Poruszyła mnie historia kobiety, która opowiada w twojej książce, że jej ojciec, ksiądz, kazał mówić sobie per wujku. Oczywiście, był ojcem nieobecnym. Zadośćuczynienia wciąż z jego strony nie ma.
Artur Nowak: Opisuję też losy 15-letniej dziewczyny, którą zgwałcił ksiądz na plebanii. Co zrobili jej rodzice? To, czego wymagało dobro kościoła. Wysłali nastolatkę do klasztoru, żeby urodziła w tajemnicy. Potem przymusili ją do oddania noworodka. Kościoła kompletnie nie interesowało, co się ze zgwałconą dziewczyną oraz jej dzieckiem dzieje, podobnie jak to, że ona do tej pory – a ma już 50 lat – jest roztrzaskana psychicznie. Nikt nie wziął za tę tragedię odpowiedzialności.
Kolejna bohaterka mojej książki była w dorosłym wieku wykorzystywana seksualnie przez księdza. Wyspowiadała się z tej traumy kolejnemu duchownemu, który zaczął się nią "opiekować". Potem zabrał ją w podróż do USA. Pierwsze, co zrobił, gdy wylądowali, to … zabrał jej paszport. Bez znajomości języka, bliskich, uzależniona od księdza kobieta długo była jego seksualną niewolnicą. Sprawca do dziś jest szanowanym księdzem.