Stan Wisły na warszawskich bulwarach nagle "podskoczył" o 100 cm - ale rzeczywisty poziom wody wcale się nie zmienił. Zmieniono za to punkt, od którego prowadzony jest pomiar stanu wody w rzece. To dlatego, że z powodu erozji dna stan wody sięgał momentami tylko kilku centymetrów.
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Najpierw 20, później 19, a ostatecznie zaledwie 6 cm - o rekordowo niskim stanie wody na warszawskim wodowskazie informowały latem wszystkie media. A później konieczne było wyjaśnianie, że stan wody to nie to samo, co głębokość rzeki - bo dno zmienia się i obniża. Teraz przyczyna zamieszania powinna zniknąć.
Zobacz wideo 5 cm wody w Wiśle. Radni i ekolodzy apelują do Trzaskowskiego
Od początku listopada IMGW zmienił tak zwaną rzędną zera na dwóch stacjach wodowskazowych na Wiśle: przy Bulwarach Wiślanych w Warszawie oraz w Gusinie. Rzędna zera to punkt, od którego mierzy się stan wody w rzece na danym wodowskazie. Nie od dna wody, ponieważ może ono zmieniać się zarówno z przyczyn naturalnych, jak i działania człowieka.
Zamieszanie wokół wodowskazu
W przypadku Warszawy regulacja rzeki, a przede wszystkim wydobywanie piasku z dna rzeki na skalę przemysłową prowadzi do bardzo wyraźnego obniżania się dna rzeki. Dlatego ustalona lata temu rzędna zero znalazła się z czasem de facto wyżej w stosunku do dna niż była kiedyś.
Doprowadziło to do sytuacji, że gdy wody w Wiśle było mało z powodu suszy - jak na przełomie sierpnia i września tego roku - stan wody na tym wodowskazie spadał do zaledwie kilku centymetrów. Choć wody w rzece było rzeczywiście mało, a susza stanowiła duży problem, to wartość 6 cm mogła być myląca - bo wcale nie oznaczała, że taka jest głębokość w najgłębszym miejscu.
Jak zmierzyli naukowcy, maksymalna głębokość Wisły przekraczała miejscami 3,5 m przy stanie wody wynoszącym kilka centymetrów. To mogło wprowadzać ludzi w błąd, a nawet prowadzić do groźnych sytuacji, gdyby ktoś próbował przejść rzekę z jednego brzegu na drugi.
Do tego groziło nam, że przy jeszcze gorszej suszy (lub przy dalszym obniżaniu dna) stan wody na bulwarach spadłby... poniżej zera, co byłoby zupełnie dezorientujące.
Opadające dno Wisły
W XX wieku dno Wisły na wysokości Warszawy obniżyło się nawet o dwa metry. - W ostatnim czasie ten proces zachodzi wyjątkowo szybko. Może ono obniżać się nawet o 15 cm rocznie - wskazuje Piotr Bednarek, hydrolog i szef fundacji Wolne rzeki. Jedną z przyczyn obniżania się dna jest wydobywanie piasku. Na warszawskim odcinku Wisły działają aż trzy kopalnie piasku, które wydobywają go więcej, niż rzeka nanosi.
Bednarek na wrześniowej konferencji prasowej ws. kryzysu wodnego na Wiśle wyjaśnił, że taki niski stan wpływa negatywnie na przyrodę i ekosystem rzeki, a także możliwości korzystania z niej przez ludzi. Chodzi o żeglugę turystyczną, pobór wody przez wodociągi, także na chłodzenie elektrociepłowni Siekierki. W związku z tym Orlen, jej właściciel, chce zbudować na rzece próg podpiętrzający.
Tymczasem zdaniem przyrodników i radnych Miasto Jest Nasze zarówno ta planowana inwestycja Orlenu, jak i wydobywanie piasku na taką skalę są szkodliwe dla Wisły. Dlatego radni oraz grupa 27 organizacji pozarządowych apeluje do prezydenta Rafała Trzaskowskiego, aby zatrzymał planowaną budowę progu na Wiśle oraz dalsze wydobywanie piasku z dna rzeki.
- W Warszawie działają trzy kopalnie piasku, z czego dwie - tuż przed ujęciem wody dla elektrociepłowni Siekierki. Trzecia zaraz przed ujęciem wody dla Warszawy. Badania naukowe potwierdzają, że potęgują one erozję i obniżanie dna - powiedział Jan Mencwel, warszawski radny, autor reportażu nt. problemów z wodą w Polsce "Hydrozagadka".





English (US) ·
Polish (PL) ·