"Zobaczyć wystraszone miny profesorów? Dla ludzi to bezcenne" [Wywiady Sroczyńskiego]

5 dni temu 10
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Grzegorz Sroczyński: Dlaczego milion ludzi w dniu wyborów wolało śledzić twój twitterowy „bazarek", niż czekać na wyniki w głównych mediach?

Dominik Drzazga: Bazarek zacząłem prowadzić w 2015 roku, podawaliśmy wtedy „ceny bigosu" i „ceny budyniu", czyli wyniki exit pool Komorowskiego i Dudy. W kolejnych wyborach parlamentarnych były m.in. „POmidory", „PiStacje" i „KONFitury", teraz podawaliśmy ceny „wrotek", „prince polo", „hulajnóg", „chusteczek", „gaśnic", „tuńczyka". Ludzie z wyborów na wybory przekonują się, że dane bazarkowe są prawdziwe. W drugiej turze miałem 55 mln wyświetleń.

Ale dlaczego?

Bo jest cisza wyborcza, a na bazarku już około godz. 17-18 masz wiarygodne informacje, co się dzieje. Podaję niejawne dane z exit pool, one się wciąż zmieniają, ale jak ktoś mądry, to umie je zinterpretować. Ludzie są zadowoleni, że o 20.45 wiedzą, jakie wyniki pokaże telewizja o 21.

Skąd bierzesz dane?

Mam do nich nieformalny dostęp. Studiowałem nauki polityczne, więc znam sporo ludzi, którzy pracują w firmach sondażowych. A reszta to moje własne analizy frekwencji w poszczególnych regionach. Z frekwencji można wyczytać niemal wszystko.

Czy fakt, że ludzie bardziej ufają analizom burmistrza trzytysięcznego Złoczewa, niż analizom dużych mediów i znanych komentatorów, coś mówi?

To wynika z narastającej emocji, którą można streścić tak: „Nie będą nam warszawscy redaktorzy mówić, na kogo głosować, sam sobie posłucham opinii tego czy tamtego, raz kogoś na twitterze, raz na youtubie, raz na tik-toku". W mojej miejscowości 73 procent głosów poszło na Karola Nawrockiego. Ci ludzie nie chcą już połajanek. „Znowu nam elity mówią, co mamy robić i co oglądać". W TVP czy TVN masz głosować na Trzaskowskiego, bo inaczej jesteś taki i owaki. Jak z kolei włączysz Republikę, to masz głosować na Nawrockiego, bo inaczej jesteś Niemcem i kimś tam jeszcze. Zwłaszcza na młodych ludzi to już kompletnie nie działa, nie chcą być tak traktowani.

O której wiedziałeś, że Trzaskowski przegrał?

Około 17. Analizowałem dane o frekwencji z różnych regionów Polski i porównywałem je do takich samych danych z drugiej tury wyborów w 2020 roku Duda-Trzaskowski. Wszystko było identyczne. Rozkład miasto-wieś, wschód-zachód, małe miasta-duże miasta. Nie było żadnych większych różnic. Po 18-tej w wynikach exit pool zaczął co prawda minimalnie prowadzić Trzaskowski, ale widziałem też skalę odmów. Gigantyczną. Te odmowy dość jasno pokazywały, że Trzaskowski nie wygra.

Jak to możliwe, że ty to wszystko wiedziałeś, a w sztabie Trzaskowskiego o 21 ogłosili zwycięstwo? „Zwyciężyliśmy! Proponuję teraz na cześć pierwszej damy: Go-sia, Go-sia!" - krzyczał Trzaskowski. Co to w ogóle było? Pomyłka? Głupota? Oszołomienie?

Oni nie wyszli ze swojej bańki informacyjnej. Trzaskowski powinien powiedzieć: „Spokojnie, poczekajmy". Wyszło komicznie.

Ale z czego wynika, że oni tak głupio się zachowali? Jaki mental za tym stoi?

Uważali, że wiedzą najlepiej. I że to zwycięstwo im się należy. Miałem kontakty z ludźmi z PO i oni byli przekonani, że tych wyborów nie można przegrać. No bo jak można przegrać z gościem, który zażywa na wizji snusa i posądzany jest o dowożenie prostytutek gościom hotelowym? Trzaskowskiego uważali za kandydata idealnego. Do sztabu przynoszono różne badania, które to podważały, oni je chowali do szuflady. Tak się nie da wyborów wygrać.

Kiedy o 21 zaczęli skakać, nie dowierzałem temu, co widzę. Doświadczeni politycy, którzy mieli niejedne wybory za sobą, tańczyli na własnym pogrzebie. Ogłaszanie swojej żony pierwszą damą przy tak niepewnych wynikach? Kosmos. Oni fruwali. Donald Tusk to wszystko wiedział, dlatego uciekł do domu.

Co się zmienia w polskiej polityce? Skąd wiatry wieją?

PiS wybrało Nawrockiego, bo mieli to świetnie przebadane. Ktoś może zapytać: „No ale jak to? Prostytutki? Nie wiedzieli, że on takie sprawy ma za uszami?". A oni właśnie potrzebowali osoby, która przede wszystkim nie będzie kimś z establishmentu, ze środowiska, które zwykli Polacy uważają za elitę. Stąd Nawrocki z blokowiska z całą swoją krętą historią kontra idealny Trzaskowski z warszawskiej elity. Nawrocki wygrywał każdą debatę, nawet jak był mega sztywny. Bo w każdej debacie mówił: „Panie wiceprzewodniczący PO", „Panie zastępco Tuska". Dlaczego? Oni wiedzieli z badań - zresztą każdy głupi to wie - że większość ludzi nie lubi Tuska i nie ma do niego zaufania. Rafał Trzaskowski w czasie kampanii ani razu się od Tuska nie odciął. Nawet nie podjął próby zdystansowania się do rządu i do PO.

Za przegraną Trzaskowskiego odpowiadają też liberalne media. Nie chodzi o wyciąganie brudów, bo dziennikarze są przecież od takich śledztw, ale chodzi o intensywność, nadmiar, tę całą przesadę. W pewnym momencie już niemal wszystko było o złym Nawrockim i w ten sposób media grały na rzecz PiS-u. Oto zwykły człowiek, grzeszny, z jakąś trudną przeszłością, na którego establishment się uwziął. Ataki go tylko uwiarygadniały. Wiesz jak u nas ludzie reagowali na wałkowanie w nieskończoność sprawy kawalerki? Komentarz pewnej pani: „Co oni się uwzięli na biednego Karola? Z trójką dzieci mieszka na 60 metrach, a Trzaskowski na Ursynowie ma 130 metrów, trzy mieszkania i daczę. Nawrocki adoptował dziecko, niczego się nie dorobił, to czego oni mu zazdroszczą?". To pokazuje, jak działał ten przekaz w małych miejscowościach.

Ale dlaczego tak działał? To efekt pisowskiej narracji, czy realiów życia?

Realiów życia. Dla wyborców ze wsi i z małych miast Nawrocki był bliżej ich codzienności. Musisz pamiętać, że tu u nas ciągle trwa walka o poprawienie jakości życia na poziomie podstawowym. Nic nie jest ci wręczone i dane. Ludzie w takich miastach jak Złoczew uważają, że ich walka o awans nie jest doceniana, staramy się, rozwijamy, małe kroczki, a tamci tego nawet nie widzą. Każdy atak wzmacniał pozycję Nawrockiego i mobilizował elektorat. Mamy w Złoczewie targowisko miejskie, centrum życia. Tam słyszałem jedno wielkie zdenerwowanie: „Chcą tego człowieka zniszczyć, wyciągają brudy!".

I nic z tych historii ludzi nie ruszało?

Tutaj u nas? Bardziej ich zdenerwowała Kinga Gajewska z ziemniakami w DPS. To się poniosło. Albo Komorowski, który po wielkopańsku chwalił się, że ze strzelby potrafi zrobić „dublet do kaczorów".

PiS to wszystko widział w badaniach. Miałem ze sztabu Nawrockiego głos: "Tylko czekamy na kolejne ataki". Od pewnego momentu wiedzieli, że to im może tylko pomagać. Ustawki? No i bardzo dobrze, że walczył, będzie twardy. Tatuaże? Większość młodych ludzi ma tatuaże. Przez ostatni tydzień przed głosowaniem nie widziałem niczego pozytywnego w kampanii Trzaskowskiego, a nie da się wygrać wyborów wyłącznie uderzając w przeciwnika.

Co najbardziej irytuje mieszkańców Złoczewa w tak zwanej warszawce, czy szerzej w polskich elitach?

„My wiemy lepiej". „Jesteśmy najlepsi". „Osiągnęliśmy naszą wysoką pozycję, bo byliśmy od was lepsi" - wszelkie komunikaty o takiej wymowie. „Mieszkamy w Warszawie i widzimy, jak ona się pięknie rozwija, a u was poza nową kanalizacją to nic się nie zmieniło, taki sam ciemnogród". „Wy z wioski nic nie wiecie, jak możecie nam wybierać prezydenta?!". To ostatnie pobrzmiewało w wypowiedzi Marcina Gortata, która się poniosła wśród młodych i ich nieźle wkurzyła.

Zarządzam gminą, w której - jak mówiłem - PiS ma około 70 procent. Konserwatywne społeczeństwo. Dla nich młody burmistrz - jak mnie pierwszy raz wybierali miałem 27 lat - to też było wyzwanie. Nauczyłem się, jakie moi ludzie mają potrzeby i jakie wartości. Bardzo dużo emocji krąży wokół poczucia godności. Oni doceniają, jak przyjedzie do nich jakiś poseł, a politycy PO właściwie się nie pokazują, skupiają się na Warszawie albo Łodzi. Mamy dożynki, jest impreza, nikt nie przyjedzie porozmawiać.

No bo jeśli macie 70 procent wyborców PiS, to po co platformersi mają przyjeżdżać? Jajkiem oberwać?

Okej. Tyle że główny spór nie toczy się teraz między lewicą a prawicą, ani nawet między Platformą a PiS-em, tylko między dołem a górą. Znam tu u nas ludzi, którzy mają poglądy lewicowe, a i tak głosują na Nawrockiego, bo on jest bardziej nasz, niż Trzaskowski z warszawskiej elity.

Za rządów PiS-u - a jestem burmistrzem od 2018 roku - pieniądze do małych miasteczek szły szerokim strumieniem. Dostaliśmy 10 mln zł na budowę przedszkola i żłobka w Złoczewie. Taką rzecz widać, ważny krok w rozwoju gminy, a nawet skok. Co teraz słyszę? „Panie burmistrzu, Łódź dostała 11 mln z funduszu na drogi, a my mieszkamy przy drodze powiatowej, w której są dziury, nie ma chodników, i nie dostaliśmy pieniędzy. To jak to jest?". Nie wiem, co odpowiadać. W dodatku te 11 mln zł dla Łodzi to jest nic, te pieniądze tam wsiąkną, nikt ich nie zauważy, a dla mnie to 40 procent budżetu. Jak zaczynałem pierwszą kadencję to na wydatki inwestycyjne w całej gminie miałem pół miliona rocznie. Więc jak dostałem od rządu 10 mln, wow! I ludzie to widzieli.

Czyli PiS dawał, a PO nie daje?

Platforma inwestuje bardziej w duże miasta. Teraz na przykład ludzie tu u nas słyszą, że dwa miliardy ma kosztować tunel średnicowy pod Łodzią Fabryczną, a u nich PKS nawet nie dochodzi. Nic dziwnego, że się buntują przeciwko Warszawie i Łodzi. Poza tym politycy PiS są wszędzie. W remizie pali się światło, to pisowiec zatrzyma auto, wejdzie zagadać. Kontakt bezpośredni. Świetnie mają to opanowane, jeśli chodzi o małe miejscowości.

Czy ostatnie medialne występy kilku profesorów - prof. Markowski opowiadający głupstwa o „klasach transferowych", prof. Hartmann wygrażający ciemnocie, która głosuje na Nawrockiego, prof. Bilewicz plotący o stodole w Jedwabnem - docierają na dół? Czy ludzie w Złoczewie takie rzeczy rejestrują?

Dociera to na dół. Tak samo dotarło to, co mówił Gortat. Albo wywiad z prof. Środą, który oglądałem ostatnio. Jezu! Ależ to są odleciane rzeczy, polska profesura totalnie nie rozumie własnego społeczeństwa i jeszcze się z tym publicznie obnosi. Politycy prawicy biorą najsmaczniejsze fragmenty, wklejają w mediach społecznościowych - patrzcie, jak wami pogardzają - to się niesie. Zacytuję znajomego z okolicy: „Idziemy głosować na Nawrockiego, bo chcemy zobaczyć miny tych profesorów wystraszonych". Ich to kręci, chcą się odegrać. „Oni nas atakują z telewizorów każdego dnia, plują na nas, a my mamy udawać, że deszcz pada?". I jedyną metodą jest kartka papieru w dniu głosowania, żeby utrzeć im nosa.

Co zrobić, żeby tych wzajemnych toksyn było mniej?

Niech opowiadają dowolne kocopały, ale nie powinni być zapraszani w roli ekspertów i autorytetów. No bo jakie „klasy transferowe"? To kompletna bzdura, z żadnych danych nie wyłania się taki obraz. Klasy niższe, żeby utrzymać się na powierzchni, muszą zasuwać jak małe motorki, a Markowski opowiada, że jest jakaś „Polska pracująca", pełna sukcesów, co głosuje na Trzaskowskiego i leniwa część utrzymywana na koszt podatnika, która głosuje na Nawrockiego. Czysta pogarda. Naprawdę podziwiam TVP i inne media, że tych ludzi ciągle zapraszają. Oni używają argumentów wcale nie lepszych od Grzegorza Brauna. Identyczna pogarda, tylko inaczej skierowana.

Dlaczego rząd ma tak fatalne notowania?

No, rząd uważa, że jest dobrze, wystarczy rzecznika powołać, najlepiej trzech, czterech, po jednym dla każdego koalicjanta.

Ty co uważasz?

Jarosław Kaczyński w 2015 roku zrozumiał, że nie może stać na czele swojego rządu, bo po prostu będzie obciążeniem i rząd straci zaufanie wyborców. Postawił na Szydło, postawił na Morawieckiego, zawsze rządził z tylnego siedzenia. Donald Tusk jeszcze tego nie zrozumiał. Jeśli nie zrozumie, nie wróżę mu dobrze. A druga rzecz to sto obietnic, tych głównych nie dowieźli. Tego nie da się upiększyć żadną polityka informacyjną ani nasileniem propagandy w TVP.

To co powinni zrobić?

Dostrzec, jak ważna jest Polska małych i średnich miast. Mogę ci opowiedzieć, jakie są nastroje tu u nas w mikrofirmach. Kiedy miliony złotych trafiały do małych gmin, to wiesz kto miał pracę? Lokalni przedsiębiorcy, bo wygrywali przetargi. Pan Zenek z trzema koparkami. Teraz z nimi rozmawiam: „Nie mamy co robić". Bo jeśli 100 mln trafi do Łodzi, to tam wygra duże konsorcjum, niekoniecznie polskie. I zaczynamy to odczuwać tu na dole. Jeżeli do funduszu dróg mogę złożyć wniosek tylko na milion złotych, to jaką drogę mam za to wybudować?

Możesz wnioskować tylko o milion? Dlaczego?

Jak PiS dzielił pieniądze, to wolał dać mniejszą liczbę tych dotacji, ale za to na poziomie 80 procent dofinansowania. Dzisiaj Platforma woli dać wszystkim, ale tylko na poziomie 50 procent dofinansowania.

No i?

No, wiadomo, jaki jest efekt. Samorządowcy z biednych miasteczek, gdzie dołożenie 500 tysięcy złotych nie jest możliwe, będą rezygnować. Muszę się wytłumaczyć mieszkańcowi, który przychodzi z taką oto pretensją: „A bo w telewizji mówili, że jest tyle miliardów na drogi, dlaczego u nas nie budujemy?". Ano dlatego, że złożyłem wniosek na 990 tysięcy, może dostanę 450 tysięcy, a jak dostanę, to muszę znaleźć prawie 500 tysięcy.

Ale o co tu chodzi? O to, że PO cały czas myśli w kategoriach rozwoju polaryzacyjno-dyfuzyjnego, czyli że lepiej wspierać duże ośrodki, które potem pociągną za sobą taki Złoczew, czy to raczej działa na prostej zasadzie, że PiS dawał swojemu elektoratowi w małych miastach, a PO daje swojemu w dużych miastach?

To drugie. Trzeba dawać dużym miastom, bo te duże miasta na nas głosują. Tylko oni nie widzą, że wyborczo wycisnęli z tych dużych miast już maksa. Więcej nie będzie.

Myślę, że każdy samorządowiec - mówię teraz o wiejskim samorządowcu, wujcie, burmistrzu małego miasta - dobrze wspomina PiS. Pieniądze z Polskich Inwestycji Strategicznych były ogromne. I jeszcze prostota składania wniosku. W aplikacji internetowej trzeba było napisać, na co potrzebujemy pieniędzy - myśmy napisali, że na przedszkole - trzeba było zrobić założenia, ale nie trzeba było zamawiać żadnych projektów. Projekt zrobiłem dopiero, jak dostałem pieniądze. Dzisiaj najpierw muszę zrobić projekt, wydać na dokumentację dziesiątki tysięcy, dopiero mogę składać wniosek. I wcale nie wiem, czy te pieniądze dostanę.

Czyli?

No już to mówiłem: takie zasady powodują, że burmistrz mniejszego miasta sobie odpuści. Rozmawiam z wójtami i burmistrzami, mówią, że rezygnują z inwestycji rozwojowych, odpuszczamy, no bo co? Zrobić projekt i dokumentację za - powiedzmy - 150 tysięcy i nie dostać potem na to pieniędzy? Mieszkańcy by nas wywieźli na taczkach, bo my tu każdą złotówkę musimy oglądać.

A coś ten rząd zrobił dla was dobrze?

Owszem. Ostatnia ustawa samorządowa, którą przeprowadziła Platforma była dobra i potrzebna. Zwiększyły się nasze stałe dochody z podatków. Założenie rządu było sensowne: my wam nie będziemy rozdawać czeków, tylko dostaniecie z podatków taką część pieniędzy, że wam starczy na realizację zadań. Tyle że PO zapomniała, jak wzrosły koszty bieżące, prąd, ogrzewanie, musimy utrzymać oświatę. Oświata to dla nas tragedia. Wzrostem pensji nauczyciela obarczono samorządy, więc w tej chwili brakuje mi dwa miliony złotych na szkoły. I nikt się tym nie przejmuje, nikt nie zapyta: „A jak sobie radzicie?". Spotkałem się ostatnio z wójtami i burmistrzami z naszego regionu, każdy ma podobny problem. Czy to nie dociera do góry?

Niektóre pytania czy pomysły, które płyną z góry, są totalnie odklejone, jakby nie wiedzieli, co się tu na dole dzieje. Nawet kiedyś się śmiałem, że każdy minister powinien mieć przy sobie sołtysa albo wójta, który będzie mu opowiadał, co słychać w mniejszych ośrodkach. Wielkie oczy robią. „Naprawdę, ty masz takie problemy? Przecież w samorządach jest nadwyżka budżetowa. Brakuje wam? Serio?".

Czy rząd może coś zrobić, żeby się uratować przez te dwa lata?

Dwa lata w polityce to bardzo dużo czasu, więc uważam, że owszem, może sporo zrobić. Bardzo ważne: dowiezienie obietnic. Ludzie to pamiętają i o tym rozmawiają. PiS jak obiecał 500 plus to wprowadził 500 plus, mimo że rozmaici eksperci mówili, że pieniędzy nie będzie. Platforma musi pokazać sprawczości. Jeśli nie, to będzie miała ogromny kryzys wizerunkowy, nikt im już w nic nie uwierzy.

Po drugie trzeba docierać do ludzi młodych. Młodzi potrafią w ciągu kilku tygodni zmienić poglądy i to, co dla nich modne dziś - czyli na przykład Konfederacja - może być za chwilę niemodne. To są ludzie wychowani w ekranach smartfonów, dla nich tik-tok i youtube są głównymi źródłami informacji. Nie widzę polityków PO, którzy by rozumieli social media. Wymień jednego. Tylko nie mówmy o Romanie Giertychu, który wśród młodych służy w sieci za pośmiewisko. Czasami Tusk dowozi, bo potrafi zrobić fajne filmiki i jakieś wrzutki, ale jaki inny polityk w PO to potrafi?

Platformersi za każdym razem, jak mają jakieś kłopoty, to mówią, że trzeba przyspieszyć rozliczenia. Michał Szczerba: „Przegraliśmy, bo może za wolno rozliczaliśmy PiS". Co ty na to?

Nie. W ogóle to nie działa. A nawet powiem inaczej: to działa w ten sposób, że mobilizuje elektorat PiS-u.

Jak?

Jeśli mówimy o Funduszu Sprawiedliwości im. Zbigniewa Ziobry, to każda gmina jest teraz kontrolowana, NIK, prokuratura, musimy się tłumaczyć. W mojej gminie te pieniądze od Ziobry były przeznaczone dla strażaków. I wystarczy posłuchać, co mówią strażacy. Prezes OSP musi iść do prokuratury, tłumaczyć się z tych pieniędzy, przyjeżdża potem do jednostki i mówi do sześćdziesięciu chłopa: „Słuchajcie, ciągają nas po prokuraturach i NIK-ach, musimy się spowiadać, otwierać co chwilę sprzęt, czy my go rzeczywiście mamy". No i teraz wyobraź sobie człowieka, który musi to robić i odpisywać prokuraturze. To jest strażak, zwykły strażak, może nawet by chciał zagłosować na PO, ale jak oni go tak wkurzają i mu nie ufają, sprawdzają go, to mu ta ochota przejdzie. Nie mówię, że w Funduszu Sprawiedliwości było cacy, ale jeżeli pogadasz z wójtami gmin, gdzie trafiło sto tysięcy na sprzęt dla straży, to oni czują się teraz na widelcu. Nie Ziobro, tylko oni. Na nic innego tych pieniędzy nie wydaliśmy, a jesteśmy winni.

Czyli rozliczenia kojarzą się w przeciętnej małej gminie z dopiekaniem strażakom?

Dużo bardziej niż z rozliczaniem Ziobry. „Politycy i tak krzywdy sobie nie zrobią, a na nas się skrupi, nas będą ciągać, bo jakąś dotację wzięliśmy". Dokładnie takie głosy słyszę. Albo: „Ziobro ma to w pompce, a my się musimy tłumaczyć z tego, że chcieliśmy rozwijać naszą jednostkę".

Wciąż też nowa władza próbuje rozliczać PiS za różne covidy i nie-covidy. Zwykły samorządowiec cierpi z tego powodu, bo w czasie covidu musieliśmy podejmować nietypowe decyzje. Na granicy przepisów, albo i ciut poza. Teraz NIK i prokuraturą węszą, kompletnie nie uwzględniając tego kontekstu trudnego czasu pandemii. Była pandemia, była jazda bez trzymanki, ludzie umierali, miało być wszystko na szybko, a nie zgadzać się w papierach. Nikt o tym nie pamięta! Albo wybory kopertowe. Co my mieliśmy zrobić jako samorządowcy? Dzisiaj niektórzy moi koledzy są ciągani po prokuraturach, a to był specyficzny czas, trudny dla samorządowca, podejmowało się czasem decyzje po omacku. Takie rozliczenia odbijają się rykoszetem.

Jaka przyszłość czeka PiS?

PiS nadal będzie mocny, bo wciąż najlepiej odzwierciedla uczucia dołu. Tylko musi poprawić swoją zdolność koalicyjną, bo sam na pewno nie będzie rządził. Marzeniem Kaczyńskiego jest mieć większość konstytucyjną, pewnie będzie do tego dążył, ale to dość bystry polityk i wie, że nie dogada się z Mentzenem osobiście. Ktoś inny będzie to za niego robić. Bo - powtórzę - Kaczyński ma to, czego nie ma Tusk: potrafi odejść na bok i zarządzać z tylnego siedzenia. Jeśli Tusk nie wyciągnie z tego wniosków, możemy obudzić się w 2027 roku z wiekszością konstytucyjną PiS i Konfederacji.

Czegoś się tak na serio boisz w naszej polityce?

Że jednej z tych dwóch wojujących partii nie będzie się opłacało oddać władzy. Polaryzacja i nienawiść tak się nasilą, że któraś strona nie będzie mogła sobie na to pozwolić.

A jeśli PiS odzyska władzę i stworzy rząd z Konfederacją, to będą chcieli wsadzić Tuska? Będą robić rozliczenia a rebours, czy zajmą się rządzeniem?

Będą chcieli wsadzać. Nastroje w PiS są takie, że nie odpuszczą. „Ziobro był za miękki, oni się za nas wzięli, to my się teraz za nich weźmiemy" - takie słyszę głosy. Ale obawiam się czegoś innego. Marzeniem Kaczyńskiego jest zamiana konstytucji, Konfederacja też tego chce. A jaki to będzie ustrój polityczny? Nie wiem. W każdym razie mam wrażenie, że PiS nie odpuści. Platforma też to wie. Być może to właśnie strach przed oddaniem władzy paraliżuje ten rząd i utrudnia robienie czegoś dla ludzi, bo skupili się na wycinaniu tamtych, wsadzaniu, zabieraniu im pieniędzy, żeby ich osłabić. PiS zrobi to samo, tylko jeszcze bardziej. I myślę że będą mieli też poparcie Konfederacji w dojeżdżaniu PO.

Dlaczego?

A dlaczego nie?

Na przykład dlatego, że nie tego ludzie oczekują i Konfederacja to wie. Wsadzanie Tuska i kolejny chaos pseudorozliczeń to ocean zmarnowanej energii, zadowoli to pisowskich kiboli, a normalsów rozeźli.

Kaczyński wie, że jak przejmie władze, to będzie ostatni moment na rozliczenie się z Tuskiem. Ostatnia runda w boksie. Albo ktoś wygrywa na punkty, albo ktoś kogoś nokautuje. I Kaczyński może tym razem nie odpuścić. Tusk zresztą zachowuje się podobnie, widać, że jest zdesperowany, to dwa podobne charaktery. Jasne, że Konfederacji zależy na czymś innym, chce wyjść poza wojnę duopolu, wprowadzić jakieś swoje zmiany, pewnie Mentzen chciałby zostać ministrem finansów. Ale czy będą przeszkadzać PiS-owi? Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Niech PiS z PO dalej się wycinają, a my będziemy zyskiwać punkty. Skuteczna taktyka.

***

Dominik Drzazga (1991) – samorządowiec z 12-letnim doświadczeniem, od 2018 roku Burmistrz Złoczewa. W chwili wyboru został najmłodszym burmistrzem w Polsce. Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego, gdzie ukończył kierunki: Nauki Polityczne, Marketing Polityczny oraz Zarządzanie w Administracji Publicznej. Specjalizuje się w badaniu zachowań wyborczych i analizie danych wyborczych.

Przeczytaj źródło