Ma złoto, srebro i brąz z igrzysk olimpijskich, ma srebro z mistrzostw świata, ma dwa złota i dwa srebra z mistrzostw Europy. I ma dopiero 27 lat. I jeszcze – oby! – długą karierę przed sobą. Dlatego ten rok Natalia Bukowiecka traktuje trochę inaczej. Ale i tak ma wielkie ambicje. Sięgające walki o kolejne podium.
Zobacz wideo Swoboda odpadła w półfinale mistrzostw świata w Tokio. "Nie wiem co mam powiedzieć"
Bukowiecka, znana kibicom lepiej pod panieńskim nazwiskiem Kaczmarek, to najlepsza polska lekkoatletka ostatnich lat. To nasza jedyna medalistka olimpijska z igrzysk Paryż 2024 w tym sporcie. I to jedna z naszych największych medalowych szans na MŚ w Tokio. Wynikiem 49,67 s w półfinale pokazała, że znów jest w formie na wielkiej imprezie. Że po odpuszczeniu startów w hali i po pewnych niepowodzeniach w startach na stadionie w bieżącym roku, znowu ma wielką ochotę i szansę włączyć się do walki o podium.
W Tokio zdobyła już złoto i srebro
W Tokio, na tym samym stadionie, cztery lata temu Kaczmarek była jedną z liderek polskich ekip, które w olimpijskich finałach wywalczyły złoto (sztafeta mieszana 4x400 m) i srebro (klasyczna sztafeta kobiet 4x400 m). A po tamtych igrzyskach jeszcze przyspieszyła!
Dwa lata temu na mistrzostwa świata do Budapesztu pojechała jako faworytka do medalu indywidualnego. Polska nigdy nie miała medalu MŚ w tej konkurencji, bo w czasach Ireny Szewińskiej nie organizowano mistrzostw – pierwsze odbyły się dopiero w 1983 roku, trzy lata po tym, jak nasza mistrzyni skończyła karierę. Przez długie lata nie mieliśmy nawet żadnej Polki w finale biegu na 400 metrów na wielkiej, światowej imprezie. W 2019 roku wydawało nam się, że szczytem możliwości Polek jest dostanie się do takiego elitarnego grona. Justyna Święty-Ersetic była na MŚ w Dosze siódma, a Iga Baumgart-Witan – ósma. Na kolejnych MŚ – w 2022 roku w Eugene, ósme miejsce w finale zajęła Anna Kiełbasińka, a Kaczmarek akurat w dniu półfinałowej rywalizacji zmagała się z zatruciem pokarmowym i odpadła. Ale na MŚ Budapeszt 2023 przekonaliśmy się, że możemy mieć więcej – prawie tyle, ile prawie pół wieku wcześniej dawała nam Szewińska.
Kaczmarek/Bukowiecka ożywia wspomnienia o Szewińskiej
Szewińska to legenda, której pewnie nikt nie dorówna. Siedmiokrotna medalistka olimpijska w 1976 roku na igrzyskach w Montrealu zdobyła złoto na 400 m i pobiła rekord świata (49,28 s). Aż do 2024 to był rekord Polski – dopiero wtedy poprawiła go Bukowiecka, jeszcze jako Kaczmarek.
Ten rekord Natalii, jej mistrzostwo Europy z 2024 roku i jej olimpijski brąz z ubiegłego sezonu, traktowaliśmy już jako coś naturalnego. Bo w roku 2023 ona nam pokazała, że jest na tym poziomie, że naprawdę zawsze i wszędzie, na każdych wielkich zawodach, ją na to stać. W 2023 roku w Budapeszcie Kaczmarek zdała najpoważniejszy test.
Przed tamtym srebrem Natalii przez kilka lat medale MŚ na 400 m zdobywała nasza sztafeta. Suma umiejętności i waleczności kilku świetnych biegaczek dawała nam sukcesy. Ale indywidualnie żadna z nich nie była na tyle mocna, żeby błysnąć gdzieś poza Europą. Gdy wreszcie Święty-Ersetic i Baumgart-Witan weszły do finału MŚ w Dosze, to trener sztafety i Justyny, Aleksander Matusiński, z radości trochę żartobliwie porównywał je pierwszych ludzi, którzy stanęli na Księżycu.
Prawda jest taka, że dla Europejek jedno okrążenie piekielnie szybkiego sprintu to obca planeta. Ona od lat należy do inaczej zbudowanych, fizjologicznie bardziej predestynowanych do takiego biegania zawodniczek z Ameryk i Karaibów. Dawno temu, gdy te biedniejsze kraje w swoich sportowców jeszcze nie inwestowały, widzowie pasjonowali się walką Europejek z biegaczkami z USA. Na w Montrealu w finale z trzema Amerykankami ścigało się aż pięć Europejek - poza naszą Szewińską po dwie reprezentantki NRD i Finlandii. Natomiast Kaczmarek na MŚ 2023 została dopiero pierwszą Europejką na podium biegu na 400 m na igrzyskach lub MŚ od dziesięciu lat. Na MŚ w Moskwie w 2013 roku złoto wywalczyła Brytyjka Christine Ohuruogu, biegaczka czarnoskóra. Natomiast ostatni medal MŚ na 400 m dla białej Europejki przed srebrem Natalii z 2023 roku to był brąz Rosjanki Antoniny Kriwoszapki z 2009 roku, z Berlina. Dodajmy: dopingowiczki, której po latach odebrano medale z różnych innych imprez, ale akurat nie z MŚ 2009, bo nie było dowodów, że i wtedy biegała na niedozwolonych wspomagaczach.
Kaczmarek w Budapeszcie swój srebrny wzięła w nagrodę za piękny, harmonijny rozwój. Za przyspieszanie z roku na rok. Za ciągły postęp. Taki krok po kroku, a nie skokowy, podejrzany. Gdy w 2019 roku jej starsze koleżanki biegły w finale w Dausze, ona miała 21 lat i wygrywała młodzieżowe mistrzostwa Europy. Wielki talent poparła wielką pracą. Za kolejne dwa lata - w 2021 roku w Tokio - już była liderką naszych medalowych sztafet. A indywidualnie przyspieszała coraz bardziej i bardziej, dochodząc do poziomu 49,48 s przed MŚ 2023.
W Budapeszcie Polka była kandydatką do medalu i świetnie sobie w tej roli radziła. W eliminacjach miała drugi czas (50.02), później osiągnęła najlepszy rezultat w dziejach półfinałów (49,50 s), a w finale nie miała szans tylko z wielką faworytką, która całą energię kumulowała na ten decydujący bieg.
Marileidy Paulino, wówczas aktualna wicemistrzyni olimpijska i wicemistrzyni świata (dziś mistrzyni olimpijska i świata), pobiła rekord Dominikany znakomitym wynikiem 48.76 s. Wygrała niezagrożona. A za jej plecami świetny atak na srebro przypuściła Polka. Kaczmarek wyszła na finiszową prostą na czwartym miejscu. Kapitalnie minęła Rhasidat Adeleke, wówczas najszybszą Europejkę, i Lieke Klaver. A następnie znakomicie odparła atak Sady Williams. Polka wpadła na metę z wynikiem 49,57 s, o 0,03 s lepszym niż Williams, której został drugi brązowy medal MŚ z rzędu.
Polka wiedziała, że będzie medal. A trener zdradził kulisy. "Celowo zrobiliśmy to na oczach innych"
- Mówiłam sobie: "Nie daj się podpuścić, jak zrobisz to, co trzeba, to na pewno będzie medal" – relacjonowała później w strefie mieszanej nasza srebrna medalistka. Rzeczywiście nie dała się podpuścić – na ostatnią prostą wbiegła na czwartym miejscu, ale pamiętała, że rywalki są lepszymi od niej sprinterkami, więc zaczną bieg mocniej, a ona nie może się podpalić, musi trzymać swój rytm. - Wiedziałam, że jak wyjdę na ostatnią prostą za nimi, ale będę miała z nimi kontakt, to będzie dobrze. "Biegnij swoje, dzisiaj nie ma rywalek, dzisiaj jesteś tylko ty i jak zrobisz to, co trzeba, na pewno będzie medal" - tak sobie myślałam - opowiadała po zrealizowaniu misji. - Jak już ruszyłam na ostatnią prostą, to szczerze mówiąc, wiedziałam, że będzie medal, bo mam mocną końcówkę - dodawała.
Dzień później ciekawe kulisy tego medalu zdradził nam trener. Przed finałem rywalki widziały, jak fizjoterapeuta i trener psikają czymś Polkę. - To był środek przeciwko komarom. Pierwszego dnia nas strasznie pocięły, to był dramat. Przed finałem celowo zrobiliśmy to na oczach innych, żeby zasiać trochę niepewności, ha, ha! Nawet się śmiałem z Natalką, że inni pomyślą, że mamy coś, co opóźnia zmęczenie mięśni – opowiadał Marek Rożej.
Po srebrze z MŚ Budapeszt 2023 w 2024 roku Kaczmarek wywalczyła złoto ME i brąz igrzysk olimpijskich. A swój rekord życiowy wyśrubowała do poziomu 48,90 s, bijąc nieśmiertelny wydawałoby się rekord Polski Szewińskiej.
Teraz w Tokio nasza najlepsza lekkoatletka może być zmuszona poprawić ten wynik, jeśli będzie chciała znów stanąć na podium. Jej czas z półfinałów – 49,67 s – jest bardzo dobry, ale w tym roku lepszy wynik uzyskało aż 12 innych zawodniczek. W półfinałach Bukowiecka miała piąty rezultat, ale w finałowej ósemce legitymuje się w tym sezonie dopiero siódmym wynikiem.
MŚ w lekkoatletyce w Tokio potrwają od 13 do 21 września. Finał biegu na 400 m kobiet odbędzie się w czwartek 18 września o godzinie 15.24. Transmisje w TVP, relacje na żywo na Sport.pl.