— Mamy duże mieszkanie — mówi Wiktor. — Zośka miała swój pokój. Nie braliśmy od niej pieniędzy za wynajem, traktowaliśmy jak przyjaciółkę od seksu. Najpierw my sypialiśmy razem, można powiedzieć z doskoku. Potem dołączyła do nas małżonka, Jolanta. Wreszcie doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu spać na dwa łóżka i kupiliśmy duży, rozkładany tapczan.
Dwa na dwa, czyli seks według umowy
Wiktor przyznaje, że początkowo ich otwarcie nie było obwarowane żadnymi zasadami. Ale Zośka lubiła porządek i poczucie bezpieczeństwa, więc po kilku tygodniach wszystko zaczęło się toczyć swoim, utartym rytmem. W poniedziałki Zośka uprawiała seks z Wiktorem, we wtorki z Jolantą, środa, czwartek i piątek miała przeładowany grafik, więc była nieaktywna. Soboty należały do ich trojga.