Zarówno w przypadku premiera Donalda Tuska, jak i prezydenta Karola Nawrockiego proste kalki to za mało. I nie wynika to z jakiegoś wyjątkowego olśnienia umysłowego tych polityków. W takim razie z czego? - zastanawia się Zbigniew Parafianowicz, dziennikarz DGP.
Zarówno konsultacje międzyrządowe w Berlinie, jak i wyjazd prezydenta Karola Nawrockiego na Węgry utrudniają budowanie łatwych definicji na temat polskiej polityki. Wizyta premiera Donalda Tuska w RFN ujawnia wszystkie sprzeczności w polityce Warszawy wobec Niemiec. Atmosferę najlepiej oddaje sformułowanie, którego w nieoficjalnej rozmowie na ten temat użył jeden z członków polskiego rządu. Na pytanie o stan relacji z RFN odpowiedział z rozbrajającą szczerością: „No cóż. Niemcy nie chcą płacić. Jak zwykle”. Nawet gdyby Donald Tusk chciał być tym mitycznym agentem Berlina, byłoby z tym trudno. Niemcy, mimo gróźb (PiS) i próśb (KO), nie zamierzają płacić odszkodowań. Nie chcą też widzieć Polski w formatach rozmów o przyszłości Ukrainy.
To nie kto inny, tylko Friedrich Merz (do spółki z Wołodymyrem Zełenskim) stoi za wysadzeniem Donalda Tuska z pociągu, którym do Kijowa jechał niemiecki kanclerz, prezydent Francji i premier Wielkiej Brytanii. W E3 nie jest potrzebny polityk, który mógłby upodmiotowić Europę Środkową.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Zbigniew Parafianowicz
Dziennikarz specjalizujący się w tematyce międzynarodowej i redaktor DGP
Zobacz
Popularne Zobacz również Najnowsze
Przejdź do strony głównej

2 tygodni temu
12






English (US) ·
Polish (PL) ·