Opinia Michała Hetmańskiego, prezesa Fundacji Instrat, powstała w ramach projektu #RingEkonomiczny money.pl. To format dyskusji na ważne, ale kontrowersyjne tematy społeczne i ekonomiczne. W 14. edycji Ringu debatujemy o tym, czy szybki wzrost długu publicznego zagraża stabilności finansowej Polski, czy raczej - w związku z wyzwaniami, z jakimi musimy się mierzyć - jest przejawem odpowiedzialnego zarządzania finansami państwa. Równolegle publikujemy opinię Mateusza Urbana, ekonomisty z Oxford Economics. Wprowadzeniem do dyskusji była sonda na temat kondycji finansów publicznych Polski wśród ponad 50 ekonomistów.
Jeszcze dekadę temu świat był prostszy i można było w kwestii długu publicznego należeć do jednego z dwóch obozów. Rozmowa o deficycie i długu to był test na wiarę lub ateizm. Jeśli nie było się populistą i na dodatek znającym się na ekonomii, to krytykowało się dług publiczny – rosnący z minuty na minutę na liczniku Balcerowicza przy Rondzie Dmowskiego. A jeśli było się "pseudoekonomistą" lub co gorsza – wspierało się populistyczne rozwiązania – było się w obozie bezwarunkowego zadłużania państwa.
Dług publiczny. Nie ma czarnego i białego
Wieloletnia debata i nowe zjawiska pokazały, że rzeczywistość nie jest czarna lub biała. Nowy rząd, idąc śladem poprzedników, wywindował deficyt budżetowy do rekordowych poziomów ponad 6 proc. PKB, zamiast "ciąć wydatki socjalne", o czym przez lata krzyczał, będąc w opozycji. Okazało się, że nie da się tak łatwo podnieść finansowania na ochronę zdrowia czy edukację, finansować zbrojeń i transformacji energetycznej bez podnoszenia podatków.
Ten problem będzie dotyczył tego i każdego kolejnego rządu. Zróbmy coś z tym, bo tak dłużej się nie da.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polka buduje giganta AI. Według niej jeden zawód praktycznie przestanie istnieć
Ku mojemu zdziwieniu, były premier Mateusz Morawiecki wyszedł publicznie z poparciem podatku od zysków sektora bankowego, nad czym pracuje minister Domański, a popierają go też inni koalicjanci. W obliczu zagrożeń na naszej granicy opozycja i rząd potrafią się zgodzić, że budżet jest naszym dobrem wspólnym, a niektóre sprawy warto wynieść poza polityczny nawias. Skąd ten przypływ szczerości? Może politycy tylko wyzywają nas od symetrystów, a sami się ze sobą zgadzają?
Zasady gry budżetowej muszą się zmienić
W tak wyjątkowej historycznie sytuacji musimy zgodzić się, że dotychczasowe zasady gry trzeba zmienić. Potrzebujemy zmiany unijnych i konstytucyjnych kryteriów zadłużania i deficytu – ale przede wszystkim musimy podnieść podatki i składki, bo na nowe potrzeby nam nie starcza. Wskazuje na to również zaplecze intelektualne obozu konserwatywnego – Klub Jagielloński proponuje reformę systemu podatkowo-składkowego w duchu jednolitej daniny.
Skoro ekonomiczny lider opozycji Mateusz Morawiecki mówi otwarcie o wsparciu rządu i popiera wprowadzenie wyjątkowej nowej daniny w sektorze finansowym, to idźmy dalej. Poszukajmy dodatkowych dochodów np. w gospodarce cyfrowej. Na prośbę Ministerstwa Cyfryzacji przygotowaliśmy analizę i szacowane wpływy z podatku cyfrowego, od niepłacących uczciwie podatków firm głównie z zagranicy. To na start kilka miliardów złotych w pierwszym roku obowiązywania i konieczne uszczelnienie systemu podatkowego w obliczu rosnących wyzwań.
Opodatkować nieruchomości, znieść przywileje dla JDG
Trzeba uszczelnić system podatkowo-składkowy i skończyć z przywilejami jednoosobowych działalności gospodarczych, przede wszystkim samozatrudnionych.
Proponuję przede wszystkim:
- zniesienie zasady 30-krotności przy naliczaniu składek społecznych,
- wprowadzenie na wszystkich formach opodatkowania składki zdrowotnej o wymiarze liniowym,
- wprowadzenie dochodów z opodatkowania nieruchomości do skali podatkowej.
Jak wskazaliśmy rok temu w raporcie "Jak naprawić podatek od zysków kapitałowych w Polsce?", Polska zbiera w podatkach od kapitału jedynie 0,7 proc. całkowitych dochodów, a średnia unijna to 2,3 proc. Nawet Rumunia zbiera 3,4 proc. Jeśli elity polityczne polityczne zgodzą się na opodatkowanie betonowego złota, albo nawet bardziej kompleksowe reformy w duchu propozycji Klubu Jagiellońskiego, to jeszcze lepiej.
Rząd musi wiedzieć, na co chce wydać pieniądze
Aby wiedzieć na co zbierać, musimy przygotować prawdziwy plan nowych priorytetów. Niestety, Ministerstwo Finansów nie wyszło z taką inicjatywą, mimo zapowiedzi poprawy transparentności finansów publicznych. Nadal nie wiemy, czy uda się w ogóle wydać te słynne 5 proc. PKB na zbrojenia – możliwość absorbcji polskich firm zbrojeniowych okazuje się ograniczona.
Wiele zależy od prezydenta Nawrockiego
Członek Rady Polityki Pieniężnej Ludwik Kotecki niedawno zaproponował nawet, aby wyłączyć niektóre świadczenia socjalne – to kontrowersyjna propozycja, ale trzeba ją mieć w zapasie. Może rzeczywiście trzynasta emerytura powinna być uzależniona od sytuacji majątkowej i wypłacana w uzależnieniu od sytuacji budżetowej w poprzednim roku. W zamian ci sami emeryci docenią, że finansujemy poprawę dostępu do służby zdrowia i skracamy czas w kolejkach. Bardziej bym mówił o przesunięciach i priorytetyzacji. Takie trudne ruchy mogą zdobyć poparcie tylko w takich wyjątkowych czasach jak teraz.
Elity polityczne wydają się być coraz bardziej przekonane, że trzeba zmienić to, jak zbieramy podatki i na co je wydajemy. Prezydent Karol Nawrocki wyszedł z propozycją zmiany Konstytucji do 2030 r., co odczytuję jako okazję i zaproszenie do rewizji tych kilku gospodarczych jej aspektów, w szczególności zasad dotyczących długu publicznego. Skoro jego środowisko wychodzi z takimi propozycjami, to minister gospodarki i finansów Andrzej Domański musi skorzystać z okazji. Tak wystawioną piłkę trzeba skierować do bramki.
Michał Hetmański, współzałożyciel i prezes Fundacji Instrat

1 miesiąc temu
35




English (US) ·
Polish (PL) ·