardziej złożona. Przestawianie się na odnawialne źródła energii i samochody elektryczne zachodzi globalnie - bo ma silne uzasadnienie gospodarcze i nie tylko. To proces, którego nie da się zatrzymać.
I nie jest tak, że niskoemisyjna transformacja interesuje wyłącznie Europę. Wiele państw doskonale rozumie, że ograniczenie zmian klimatu leży w ich żywotnym interesie, bo już dziś doświadczają dotkliwych skutków ocieplenia. Każde z nich osobno ma jednak ograniczoną siłę przebicia. Dlatego budują koalicje - jak kraje wyspiarskie, wiele państw afrykańskich, latynoamerykańskich czy azjatyckich.Z drugiej strony istnieje silny opór części państw, zwłaszcza eksporterów paliw kopalnych, takich jak Rosja czy kraje Zatoki Perskiej. Ale właśnie ten często ostry sprzeciw pokazuje, że Porozumienie paryskie działa: tworzy presję, a jego ramy mają znaczenie i warto je utrzymać. Unia Europejska nie powinna się od tych ram odwracać, lecz wypracować nową strategię, budować nowe sojusze i odnaleźć swój mocny głos w dzisiejszych trudniejszych warunkach.
Jednak emisje dalej rosną. Czy dziś, po 10 latach, Porozumienie Paryskie spełnia pokładane w nim wtedy nadzieje?
Porozumienie zostało zaprojektowane jako swoisty wehikuł. Umożliwia poruszanie się w kierunku zatrzymania wzrostu temperatury i redukcji emisji, ale to kierowcy decydują o obranej trasie i prędkości. W 2015 roku wszyscy za kierownicą byli podekscytowani, pełni nadziei i odwagi, a przed nimi rysowała się droga pełna możliwości.
Dziś część kierowców prowadzi ostrożniej, a jeden z głównych prowadzących - bo Porozumienie paryskie w dużej mierze było efektem współpracy USA i Chin - postanowił wysiąść w trakcie jazdy. Spowolnienie transformacji w Stanach Zjednoczonych bez wątpienia odbije się na globalnych emisjach CO2. Co do nadziei - kiedy negocjowaliśmy to Porozumienie, wydawało nam się, że jesteśmy na najlepszej drodze do rozwiązania problemu.Dziś dostrzegamy znacznie więcej wyzwań, ale uważam, że Porozumienie "dowiozło" nas do miejsca, do którego - na obecnym etapie - mogło. Prognozy wzrostu temperatury w tym stuleciu są dziś o ponad jeden stopień Celsjusza niższe niż w 2015 roku, co ma ogromne znaczenie.
Transformacja w energetyce idzie do przodu, ale jaka w tym rzeczywiście zasługa paktu klimatycznego?
Przede wszystkim Porozumienie uruchomiło globalne trendy gospodarcze oraz działania regulacyjne na poziomie państw i rynków, które realnie zmieniają rzeczywistość. Dobrym przykładem jest unijna polityka klimatyczna. Chiny również postawiły na tę transformację - nie z altruizmu, lecz z powodów ekonomicznych - i w ciągu zaledwie dekady tak bardzo wysunęły się na prowadzenie w niektórych obszarach, że wiele państw nie jest w stanie ich dogonić.
Każde państwo ma obowiązek przedstawiać co pięć lat swoje plany klimatyczne. To właśnie na podstawie tych dokumentów - w tym szacunków przyszłych emisji - obliczamy, że prognozy ocieplenia są dziś niższe niż przed laty. Jednocześnie widzimy, że to, co kraje deklarują łącznie w swoich planach, wciąż jest niewystarczające.
Bo porozumienie mówi o zatrzymaniu ocieplenia między 1,5 a 2 stopniami Celsjusza, a obecnie idziemy na 2,7 stopnia.
Już wcześniej, w ramach ONZ-owskiej konwencji klimatycznej, świat zgodził się, że trzeba "ustabilizować koncentrację gazów cieplarnianych w atmosferze na poziomie, który zapobiegłby niebezpiecznej antropogenicznej ingerencji w system klimatyczny". Nauka, a potem Porozumienie paryskie doprecyzowało ten cel: zakłada on zatrzymanie wzrostu temperatury "znacznie poniżej 2°C" oraz "podejmowanie wysiłków" na rzecz ograniczenia go do 1,5°C.
Tego niższego progu domagały się kraje najbardziej narażone na skutki ocieplenia. Z niepokojem przyznaję, że najprawdopodobniej poziom 1,5°C zostanie przekroczony. Ale nawet jeśli tak się stanie, nie oznacza to, że powinniśmy się poddać - choć oczywiście nie będzie to powód do optymizmu.
A co przynoszą nam kolejne szczyty klimatyczne jak ten w Brazylii?
To przede wszystkim okazja do bliższej obserwacji globalnych nastrojów. Widzimy, jak poszczególne państwa podchodzą do polityki klimatycznej, jakie mają priorytety i możliwości prowadzenia transformacji. Pojawiają się tam również mniejsze, tematyczne inicjatywy tworzone czasem przez kilka, kilkadziesiąt państw, a nawet przez regiony czy miasta. To moment, presji i skupienia uwagi mediów i społeczeństwa obywatelskiego na tym temacie.
Dziś same szczyty nie mają już takiego znaczenia jak przez ostatnie 15 lat, bo najważniejsza faza negocjacyjna dobiegła końca. To, co miało zostać wynegocjowane - Porozumienie paryskie i powiązane z nim dokumenty - już powstało. Teraz czas na ich realizację, a kluczowe jest nie to, na co zgodzą się negocjatorzy, lecz to, co faktycznie zrobią państwa, samorządy i sektor prywatny. Może to oznaczać, że sama formuła szczytów powinna się zmienić i nie koncentrować na corocznym, dwutygodniowym maratonie kończącym się lepszą lub gorszą decyzją polityczną i zszarganymi nerwami.Porozumienie paryskie utrzyma się?
W ciągu ostatnich 20 lat polityka klimatyczna przeszła ogromną zmianę: z wąskiego, niemal niszowego obszaru stała się kluczowym elementem polityki zagranicznej, handlowej, gospodarczej czy rozwojowej. Narzędzia do realizacji celów klimatycznych są dziś obecne w każdej z tych dziedzin. Debata o klimacie stała się debatą o wszystkim.
Wracając do naszej metafory: nawet jeśli droga okazała się bardziej kręta, a niektórzy kierowcy nie mają już zapału, by jechać dalej - a tym bardziej przyspieszać - ten wehikuł powinniśmy zachować, nawet na niskim biegu. Z pewnością jeszcze nam się przyda, a na arenie międzynarodowej przyjdzie dla niego lepszy moment. Bez niego nie ma ram zobowiązujących wszystkich do działania, a to jest absolutnie kluczowy element. Jednocześnie pilnie potrzebujemy innych, równoległych motorów działań, które będą realnie przesuwać nas naprzód w kierunku rozwiązania problemu zmiany klimatu.
*Katarzyna Snyder- Ekspertka Instytutu Zielonej Gospodarki z wieloletnim doświadczeniem w globalnych negocjacjach międzynarodowych. Szefowa polskiej delegacji na szczytach klimatycznych w latach 2011-2015, na szczycie COP30 doradczyni społeczna wiceministra klimatu Krzysztofa Bolesty.





English (US) ·
Polish (PL) ·